Waszyngton i Moskwa mają się wzajemnie ostrzegać przed cyberatakami
Kiedyś Biały Dom połączony był z Kremlem specjalną „gorącą linią”, która miała zapobiec wybuchowi wojny atomowej. Kiedy zimna wojna się skończyła, skończyły się też czasy intensywnego użytkowania specjalnego telefonu. Teraz „gorąca linia” powraca, tylko że w swojej nowej odsłonie, ma zapobiec wybuchowi konfliktu w cyberprzestrzeni.
Podczas irlandzkiego szczytu G8 nie uzgodniono zbyt wiele –. zapewne doniesienia o tym, że USA i Wielka Brytania cztery lata temu podsłuchiwały zagraniczne delegacje na szczycie grupy G20, nie ułatwiły rozmów. Udało się za to ustalić procedury wymiany informacji pomiędzy USA i Rosją na temat zagrożeń w cyberprzestrzeni. Biały Dom i Kreml mają regularnie dzielić się informacjami na temat cyberataków na swoją infrastrukturę. Informacje mają być przekazywane elektronicznie oraz, w szczególnych przypadkach, za pośrednictwem linii telefonicznej ustanowionej jeszcze przez Regana i Gorbaczowa.
Porozumienie zostało zawarte po dwóch latach negocjacji pomiędzy tymi dwoma państwami, które skupiały się na określeniu szczegółów tego jakie właściwie informacje będą przekazywane drugiej stronie. Począwszy od przyszłego miesiąca amerykańskie i rosyjskie służby będą sobie przekazywać "techniczne informacje na temat malware’u oraz innego złośliwego oprogramowania" oraz "praktyczne techniczne informacje na temat zagrożeń dla krytycznych systemów", pod warunkiem, że zagrożenie pochodzić będzie z terytorium USA lub Rosji. Ma to zapobiec akcjom odwetowym drugiej strony.
Obama i Putin postanowili więc potraktować cyberataki jak bomby atomowe. Obyśmy nigdy nie przekonali się o ich prawdziwej sile rażenia.
Zdjęcie: Biały Dom
Polecamy w serwisie Giznet.pl: Huawei Ascend P6: najcieńszy smartphone na świecie