Sztuczna inteligencja oceni twoją pracę albo cię w niej zastąpi. I powinieneś się z tego cieszyć

Bycie prześwietlanym przez oko pracodawcy jest dla większości ludzi raczej nieprzyjemnym aspektem ich codzienności. Ale może stać jeszcze nieprzyjemniejszym. Wystarczy, że oprócz szefa-człowieka będzie jeszcze szef-komputer, oceniający nasz wygląd i zachowanie

Sztuczna inteligencja oceni twoją pracę albo cię w niej zastąpi. I powinieneś się z tego cieszyć
Źródło zdjęć: © Getty Images

08.10.2019 18:05

W Wielkiej Brytanii właśnie po raz pierwszy użyto sztucznej inteligencji i algorytmów rozpoznawania ekspresji twarzy w celach rekrutacji. Brzmi stresująco, prawda?

Zanim jednak w głowie pojawi się myśl, że to tylko Wielka Brytania, a my jesteśmy w Polsce i wystarczy nam nasza zwykła rekrutacja z nieśmiertelną negocjacją wynagrodzenia w ciemno (akurat z tym Brytyjczycy nie muszą się męczyć, jawna kwota przy propozycjach o prace to u nich raczej standard) lub w przypadku już zatrudnionych, krytyczne oko szefa, to niestety trzeba nadmienić, że Polska także idzie w takim kierunku.

Uśmiech proszę

Na eksperymenty z weryfikowaniem swoich pracowników przez sztuczną inteligencję zdobył się ostatnio bank PKO BP, a teraz podążył za nim sopocki Urząd Miasta.

W tych przypadkach mówimy konkretnie o jednym aspekcie oceniania postawy pracowników – uśmiechu. Sensory ustawione na biurkach i rozpoznające w jakiej ilości pracownicy i ich interesanci obdarzają się wzajemnym bananem na twarzy, mają pomóc w poprawieniu jakości obsługi klienta.

Motywacją – zarówno w przypadku używania tego narzędzia w wyżej wspomnianym banku, jak i w urzędzie – ma być system nagród, który przyznaje takowe za poszczególną liczbę uśmiechów. Co jednak pozytywne, w przypadku Sopockiego magistratu mają być one przekazane na cele charytatywne.

Jeśli mówimy o bankach to wykorzystanie sztucznej inteligencji to nie nowość, a element systematycznych przeobrażeń – chatboty nie tylko dla klientów, ale także wykorzystywane w procesach HR-owych, to tylko najbardziej widoczny wierzchołek góry technologicznej.

Trzeba jednak przyznać, że przyklejenie sobie uśmiechu do twarzy i chatboty to pikuś w porównaniu do tego, co szykuje wcześniej wspomniana brytyjska firma Unilever.

Międzynarodowy gigant życzy sobie, żeby kandydaci nagrywali wideo, w którym odpowiadać będą na pytania rekrutacyjne, a gotowe nagrania zostaną przekazane w robotyczne łapska algorytmu. Ten swoimi umiejętnościami przeanalizuje je na podstawie "około 25 tys. fragmentów twarzy i informacji zebranych z poprzednich wywiadów z tymi, którzy po rekrutacji okazali się dobrymi pracownikami."

Powiało chłodem.

Tym bardziej, jeśli dołożymy do tego jeszcze opinie ekspertów, mówiące o tym, że długofalowym efektem stosowania takiego algorytmu będzie po prostu produkowanie uprzedzeń i faworyzowanie tych kandydatów, którzy umieją być pewni siebie przed kamerą, ale niekoniecznie okażą się najlepsi w swojej pracy.

Orwell? Niekoniecznie

Zanim jednak zaczniemy ogłaszać, że urzeczywistnianie wizji powieści Orwella i serialu Black Mirror właśnie się rozpoczęło, lepiej jednak na chwilę się wstrzymać. A to dlatego, że sztuczna inteligencja bywa szkodliwa, kiedy jest, jak powyżej… niefortunnie używana przez ludzką inteligencję.

Oczywiście, trzeba się pogodzić z faktem, że rozwój tej technologii w dalekiej przyszłości nie tylko uprzykrzy nam życie w niekoniecznie mądry sposób, ale dla wielu zawodów będzie oznaczał śmierć - badacze prognozują, że spotka to takie profesje, jak m.in. telemarketer, kurier, księgowy, recepcjonista, korektor, rolnik, czy… lekarz.

Ale właśnie zwróćmy uwagę na ostatnią z wymienionych profesji - lekarza. Jest to bardzo znacząca informacja (nie odbierając nic pozostałym wymienionym zawodom), nikogo nie musimy przekonywać, że odpowiednia ilość wykwalifikowanych w tym zawodzie ludzi, jest niezbędna dla odpowiedniego funkcjonowania każdej społeczności. I nikogo też nie trzeba przekonywać, że w naszym kraju lekarzy brakuje.

Jednym z rozwiązań tego problemu jest oczywiście zwiększenie liczby miejsc na studiach medycznych. Ale to nie wystarczy. Potrzeba jeszcze innej metody. Potrzeba sztucznej inteligencji.

Wiedzą o tym Chiny, które według rankingu OCED z 2017 roku, są trzecim krajem na świecie pod względem najmniejszej liczby lekarzy na mieszkańca - 1,8 lekarza na 1000 osób. Dlatego na wielką skalę inwestuje się w tym kraju w narzędzia, które będą diagnozować m.in. zaburzenia wzroku czy problemy dermatologiczne.

Anglicy natomiast zaprzęgają sztuczną inteligencję do skrócenia kolejek do lekarzy. Opracowywane narzędzia mają służyć do określenia, jak krytyczny jest przypadek każdego pacjenta, tak żeby cięższe przypadki mogły zostać przesuwane na początek kolejki.

A to tylko dwa przykładowe, z niezliczonej ilości zastosowań sztucznej inteligencji w medycynie. Często potrafi ona nie tylko zastąpić profesjonalnie wykwalifikowanych ludzi, ale wręcz wykonać coś po prostu skuteczniej.

Dlatego zamiast bać się technologii, dajmy jej szansę. Algorytmy są tak mądre, jak dane, które się do niech wprowadzi. I o to musimy zadbać - przyglądajmy się dobrze ludziom, którzy te dane wprowadzają.

sztuczna inteligencjatechnologiatechnologie i nauka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)