Transport francuskiego uranu do Rosji. Współpraca pomimo ataku na Ukrainę
Niezależnie od sankcji nałożonych przez Zachód na Rosję, istnieje obszar, gdzie współpraca gospodarcza jest kontynuowana pomimo rosyjskiego ataku na Ukrainę. Dotyczy on energetyki jądrowej. Transport francuskiego uranu do Rosji nie jest niczym niezwykłym – kilka lat temu, jeszcze przed wojną, radioaktywny ładunek przekazała Rosji także Polska.
O transporcie francuskiego uranu do Rosji zaalarmowała organizacja Greenpeace. Jej członkowie sfotografowali w Dunkierce załadunek promieniotwórczych odpadów na pokład statku Michaił Dudin pływającego pod banderą Panamy. Statek ten był wcześniej wielokrotnie wykorzystywany do dostarczania Francji rosyjskiego uranu, jednak – według Greenpeace – tym razem, po raz pierwszy od trzech lat, radioaktywny ładunek wysyłany jest w odwrotnym kierunku.
Jest to zużyte paliwo z reaktorów jądrowych. "Wypalony" uran jest niebezpiecznym odpadem, jednak w krajach dysponujących odpowiednim zapleczem – jak Rosja – możliwe jest jego przetwarzanie w celu odzyskania materiałów rozszczepialnych.
Polska ma czego szukać w kosmosie
Większość zużytego paliwa, przekazywanego do Rosji przez różne kraje pochodzi z elektrowni, jednak promieniotwórcze odpady powstają także w reaktorach wykorzystywanych w innych celach – jak polski reaktor Maria. To właśnie z niego pochodził transport 750 kg uranu, jaki w 2016 roku Polska wysłała do Rosji na mocy Programu Redukcji Zagrożeń Globalnych (GTRI). Zakłada on, że użytkownicy reaktorów mają zwracać zużyte paliwo jądrowe do kraju producenta.
Przetwarzaniu można poddać około 97 proc. zużytego paliwa, uzyskując w zamian m.in. zubożony uran. Można go wykorzystać m.in. do produkcji pocisków przeciwpancernych, ale także, po wzbogaceniu, użyć ponownie w roli paliwa. Nie wszystkie elektrownie mogą jednak wykorzystywać ponownie wzbogacony uran.
W Rosji przetwarzaniem radioaktywnych odpadów zajmuje się firma Tenex, z którą w 2018 roku stosowną umowę podpisał francuski koncern energetyczny TDF. Tenex należy do kontrolowanego przez Kreml koncernu Rosatom.
Uzależnienie od rosyjskiego paliwa jądrowego
"Nawet jutro możemy wyłączyć francuskie elektrownie atomowe" – grzmiał przed rokiem jeden z medialnych organów Kremla, serwis Swobodnaja Pressa. Choć nie było to prawdą, Rosja – niezależnie od sankcji dotyczących różnych gałęzi gospodarki – niemal cztery lata po pełnoskalowym ataku na Ukrainę pozostaje w kwestii energetyki jądrowej ważnym partnerem Zachodu.
Kraje z rozwiniętym sektorem energetyki jądrowej – jak Stany Zjednoczone, Korea Południowa czy Francja – przez długie lata z powodu kosztów środowiskowych i społecznego oporu ograniczały przetwarzanie materiałów rozszczepialnych. Potrzeby w zakresie energetyki, jak i – częściowo – produkcji broni czy napędów kosmicznych, były zaspokajane w dużej części poprzez import.
W czasie, gdy dochody z eksportu ropy czy gazu stają się dla Moskwy coraz bardziej niepewne, Rosatom – kontrolowany przez Moskwę i wspierający także rosyjski przemysł zbrojeniowy – notuje w skali roku 15-proc. wzrosty.
To właśnie rosyjski koncern zapewnia paliwo dla elektrowni z reaktorami WWER (rosyjska nazwa reaktorów PWR, wodno-wodny reaktor energetyczny), z których 18 pracuje obecnie w krajach Unii Europejskiej, a w krajach takich jak Indie, Egipt, Iran czy Turcja Rosjanie są zaangażowani w budowę ponad 20 kolejnych.
Jedna czwarta wzbogaconego uranu zużywanego przez Stany Zjednoczone, jedna trzecia – przez Koreę Południową i aż 60 proc. w przypadku Francji to surowiec sprowadzany z zagranicy, przede wszystkim z Chin i Rosji. W przypadku całej Unii Europejskiej Rosja odpowiada za dostawy około jednej czwartej paliwa jądrowego.
Rosja przetwarza uran, ale mało wydobywa
Czy zatem Rosja faktycznie jest energetycznym zapleczem świata, który jest skazany na współpracę z reżimem Putina? Choć propaganda Kremla prowadzi taką narrację, nie jest to prawdą: Rosja dużo przetwarza, ale mało produkuje. Z rosyjskich złóż pochodzi ok. pięciu proc. światowego uranu – wartość skromna w porównaniu choćby z Kazachstanem, odpowiadającym za 40 proc. globalnej produkcji. Wielkimi złożami uranu dysponują także Australia i Kanada.
Pomimo stosunkowo niewielkiego udziału w wydobyciu, Rosja wciąż odpowiada za ok. jedną trzecią globalnej produkcji wzbogaconego uranu. Jak zauważa ekspert zajmujący się rynkiem energetycznym Jakub Wiech, zapotrzebowanie na rosyjskie paliwo będzie jednak stopniowo spadać, wraz z oddawaniem do użytku nowoczesnych elektrowni jądrowych, z innym typem reaktorów.
Jednocześnie zarówno UE, jak i Stany Zjednoczone rozpoczęły proces uniezależniania się od rosyjskiego uranu. Zanim to nastąpi, możemy spodziewać się jeszcze wielu innych transportów – zarówno wzbogaconego uranu lub gotowego paliwa z Rosji, jak i odpadów promieniotwórczych wysyłanych do Rosji.
Jak stwierdziła Pauline Boyer z Greenpeace’u, "nie jest to nielegalne, ale niemoralne", obecnie stanowi jednak konieczność, będącą efektem wieloletnich zaniechań i gospodarczej współpracy z Rosją. Odbudowa zdolności zachodniego przemysłu w zakresie przetwarzania uranu wymaga nie tylko woli politycznej i nakładów finansowych, ale i czasu.