"Sen o superbroni". Tak narodziła się niszczycielska taktyka

"Sen o superbroni". Tak narodziła się niszczycielska taktyka

Bombowiec B-52 zrzucający bomby.
Bombowiec B-52 zrzucający bomby.
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | USAF - U.S. Air Force
Norbert Garbarek
09.05.2023 14:50

Przedstawiamy fragment książki "Już nie żyjesz. Historia bombardowań" napisanej przez Svena Lindqvista. To nie tylko powieść o jednej z najbardziej niszczycielskich taktyk wojennych, ale też zahaczająca o szereg tematów związanych ze strategią oraz fantastyką naukową.

Sen o superbroni

10 grudnia 1903 roku (tydzień przed tym, jak oderwał się od ziemi pierwszy samolot), małżeństwo Curie odebrało Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Wykazali, że materiał radioaktywny jest w stanie wyzwolić ogromną energię.

Do owego odkrycia doszło w zawrotnym tempie. Przypadkowe odkrycie promieniowania przez Wilhelma Röntgena w 1895 roku uruchomiło łańcuch zdarzeń: już w następnym roku Henri Becquerel opisał radioaktywność uranu, w 1897 Joseph John Thomson odkrył "planety" jądra atomowego – elektrony – a w 1903 Maria Skłodowska-Curie odkryła rad i polon. I już w tym samym roku przyszły laureat Nagrody Nobla Frederick Soddy wygłosił dla Korpusu Królewskich Inżynierów wykład na temat wykorzystania energii jądrowej w produkcji superbroni.

Wizja broni atomowej nikogo wówczas szczególnie nie przerażała, ponieważ wszelkiej broni, co do zasady, używano przede wszystkim w koloniach i nie stanowiła ona poważnego zagrożenia dla spokojnych i ułożonych Europejczyków. Można było zatem popuścić wodze fantazji i bawić się myślą o superbroni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

1927

Powieści science fiction z dwudziestolecia międzywojennego często opisywały sposób, w jaki cywilizowani ludzie, bombardując się nawzajem, cofają ludzkość z powrotem do czasów barbarzyńskich. W książkach traktujących o superbroni możemy zaobserwować odwrotną tendencję. Cudowny wynalazek zapewnia pokój i rozkwit cywilizacji.

Zarazem powieści te co rusz przestrzegają przed "majstrowaniem przy prawach natury" albo ryzykiem dostania się superbroni w "niepowołane ręce". Poza tym dominuje w nich nastrój triumfu. Jedynie w kilku przypadkach autorzy zauważają, że taki cudowny wynalazek może stanowić zagrożenie również dla zwycięzcy.

Wczesnym tego przykładem jest powieść The Pallid Giant [Blady olbrzym] amerykańskiego biznesmena i pisarza Pierreponta Burta Noyesa, wydana w 1927 roku i wznowiona dziewiętnaście lat później pod tytułem Gentlemen: You Are Mad! [Panowie, postradaliście rozum!]. Skuteczność opisanej w niej superbroni okazuje się tymczasowa, ponieważ opiera się na równowadze sił, która w każdym momencie może zostać zachwiana.

"– Nauka ostatecznie stworzyła narzędzie totalnego zniszczenia, Klepton-Holorif! To broń, z pomocą której, jeśli tylko tego zapragniemy, zmieciemy z powierzchni ziemi całą ludzkość, każdy przejaw życia".

Po cóż ktoś miałby chcieć sięgnąć po taką broń?

"– Nie obawiam się, że nasi wrogowie pragną nas zabić. Nawet oni nie są tak podli, by życzyć sobie milionów ofiar. Obawiam się ich strachu. Lękam się, iż nie pozwolą nam dalej żyć, wiedząc czy choćby tylko przypuszczając, że posiadamy tak śmiercionośną broń. (…) Wszystko jest gotowe. Trzydzieści z najszybszych "maszyn powietrznych" zostało wyposażonych w Klepton-Holorif. Zanim słońce zajdzie po raz drugi, zamienią całą ziemię poza granicami Sra w pozbawioną wszelkich oznak życia pustynię.

– Atak, jaki im szykujesz, uderzy w wielu niewinnych ludzi. A jeśli stracimy kontrolę, może dotknąć również nas".

Argument ten wybrzmiewa bez echa. Owa nowego rodzaju obawa, lęk przed strachem kogoś innego, może zawładnąć nawet duszą największych pośród ludzi, zmieniając ich w morderców.

"– Ja, Rao, syn Ramila, na własne oczy widziałem zagładę ludzkości, widziałem ostatnie ludzkie dziecko ginące straszliwą śmiercią. (…) Ja, Rao, syn Ramila, jestem ostatnim z ludzi. Gdy patrzę na pustynię, w którą człowiek obrócił to, co niegdyś nazywano światem, jestem gotowy na śmierć".

1932

"Blady olbrzym" Noyesa powrócił pięć lat później w opowiadaniu amerykańskiego autora Carla W. Spohra zatytułowanym The Final War [Ostatnia wojna] opublikowanym w czasopiśmie science fiction "Wonder Stories". Światem przyszłości rządzą dwa supermocarstwa. Pokój jest zagwarantowany dzięki wzajemnemu odstraszaniu. Ostatecznie jednak jedna strona napada na drugą, przypuszczając nagły, niszczycielski atak.

Przeciwnik odpowiada równie brutalnie i dochodzi do eskalacji konfliktu. Rok po roku wynajdowana jest coraz skuteczniejsza broń, wszystkie wielkie miasta zostają obrócone w zgliszcza, życie szuka schronienia pod ziemią, gdzie ludzie muszą walczyć o przestrzeń ze stadami karaluchów i szczurów.

W końcu pewien drobny, garbaty naukowiec wynajduje broń rozstrzygającą – bombę jądrową. Pojmuje wagę swojego odkrycia i próbuje je zataić przed wojskiem, ale informacje na jej temat zostają wykradzione przez szpiega i dostarczone wrogiemu mocarstwu. Naukowiec zostaje poddany torturom przez służby własnego państwa i w końcu zdradza swoją tajemnicę. Po obu stronach rusza masowa produkcja superbroni, lecz gdy jest już gotowa, nikt nie ma odwagi jej użyć, ponieważ obaj przeciwnicy są uzbrojeni po zęby.

Ostatecznie dochodzi jednak do tego, co nieuniknione. Pewien oficer w obliczu nieuchronnej utraty swojej małej jednostki w konwencjonalnej walce wciska czerwony guzik i detonuje atomową broń taktyczną. Wróg odpowiada tym samym. Wkrótce ruszają na siebie floty bombowców. Nikt nie może już zapobiec zbiorowemu samobójstwu. Logika skutecznego odstraszania opiera się bowiem na założeniu, że odwet następuje natychmiast i jest nieunikniony. Jeśli ta strategia poniesie klęskę, oznacza to, że już nie da się uniknąć wzajemnego wyniszczenia. Następuje upadek cywilizacji.

"Plany realizowano nawet wówczas, gdy ich twórcy o żądnych władzy umysłach leżeli martwi w swoich głębokich podziemnych bunkrach. Nie było już sztabów ani rządów, istniały już tylko rozkazy, które, raz wydane, musiały zostać wypełnione".

1932

Wnikliwa analiza dylematu odstraszania nuklearnego przeprowadzona przez Spohra ukazała się w tym samym roku (1932), w którym James Chadwick odkrył neutron, a Carl Anderson antyelektron zwany pozytonem. John Cockcroft i Ernest Walton rozszczepili jądro atomu litu i uzyskali dwie cząstki alfa. Rok wcześniej Ernest Lawrence uruchomił w Berkeley pierwszy cyklotron, a na uniwersytecie Columbia Harold Urey odkrył deuter.

Rok 1932 (w którym przyszedłem na świat) oznaczał dla ludzkości wielki skok ku przyszłości opisanej już przez Spohra.

1938–1939

Lata 1938–1939 były w dziedzinie fizyki jądrowej momentem przełomowym. Lise Meitner, fizyczka jądrowa żydowskiego pochodzenia, zmuszona do ucieczki z ojczystej Austrii, rozumiała wagę eksperymentu, jakiego dokonali w Berlinie Otto Hahn i Fritz Strassmann – nie zdając sobie sprawy z tego, co się stało, rozszczepili jądro atomowe.

Wiadomość ta wywołała wielkie poruszenie w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyemigrowało wielu żydowskich naukowców uciekających przed nazizmem. W marcu 1939 roku pochodzący z Węgier Leó Szilárd wykonał eksperyment mający dowieść, że możliwa jest reakcja łańcuchowa (proces, podczas którego jedno rozszczepienie atomu wywołuje następne). W sierpniu grupa naukowców z Albertem Einsteinem na czele wystosowała list do prezydenta Roosevelta z ostrzeżeniem, że Hitler może skonstruować bombę atomową.

6.12.1941

W marcu 1940 roku Einstein znów napisał do Roosevelta, przypominając mu o możliwości powstania nowego rodzaju broni. W odpowiedzi Departament Obrony przeznaczył całe sześć tysięcy dolarów na badania nad superbronią, w którą nie wierzył żaden wojskowy.

W marcu 1941 grupie młodych fizyków z Kalifornii udało się przerobić uran na pluton. Uzyskawszy pół mikrograma plutonu, zaczęli bombardować go powolnymi neutronami i stwierdzili, że da się go rozszczepić. Utworzono brytyjsko-amerykańską grupę naukową i 6 grudnia 1941 roku, dzień przed japońskim atakiem na Pearl Harbor, Stany Zjednoczone postanowiły zainwestować w broń jądrową.

1941

Decydenci zapewne nie czytali powieści science fiction. Gdyby tak było, dowiedzieliby się czegoś od Stevena Krane’a, bohatera książki amerykańskiego autora Alfreda Bestera, wydanej w 1941 roku i zatytułowanej Adam And No Eve [Adam bez Ewy], który to bohater, wlokąc się na czworakach po spalonej ziemi, próbuje się dostać nad brzeg oceanu.

Jest jedynym ocalałym na zgliszczach pozostałych po nuklearnej reakcji łańcuchowej. Przypadkowo wynalazł katalizator rozbijający atomy żelaza i wytwarzający w ten sposób gigantyczne ilości energii. Doświadczeni naukowcy go ostrzegali, lecz on nie słuchał ich rad.

W konsekwencji zniszczył cały świat. Wszyscy ludzie zginęli, a wraz z nimi zniknęło całe życie na Ziemi. Krane zjada ostatni prowiant, jaki mu pozostał, i odrzuca puszkę. "Ostatni posiłek ostatniej żywej istoty. Końcowy akt w dramacie metabolizmu".

Jego jedyną nadzieją jest dotarcie do oceanu, gdzie jego rozpadające się ciało stanie się pożywieniem dla mikroorganizmów zdolnych odrodzić życie na Ziemi. "Miały strawić jego gnijące resztki. Miały pożreć się nawzajem. Miały się przystosować. (…) Miały rosnąć, pączkować, ewoluować". Wzbogacony ciałem Krane’a ocean, matka wszelkiego życia, znów miała wydać je na świat.

1941

W wydanym w tym samym roku opowiadaniu Roberta Heinleina zatytułowanym Solution Unsatisfactory [Niezadowalające rozwiązanie] Niemcy wygrywają wojnę. Wówczas Stany Zjednoczone przekazują Wielkiej Brytanii pewną ilość broni ostatecznej, radioaktywnego pyłu, wystarczającą do unicestwienia ludności całego Berlina.

Zanim Amerykanie wydadzą zgodę na jej użycie, o wszystkim zostaje powiadomiony niemiecki ambasador. Samoloty zrzucają z nieba nad Berlinem ulotki ze zdjęciami obrazującymi skutki działania broni, nawołujące do opuszczenia miasta.

"Zanim otworzyliśmy ogień, trzykrotnie krzyknęliśmy «Halt!». Nie sądzę, by prezydent wierzył w to, iż nasze ostrzeżenia zadziałają, ale byliśmy moralnie zobligowani do takiej próby".

Bomby z pyłem spadają na Berlin. Giną wszyscy mieszkańcy miasta. Narrator ogląda filmy ukazujące ich śmierć. "Jeśli kiedykolwiek miałem duszę – pisze – zostawiłem ją w tamtym pomieszczeniu z projektorem i od tamtego czasu już jej nie mam".

Po porażce Niemiec pojawia się pytanie, co zrobić z bronią, która może unicestwić całą ludzkość. Czy należy ją przekazać demokratycznej międzynarodowej organizacji?

Wykluczone, oznaczałoby to oddanie jej w ręce czterystu milionów Chińczyków i trzystu milionów Hindusów "mających na temat głosowania i odpowiedzialności społecznej takie samo pojęcie, jak pchła", stwierdza Heinlein. Nawet bez tak rasistowskiego podejścia do zdolności politycznych Azjatów, jak u Heinleina, można się zastanawiać nad zasadnością demokratycznej kontroli, która automatycznie oddawałaby Azji władzę nad innymi częściami świata.

A skoro trzeba ograniczyć demokrację, to gdzie owa granica ma przebiegać? Powierzenie możliwości władania nad życiem i śmiercią któremuś z rywalizujących ze sobą mocarstw to ryzykowna gra, analizuje dalej Heinlein. I dochodzi do wniosku, że broń jądrowa wymaga międzynarodowej wojskowej dyktatury z mądrym i mającym dobre zamiary Amerykaninem na czele.

Heinlein, jeden z najpoczytniejszych autorów świata, często dawał wyraz swemu przekonaniu, że zwyczajni ludzie są za głupi, by współuczestniczyć w rządzeniu swoim krajem. Nieracjonalna i ulegająca emocjom masa powinna być kontrolowana przez elity. Zdaniem Heinleina demokracja jest przestarzałą formą rządów i powinna zostać zastąpiona nową, efektywniejszą formą sprawowania władzy.

Jednak nawet taki antydemokrata jak Heinlein opisuje dyktaturę opartą o broń jądrową jako rozwiązanie niesatysfakcjonujące – nie tylko w tytule opowiadania, ale również w zawartej w nim doktrynie:

"Nie mógłbym być szczęśliwy w świecie, w którym jeden człowiek lub grupa ludzi posiada władzę decydowania o moim i twoim życiu, o życiu naszych sąsiadów, wszystkich ludzi i zwierząt, każdego żywego stworzenia. Nikt nie powinien jej mieć".

W sierpniu 1942 roku, kiedy Niemcy święcili największe wojenne sukcesy, w Stanach Zjednoczonych wystartował projekt Manhattan. W listopadzie przedsiębiorstwo Westinghouse dostarczyło na jego potrzeby trzy tony czystego uranu. Enrico Fermi i Leo Szilárd rozpoczęli budowę reaktora.

2 grudnia 1942 roku o godzinie 15:30 przeprowadzili w nim pierwszą reakcję łańcuchową. Szilárd powiedział później: "Uścisnąłem rękę Fermiemu i oznajmiłem, że ten dzień przejdzie do historii ludzkości jako jeden z najczarniejszych".

Mimo to zarówno on, jak i jego koledzy pracowali dalej – ze strachu przed tym, że naukowcy Hitlera okażą się szybsi. Kiedy porażka Niemiec majaczyła już na horyzoncie i powoli stawało się jasne, że Hitler nie ma żadnej suberbroni, sytuacja się zmieniła. Szilárd napisał do Roosevelta list, w którym ostrzegał go przed obustronnym terrorem, do jakiego doprowadziłoby użycie broni jądrowej.

Roosevelt zmarł, zanim go otrzymał.

11.06.1945

Następca Roosevelta, Harry Truman, nie wziął sobie do serca ostrzeżeń naukowców. Niemcy zostały pokonane, a bomba atomowa miała zakończyć wojnę z Japonią i "zrobić wrażenie na Rosjanach", jak określił to sekretarz stanu USA James Francis Byrnes, adresując swoje słowa do Szilárda.

Naukowcy z Chicago jednak się nie poddawali. 11 czerwca 1945 roku pojawił się słynny Franck Report, dokument podpisany przez kilku najwybitniejszych fizyków, stanowczo sprzeciwiających się użyciu bomby atomowej. "Jeśli Stany Zjednoczone jako pierwsze użyją owej broni masowego unicestwiania ludzkości, będzie to dla nich oznaczało utratę poparcia światowej opinii publicznej, przyśpieszenie wyścigu zbrojeń oraz położenie na szali możliwości osiągnięcia międzynarodowego porozumienia w sprawie kontroli tego typu broni w przyszłości".

Truman skierował pytanie o sposób wykorzystania bomby atomowej specjalnemu komitetowi pod przewodnictwem sekretarza wojny Henry’ego Stimsona. Komitet zadecydował, że Japończycy nie zostaną ostrzeżeni, że atak nie zostanie przypuszczony na tereny zamieszkiwane przez cywili, jednakowoż jego celem będzie "znaczący obiekt przemysłu zbrojeniowego zatrudniający dużą liczbę pracowników, otoczony osiedlami robotniczymi".

Założenie to było sprzeczne samo w sobie (osiedle mieszkalne jest obiektem cywilnym) i nierealistyczne (skutki wybuchu bomby nie mogły się ograniczyć do konkretnej dzielnicy). Tak naprawdę za cel wybrano sam środek miasta.

"Już nie żyjesz. Historia bombardowań". Okładka książki.
"Już nie żyjesz. Historia bombardowań". Okładka książki.© Wydawnictwo W.A.B.

"Już nie żyjesz. Historia bombardowań". Sven Lindqvist

Ubiegły wiek obfitował w jedną z najbardziej niszczycielskich taktyk wojennych, jakie zna historia. Bombardowanie narodziło się za sprawą ataku ręcznym granatem Haasen, którego pierwszego listopada 1911 r. dopuścił się porucznik Giulio Gavotti nad oazą Tagiura w północnej Afryce.

Laureat wielu nagród literackich Sven Lindqvist prowadzi czytelnika książki "Już nie żyjesz. Historia bombardowań" przez szereg ważnych w historii konfliktów militarnych, w tle których pojawiają się bombardowania. Opowieści można poznawać chronologicznie lub tematycznie, a to z uwagi na obecność specjalnego klucza.

Opowieść Lindqvista spodoba się każdemu, nie tylko zainteresowanym historią wojskowości. W książce "Już nie żyjesz. Historia bombardowań" wydawanej przez Wydawnictwo W.A.B. znalazły się też tematy związane ze strategią, ewolucją prawa międzynarodowego, ale też fantastyką naukową z przełomu wieków. To dzieło, który przybliży do historii ludzkich konfliktów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)