"Taktyka ameby" w Rosji. Wojskowy zdradza szczegóły
Armia Federacji Rosyjskiej stosuje w Ukrainie tak zwaną taktykę ameby – podaje estoński portal ERR, który powołuje się na słowa Enno Mõtsa, szefa Sztabu Generalnego Estońskich Sił Obronny. To taktyka, która jest widoczna m.in. w ostatnich atakach lotniczych i z wykorzystaniem piechoty.
16.04.2024 12:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Generał Mõts zauważył, że rosyjskie wojska w ostatnim czasie zwiększyły intensywnośc ataków m.in. na Charków. Kolejne ataki przeprowadzane w tym i innych regionach, które stanowią próbę poszerzenia linii frontu, charakteryzują się zastosowaniem specyficznej metody, którą estoński wojskowy określa jako "taktykę ameby".
– Rosjanie stosują coś, co możemy określić jako taktykę ameby. Świadomie lub nie, bo brakuje im sił, aby dokonać znaczącego przerwania frontu, więc sondują wszędzie linie obrony, mając nadzieję, że trafią na okazję – wyjaśnia Mõts, dodając jednocześnie, że to sposób działania Rosjan nie tylko na polu walki, ale na całym świecie.
Taktyka ameby w Rosji
Wspomniana taktyka ameby polega na przemieszczaniu armii w różne miejsca do zdobycia za linią frontu, aby znaleźć słaby punkt w obronie przeciwnika. Tym sposobem wojsko zwykle trafia jednak na silne stanowiska przeciwnika, których nie udaje się zdobyć, licząc, że w końcu znajdzie punkt możliwy do odbicia małym nakładem żołnierzy i sprzętu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wyjaśniał estoński generał, taka taktyka może wynikać ze świadomości braków w sprzęcie i armii Federacji Rosyjskiej. Mõts zauważa, że choć w istocie Rosjanie dysponują odpowiednimi siłami, aby zbombardować wspomniany Charków, to nie mają wystarczających wojsk, aby przejąć miasto. Z tego też względu próbują w wielu różnych punktach znaleźć okazję, aby przedostać się dalej i przesunąć front.
Warto zaznaczyć, że skutki stosowania taktyki ameby widać w Rosji już od dawna. Jednym z nich jest fakt, iż Rosji dramatycznie kurczą się zapasy maszyn. Jeszcze kilka dni temu Forbes podawał, że przemysł zbrojeniowy Federacji Rosyjskiej nie jest w stanie produkować wystarczająco dużo czołgów i pojazdów opancerzonych, aby pokryć straty ponoszone w Ukrainie. Choć bezpośrednio straty czołgów nie muszą świadczyć o tym, jaką taktykę stosuje Rosja w walkach, świadczą już o tym nagrania przedstawiające samotne lub walczące w niewielkich grupach maszyny w towarzystwie żołnierzy – rolą niewielkich zespołów jest znajdowanie słabych punktów w obronie Ukrainy, co jednak zwykle kończy się fiaskiem dla Rosjan.
Zobacz także
Przypomnijmy, że w ostatnim czasie jednymi z liczniejszych maszyn dostarczanymi na front w Ukrainie są przestarzałe już czołgi T-62M, które wyposażono w armatę kal. 115 mm i pociski 9K116-2. To połączenie nieodpowiadające dzisiejszym standardom militarnym – szczególnie w świetle tego, że za zdolności defensywne odpowiada w tych pojazdach słabe opancerzenie, które sprawia, że czołg jest bezbronny wobec większości zachodnich konstrukcji wykorzystywanych w Ukrainie.
Regularnie też w sieci pojawiają się nagrania przedstawiające czołgi T-90M Proryw zmierzające na front. To z kolei najnowocześniejsze seryjnie produkowane maszyny Putina, które mają do dyspozycji armatę 2A46M-5 kal. 125 mm, jednak wciąż jest to maszyna, która – będąc wykorzystana w walce opartej na taktyce ameby – jest łatwym celem.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski