Cudem ocalał z zatopionego U‑boota. Przeżył tylko dlatego, że koledzy o nim zapomnieli
U-68 był prawdziwą legendą Kriegsmarine. Jego załoga należała do 10 najskuteczniejszych w całej U-Bootwaffe. Podobnie jednak, jak większość niemieckich okrętów podwodnych, również i on został ostatecznie zatopiony przez aliantów, stając się żelazną trumną dla służących na nim marynarzy. Tylko jednemu udało się przeżyć… ponieważ koledzy o nim zapomnieli.
Okręt U-68 trafił do służby w lutym 1941 roku. W trakcie kolejnych trzech lat zapisał na swoim koncie szereg sukcesów, posyłając na dno 33 jednostki wroga o łącznej pojemności 197 998 BRT.
Ostatni rejs
Przytłaczającą większość z nich – aż 27 o pojemności 170 171 BRT – zatopiono w pierwszych dwóch latach, gdy dowódcą U-68 był kapitan marynarki Karl-Friedrich Merten. Po tym jak Marten został awansowany, zastąpił go dotychczasowy podkomendny, porucznik marynarki Albert Lauzemis.
W swój dziesiąty i, jak się okazało, ostatni rejs U-68 wyruszył 27 marca 1944 roku. Celem były wody u wybrzeży Panamy, ale przed obraniem na nie kursu okręt miał wykonać inne powierzone mu rozkazy. Jak czytamy w książce Łukasza Grześkowiaka pt. U-505. Prawda o wojnie na morzu:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do spotkania nie doszło, bo alianccy kryptolodzy przechwycili informację na jego temat i przekazali ją wczesnym rankiem 10 kwietnia do kierowanej przez Daniela V. Gallery’ego grupy poszukiwawczo-uderzeniowej Task Group 21.12. Komandor – który ledwie dzień wcześniej posłał na dno U-515 – nie mógł przepuścić takiej okazji.
Zaatakowali wszystkim co mieli
Od razu rozkazał poderwać maszyny z pokładu lotniskowca USS "Gudalcanal", aby patrolowały okolicę. Wynurzonego U-boota dostrzegł, zasiadający za sterami bombowo-torpedowego avengera, Eugen Wallac. Zgodnie z tym, co podaje Łukasz Grześkowiak pilot natychmiast przystąpił do ataku, wykonując w sumie dwa podejścia, ale "U-68 zdołał schronić się w głębinach oceanu".
Gallery nie zamierzał jednak rezygnować. Znając ogólne położenie wroga skierował tam kolejny trzy maszyny. Późnym popołudniem Richard Gould, pilotujący myśliwiec Grumman F4F Wildcat, zauważył wrogi okręt, który po raz kolejny się wynurzył, aby naładować akumulatory.
Przeżył bo zostawili go na pastwę losu
Poważnie uszkodzony okręt wykonał kolejny zanurzenie awaryjne. Tym razem jednak już nie wypłynął. Po jakimś czasie pozostający na miejscu Wallac doniósł dowódcy, że widzi pojawiające się na powierzchni "szczątki, plamy ropy, kwasu akumulatorowego, torpedowe butle ze sprężonym powietrzem i kilku rozbitków".
Nie cała załoga poszła na dno razem z U-68. Hans Kastrup – jeden z członków obsługi działek przeciwlotniczych – na krótko przed zanurzeniem dostrzegł ciężko rannego towarzysza broni i próbował przenieść go do wnętrza okrętu. Jak czytamy w książce U-505. Prawda o wojnie na morzu:
Wallac widząc unoszących się na wodzie Niemców zrzucił im gumową tratwę ratunkową. Gdy trzy godziny później na miejscu pojawiły się amerykańskie niszczyciele ranny marynarz już nie żył, za to Kastrup miał się dobrze. Jak na ironię przeżył tylko dzięki temu, że koledzy zostawili go na pastwę losu.
Bibliografia
- Clay Blair, Hitlera wojna U-Bootów. Ścigani 1942-1945, Magnum 2014.
- Łukasz Grześkowiak, U-505. Prawda o wojnie na morzu, Bellona 2022.