Rosatom, koń trojański Putina. Zachód nie musi być zależny od rosyjskiego uranu

Następstwem rosyjskiego ataku na Ukrainę są sankcje, ograniczające gospodarczą współpracę Rosji i Zachodu. Są jednak obszary, gdzie współpraca kwitnie, zasilając rosyjski budżet miliardami dolarów. Jedną z rosyjskich firm, która nie musi przejmować się izolacją i sankcjami, jest Rosatom.

Rosja jest potentatem na globalnym rynku przetwarzania i wzbogacania uranu
Rosja jest potentatem na globalnym rynku przetwarzania i wzbogacania uranu
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

14.09.2023 | aktual.: 14.09.2023 15:43

Każdego miesiąca do rosyjskiego budżetu wpływa około 7 miliardów dolarów, będących zapłatą za rosyjską ropę i gaz. Choć kwota może wydawać się szokująco duża, Putin nie ma powodów do radości: w ciągu roku zyski z handlu rosyjskimi węglowodorami spadły o ponad jedną trzecią. Zachód, choć niemrawo i bez wielkiego entuzjazmu, stopniowo odcina się od rosyjskich surowców.

W tym samym czasie rosyjski koncern Rosatom notuje 15-procentowy wzrost dochodów. Rzeka pieniędzy, płynących rokrocznie do rosyjskiego sektora atomowego nie tylko nie wysycha, ale staje się coraz większa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dla Kremla to prawdziwa perła w koronie - sektor atomowy zarabia zagranicą około 10 mld dol. w skali roku, a rosyjskie samoloty z uranem bez przeszkód latają nad Europą. Pojawiły się także nad Polską. Dlaczego?

Ważny gracz na rynku energetyki jądrowej

W połowie 2023 roku na świecie działa 436 reaktorów jądrowych (dane za Statista), z czego 38 pracuje w Rosji. Kolejne 42 działające poza rosyjskimi granicami to budowane od czasów ZSRR reaktory WWER (rosyjska nazwa reaktorów PWR, wodno-wodny reaktor energetyczny, z czego 18 pracuje obecnie w krajach UE. Paliwo do większości z nich dostarcza właśnie Rosatom.

Co więcej, Rosatom jest obecnie zaangażowany w budowę 23 reaktorów na całym świecie, m.in. w Turcji, Indiach czy Egipcie.

Energia jest potrzebna wszystkim, dlaczego zatem Rosatom i jego pozycja na globalnym rynku to poważny problem? Wszystko za sprawą faktu, że koncern Rosatom nie jest po prostu dużą firmą z sektora energetyki jądrowej. Zwracają na to uwagę Ukraińcy, którzy od dawna apelują o nałożenie sankcji na rosyjski koncern.

Rosyjska elektrownia jądrowa na Półwyspie Kolskim
Rosyjska elektrownia jądrowa na Półwyspie Kolskim© Bellona.org | Роман Денисов

Powiązania z sektorem zbrojeniowym

Rosatom dostarcza rosyjskiemu przemysłowi zbrojeniowemu m.in. tlenek glinu, potrzebny do produkcji paliwa rakietowego, surowce potrzebne do produkcji akumulatorów i różne związki chemiczne, stosowane w produkcji lotniczej i rakietowej.

W grudniu 2022 r. Władimir Putin, przemawiając z okazji 15. rocznicy powstania Rosatomu, pochwalił koncern za "ogromny wkład (...) w rozwój zaawansowanych systemów uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz wprowadzenie ich do służby".

Zestawiając te słowa z rzeką pieniędzy, płynących do Rosatomu, można zaryzykować wniosek, że w ten sposób, pośrednio, Zachód finansuje Rosji wojnę z Ukrainą. Zwraca na to uwagę m.in. norweska organizacja Bellona Foundation, która opublikowała raport na temat działań koncernu na terenach okupowanych przez Rosję.

Uran: Rosja dużo przetwarza, ale mało produkuje

"Putin trzyma świat w garści, jesteśmy zależni od rosyjskiego paliwa" – nagłówki o takiej treści regularnie goszczą w różnych mediach. Brzmią jak usprawiedliwienie, ale nie mówią całej prawdy, bo – przy odrobienie politycznej woli – świat może łatwo poradzić sobie bez Rosji. Jak to możliwe?

Rosatom chętnie chwali się swoim znaczeniem dla atomowego rynku – ma około 40 proc. udziałów w globalnym rynku przetwarzania i wzbogacania uranu i odpowiada za 26 proc. paliwa jądrowego trafiającego na europejski rynek.

Wygląda na niekwestionowaną potęgę, ale Rosja odpowiada zaledwie za około 6 proc. światowej produkcji uranu. To nadal bardzo dużo, ale – w zestawieniu z pozostałymi 94 proc. – nie prezentuje się już tak okazale.

Świat nie jest zależny od rosyjskiego uranu

Prawie 40 proc. produkcji uranu przypada na Kazachstan, który korzystając z zaangażowania Rosji w Ukrainie, od 2022 roku pracuje nad zbliżeniem z UE i Stanami Zjednoczonymi.

Zastąpienie rosyjskich usług, związanych z przetwarzaniem i wzbogaceniem uranu jest realne, choć wymaga czasu i zasobów, których uwolnienie zależy od woli politycznej. Tłumaczy to Marianna Skoczek-Wojciechowska, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Trzeba będzie też przekonać alternatywnych dostawców technologii i usług jądrowych (np. konwersji, przede wszystkim francuski Orano i kanadyjskie Cameco, oraz wzbogacania, w tym holendersko-brytyjsko-niemiecki Uranco), że środki, które zainwestują w rozwój działalności, nie pójdą na marne, jeśli za kilka lat zostaną zniesione ograniczenia dla rosyjskich dostaw.

Marianna Skoczek-WojciechowskaPolski Instytut Spraw Międzynarodowych

Rola Rosji to kwestia polityczna

Proces rugowania rosyjskich wpływów w zachodniej energetyce jądrowej już się rozpoczął. Wprawdzie Węgry kontynuują rozbudowę infrastruktury z wykorzystaniem rosyjskich rozwiązań, w kwietniu tego roku podczas spotkania ministerialnego G7 w Sapporo Francja, Japonia, Kanada, USA i Wielka Brytania zawarły porozumienie.

Jego celem jest długoterminowe zmniejszenie zależności od Rosji. Chodzi nie tylko o kraje Zachodu, ale także o zabiegi dyplomatyczne, których celem jest zmniejszenie rosyjskich wpływów w sektorze energetycznym m.in. w krajach Afryki.

Optymistą w tej kwestii jest redaktor naczelny portalu Energetyka24.com Jakub Wiech, który w rozmowie z "DGP" zwraca uwagę, że osłabienie pozycji Rosji jest kwestią czasu i będzie wynikać m.in. z postępu technicznego: "Nowe reaktory do szerszego użytku mają wejść mniej więcej na początku lat 30. XXI w. i tutaj już Rosjanie raczej pozostaną w tyle. (…) Jeśli chodzi o atom, to rosyjski szantaż paliwowy praktycznie nie wchodzi w grę."

Z punktu widzenia zagrożenia, jakie agresywna polityka Rosji stanowi dla jej sąsiadów, trudno o lepszą wiadomość. Osłabienie pozycji Rosatomu to coś więcej, niż uniezależnienie się od rosyjskich dostaw. Jak zauważa w swojej analizie PISM, to zarazem uderzenie w sektor zbrojeniowy i potencjał militarny Rosji.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie