Samolot E‑8 Joint STARS. Latające oczy i uszy amerykańskiej armii
Co zapewnia amerykańskiej armii przewagę na polu bitwy? Obok nowoczesnego sprzętu kluczowe jest rozpoznanie i wgląd w działania nieprzyjaciela. Rolę oczu i uszu wojska pełnią od lat samoloty Northrop Grumman E-8 Joint STARS. Co potrafią te niezwykłe maszyny?
Bitwa o Al-Chafdżi
Tak wielkiej klęski iraccy dowódcy nie mogli przewidzieć nawet w najgorszych koszmarach! Rozbite oddziały, wielkie straty w ludziach i sprzęcie, a także wyjątkowo demoralizująca niemoc wobec działań przeciwnika – wszystko to stało się udziałem Irakijczyków podczas bitwy o miasto Al-Chafdżi.
Ta zaczęła się niczym "mała, zwycięska wojenka". Podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, głównie w celach propagandowych, Saddam Husajn postanowił zaatakować terytorium Arabii Saudyjskiej. W praktyce oznaczało to zajęcie przygranicznego, ewakuowanego wcześniej, a zarazem mało istotnego miasteczka.
W rejonie Al-Chafdżi nie było większych sił koalicji antyirackiej. W pobliżu pozostały tylko pododdziały sił specjalnych i Marines, a także obserwatorzy odpowiedzialni za naprowadzanie artylerii. Po zajęciu miasta przez Irakijczyków, dowodzący siłami koalicji gen. Norman Schwarzkopf szybko zorganizował odsiecz.
W kilkudniowej, rozpoczętej 29 stycznia 1991 r. bitwie oddziały irackie zostały rozbite, a armia Saddama Husajna, uznawana wówczas za czwartą na świecie - skompromitowana. Al-Chafdżi zostało odbite, a straty sięgały 80 proc.! Koalicja antyiracka straciła tylko kilka pojazdów i kilkudziesięciu żołnierzy, w znacznej części od własnego ognia.
Widzieć nie będąc widzianym
Co było sekretem skuteczności współdziałających wojsk Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej i Kataru, które odbiły Al-Chafdżi? Przewaga w jakości sprzętu? Wyszkolenie? Wyższe morale?
Wszystko to miało znaczenie, ale warto podkreślić, że znaczna część irackich sił została rozbita, zanim w ogóle zdołała dotrzeć na pole bitwy. Było to zasługą lotnictwa, ale ono także musiało wiedzieć co, kiedy i gdzie atakować.
Kluczem do zrozumienia irackiej klęski okazują się samoloty E-8 Joint STARS (JSTARS - Joint Surveillance Target Attack Radar System), czyli oczy i uszy amerykańskiej armii. Są to zmodyfikowane Boeingi 707-300, wyposażone są w zaawansowany sprzęt rozpoznawczy. Kluczowym elementem wyposażenia jest wielofunkcyjny radar, umieszczony w specjalnej owiewce pod kadłubem. Dzięki niemu samoloty mogą monitorować teren o powierzchni 50 tys. kilometrów kwadratowych.
W zależności od trybu pracy radaru E-8 Joint STARS może wykrywać nieruchome i jadące pojazdy, zarówno kołowe jak i gąsienicowe. Lokalizuje budynki i różnego rodzaju instalacje. Rozpoznaje też ukształtowanie terenu, a także wszelkie obiekty latające – od samolotów, poprzez śmigłowce po (po modernizacjach) niewielkie drony.
Technologiczna nowinka
Podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej była to nowość – Amerykanie dysponowali dwoma maszynami tego typu. Ich priorytetem było poszukiwanie mobilnych wyrzutni rakiet Scud, które spędzały sen z powiek amerykańskim sztabowcom.
Nic dziwnego – po przeprowadzonych w Iraku modyfikacjach Scudy (w lokalnej, dysponującej większym zasięgiem wersji Al-Hussein) były w stanie razić cele w obrębie Zatoki Perskiej i na Bliskim Wschodzie, w tym w Izraelu.
Swój potencjał pokazały nieco później, gdy jeden ze Scudów uderzył w zlokalizowane w Arabii Saudyjskiej, amerykańskie koszary w Dahran (arab. Az-Zahran). Zginęło wówczas 28 żołnierzy, a blisko setka odniosła rany. Broniący obiektu zestaw Patriot okazał się nieskuteczny co – jak wynikało z późniejszego dochodzenia – było wynikiem błędów w oprogramowaniu.
Drugim z zadań, postawionych przed samolotami JSTARS, było śledzenie ruchów jednostek irackiej Gwardii Republikańskiej – formacji uważanej wówczas za największe zagrożenie, o najwyższym morale i wyszkoleniu.
Niemoc Irakijczyków
Nic dziwnego, że iracki rajd na Al-Chafdżi pozostał początkowo nierozpoznany. Po zajęciu miasta przez Irakijczyków sytuacja zmieniła się diametralnie. Wściekły król Arabii Saudyjskiej, Fahd bin Abdul Aziz, uznał to za osobistą zniewagę i domagał się od Amerykanów, aby ogniem artylerii i nalotami zrównali całe miasto z ziemią.
Dowódcy koalicji mieli jednak bardziej racjonalny pomysł. Podczas gdy na ziemi trwały walki o miasto, z zajętego przez Irak Kuwejtu ruszyły znaczne siły, aby wesprzeć walczące wojska. To właśnie wówczas samoloty JSTARS pokazały, ile są warte.
Irackie kolumny zostały z daleka wykryte i rozpoznane, a precyzyjnie naprowadzane lotnictwo – w wyspecjalizowane w takich działaniach samoloty C-130 Gunship – dosłownie zmiotły z powierzchni ziemi nadchodzącą odsiecz. Oddziały irackie były niszczone na długo przed tym, zanim zdołały dotrzeć na pole walki i w jakikolwiek sposób zagrozić siłom koalicji.
Misje na całym świecie
Po wojnie w zatoce popularny stał się pogląd, że w znacznej mierze wygrało ją lotnictwo. To tylko częściowo prawda – kluczowe okazało się rozpoznanie, dzięki któremu zarówno lotnictwo, jak i reszta siła koalicji, mogły precyzyjnymi uderzeniami niszczyć kolejne oddziały irackiej armii.
Spektakularny początek służby samolotów E-8 Joint STARS był pierwszą z wielu operacji, w których brały udział. Po wojnie w Zatoce wykorzystywano je m.in. podczas natowskich operacji na Bałkanach, a także podczas amerykańskiej inwazji na Irak i podczas późniejszych działań w tym kraju.
Prowadzono również testy systemu w Afganistanie, gdzie JSTARS miał wykrywać nie tylko pojazdy, ale także niezmotoryzowane, piesze grupy przeciwników. Maszyny E-8 Joint STARS znalazły się także w Korei, gdzie nadzorowały przebieg manewrów północnokoreańskiej armii.
Poszukiwania następcy
Po blisko 30 latach służby zapadła decyzja o wycofaniu E-8 Joint STARS i zastąpieniu ich rozwiązaniem bardziej przystającym do współczesnych wyzwań. Jaki będzie następca?
Prace nad nim prowadzono od lat, m.in. w należących do koncernu Lockheed Martin zakłady Skunk Works. Jednym z założeń, które testowano, było szerokie wykorzystanie sztucznej inteligencji, która zajmowała się zbieraniem i przetwarzaniem danych. Algorytmy decydowały też o sposobie wykorzystania informacji tak, aby jak najlepiej zrealizować cel misji.
Personel potrzebny do obsługi systemu zmniejszono tym samym z kilkunastu (a nawet ponad 20) osób do zaledwie kilku. Ich zadaniem byłby nadzór nad algorytmami zarządzającymi polem walki, jak zatwierdzanie kluczowych decyzji czy przestrzeganie reguł prowadzenia wojny. Wśród potencjalnych następców wymieniana była również wersja samolotu Boeing P-8 Poseidon.
Ale następcy nie będzie. A raczej nie będzie go w postaci kolejnego, nowocześniejszego, samolotu.
Rozproszone zarządzanie polem walki
Amerykańscy analitycy doszli bowiem do wniosku, że tradycyjnie rozumiany system zarządzania polem walki, znajdujący się w jednym samolocie, jest zbyt wrażliwy na zakłócenia i zniszczenie.
Dlatego bezpośredni następca E-8 Joint STARS nie będzie rozwijany. Zamiast kolejnego samolotu postanowiono uruchomić program o nazwie Advanced Battle Management System.
Zakłada on, że informacje o przeciwniku będą pozyskiwane z wielu rozproszonych źródeł, w tym licznych bezzałogowców różnych typów. Już teraz – w ramach programu – przeznaczono środki m.in. na rozwój dronów MQ-9. Takie rozwiązanie ma być nie tylko tańsze w obsłudze, ale także mniej podatne na zakłócenia i przeciwdziałanie przeciwnika, a także na różnego rodzaju awarie czy wypadki.
Zanim Advanced Battle Management System uzyska gotowość do działania, samoloty JSTARS nadal będą wykonywać swoje zadania co najmniej do połowy lat 20. Biorąc pod uwagę złożoność programu Advanced Battle Management System, można założyć, że swoją służbę będą pełnić znacznie dłużej.