Ukrainiec o bombach Rosjan. Mówi o ich celności
Rosyjskie KAB-y przez niską celność zagrażają głównie cywilom i zapleczu – powiedział zwiadowca 130. batalionu o pseudonimie "Marlboro" w rozmowie z "Kijów24".
Zwiadowca 130. batalionu rozpoznawczego ocenia, że kierowane bomby lotnicze KAB pozostają stałym elementem rosyjskich ataków. Podkreśla jednak, że ich niska precyzja zwiększa ryzyko dla miast i infrastruktury poza linią walk. Zwraca uwagę, że nawet nowsze, dalszego zasięgu warianty nie trafiają w cele wystarczająco dokładnie.
- KAB-y stanowią większe zagrożenie dla cywilów, dla tyłów, ponieważ są bardzo niecelną bronią. Nawet te dalekosiężne KAB-y, których używano w ostatnich tygodniach, są niecelne - zauważa wojskowy.
Niecelne bomby Rosjan
Według rozmówcy, na samej linii styku wojsk - na przedzie walk - większym problemem są drony FPV oraz amunicja krążąca typu Lancet. To one tworzą "strefę zabijania", utrudniają odpieranie szturmów i wymuszają stałą czujność jednostek. Jak zaznacza, na jego odcinku obrona pozostaje skuteczna.
W wypowiedzi wojskowego pada stwierdzenie, że KAB-y "były zawsze i będą nadal". Wywiadowca akcentuje ich powtarzalne użycie w ostatnich tygodniach i konsekwencje dla zaplecza cywilnego. Z tą oceną korespondują ostatnie incydenty zgłaszane przez lokalne władze na południu i w centrum kraju.
Rosyjskie KAB-y
Przypomnijmy, że bomby z serii KAB to rosyjskie konstrukcje o masie zależnej od konkretnego modelu (np. KAB-500 waży 500 kg). Bazują one na bombie FAB-500 i charakteryzują się ogólnym zastosowaniem. Jednym z wariantów jest KAB-500L, uzbrojenie laserowo naprowadzane, zawierające 450 kg materiałów wybuchowych.
Broń ta osiąga celność do 7 m i jest efektywna w trudnych warunkach terenowych. Zrzucana z samolotów takich jak Su-24 czy MiG-27, KAB-500L po zlokalizowaniu celu wymaga jedynie zrzutu z pułapu od 500 do 5000 m przy prędkości od 550 do 1100 km/h. Resztę zadań wykonuje elektronika, realizując strategię "zrzuć i zapomnij".