Wyznawcy Apple’a to dewoci!
Dewocja w encyklopedii PWN oznacza przesadną pobożność i gorliwość w wykonywaniu praktyk religijnych i wiąże się czasami z bigoterią, czyli brakiem autentycznej pobożności i "podwójną" moralnością (rygoryzmem tylko wobec innych). Ja od siebie dodam, że zdecydowana większość dewotów, przez bigoterię to fanatycy.
Za każdym razem kiedy słyszę, że ktoś odmawia paciorki, różańczyki albo litanijki, we wnętrzu buntuję się przeciwko takiemu spłyceniu modlitwy i ograniczaniu jej do aktów pobożnościowych. Bunt wynika też z tego, że najczęściej takie infantylne podejście do duchowej sfery życia świadczy o niezrozumieniu istoty tegoż życia. Istnieje pewne niepokojące zjawisko.
Spoglądamy wstecz, przypatrujemy się tak wielu postaciom, które uważamy za święte, zachwycamy się ich postępowaniem i sposobem życia, pragniemy żyć jak oni i postępować jak oni. Najczęściej jednak zauważamy i staramy się naśladować tylko te zewnętrzne przejawy świętości. Przy tym wszystkim zapominając, że to, co dawało się zaobserwować na zewnątrz dużo wcześniej wydarzyło się w środku. Chyba ze względu na wrodzoną niechęć do zmian podobnych rezultatów nie uzyskujemy w naszym życiu, bo staramy się do nich dojść na skróty. A te skróty najczęściej są drogą donikąd, a nawet stają się powodem frustracji: "jak coś może nie wychodzić skoro robimy wszystko co możliwe?". Przez to w środowiskach religijnych – bo nie tylko o katolikach piszę – zauważa się całe rzesze fanatyków, czyli wspomnianych we wstępie bigotów.
Nie wiem, co się dzieje w umysłach ludzkich, którzy czynią takie karykatury, ale wiem, że takim działaniem czynią krzywdę nie tylko sobie, ale też ludziom ze swojego otoczenia. Sprawa jest o tyle ciekawa, że jej wyjaśnieniem zajęli się także naukowcy. Kiedy zgłębiałem wyniki ich pracy trafiłem na artykuł, który opisywał wyniki badań pewnej grupy neuronaukowców. Badania dotyczyły sposobu postrzegania produktów przez mózg człowieka, który w tych produktach jest zakochany. Teza postawiona przez tych badaczy nie brzmiała tak dosadnie jak tytuł tego felietonu, ale zdecydowanie była podobna. Tak więc - na nieszczęście najdroższego brandu na świecie – to, co wielu obserwuje, potwierdziło się w badaniach. Chociaż może niekoniecznie na nieszczęście, bo rachunek zysków jest zdecydowanie na plus dla Apple’a. Zwłaszcza w kontekście ostatnich wyników finansowych i wyczuwalnego oczekiwania na premierę iPhone'a X.
Jak wyglądało badanie? Naukowcy podłączyli do specjalistycznej aparatury wielkiego fana Apple’a Alexa Brooksa i po drobiazgowych analizach stwierdzili, że mózg Alexa reaguje na produkty ukochanej firmy identycznie jak u ludzi bardzo religijnych, którzy widzą przed sobą obrazy związane z wyznawaną religią (wiem, że czyta mnie wiele ewangelików, czy chrześcijan ewangelikalnych, więc od razu powiem przy tej okazji, że w Kościele Katolickim nie ma miejsca na bałwochwalstwo – gdyby ktoś chciał więcej na ten temat porozmawiać to zapraszam do kontaktu, ale nie przez anonimowe komentarze).
Zaciekawiony pogłębiałem temat i przyznam szczerze, że nie odkryłem niczego nowego, ale rzeczywiście ogrom tego jak wielkie koncerny wykorzystują każdą sferę naszego życia do powiększania swoich profitów jest przytłaczający.
Nie ulega wątpliwości, że Apple i inne koncerny tworzą wokół siebie atmosferę cudowności, przypisując swoim produktom wręcz boskie cechy. Tak na marginesie, idąc tym sposobem pojmowania produktu, rok rocznie widzimy ulepszoną wersję boga. W takim razie słabe te bożki. Sarkazm był potrzebny w tym miejscu, bo choć bardzo szanuję świadomych użytkowników Apple’a (notabene sam jestem jednym z nich), o tyle nie potrafię zrozumieć postępowania fanatyków marki. Podobnie jak ciężko mi zrozumieć osoby bigoteryjne.
Dla tych, których nie przekonują wyniki badań, przytoczę ciekawe obserwacje redaktorów poczytnych serwisów, z którymi ciężko się nie zgodzić. Renee Oricchio napisał, że sklepy Apple’a są tak projektowane by przypominać świątynie. Podkreślone jest to rodzajem użytych materiałów, czy ekspozycją produktów, które wyglądają jakby stały na ołtarzu. Redaktorzy z BBC natomiast przy otwarciu nowego sklepu Apple’a w Londynie czuli się jak na spotkaniu modlitewnym z możliwością kupna telefonu, czy laptopa. Zaskakiwał ich tłum, który zdawał się być w stanie delirium. Jednym słowem niespotykane!
Z jednej strony obserwujemy coś co wprawia nas w zachwyt, staje się przedmiotem badań poważnych naukowców, z drugiej strony jesteśmy przerażeni tym jakie przynosi to skutki. Zarówno w kwestii wiary, jak i technologii. Jest też inny problem. Kiedy rozmawiam z osobami, które zdradzają dewocyjne skłonności, najczęściej wystarczy pokazać błędny sposób postępowania i uczyć ich modlitwy o jaką prosił Chrystus. Czytając natomiast batalie w komentarzach na temat wyższości produktów jednej firmy nad drugą i również obserwując dewocję w tym temacie, trudno znaleźć sposób na zakończenie tej chorobliwej sytuacji. Może ktoś mi powie co z tym fantem można zrobić?