Amerykańska "Flota Duchów" zmieniła lokalizację. Zawinęła do Japonii
W połowie sierpnia do japońskiego portu w Yokosuce w prefekturze Kanagawa dwa amerykańskie duże okręty bezzałogowe: USV Ragner i USV Mariner. Wizyta tych niecodziennych jednostek w Japonii ma najprawdopodobniej związek z kolejnym etapem ćwiczeń, w ramach których Amerykanie testują koncepcję użycia jednostek działaniach połączonych.
Wraz z pierwszym dniem maja Flota Pacyfiku Stanów Zjednoczonych (USPACFLT) rozpoczęła ćwiczenia o kryptonimie Unmanned Systems Integrated Battle Problem (UxS IBP) 23.1, w ramach których sprawdzono przede wszystkim poprawność użycia dużych uzbrojonych platform bezzałogowych w działaniach sił połączonych oraz potencjalne drogi rozwoju koncepcji stosowania dużych okrętów bezzałogowych. Trzy miesiące później zauważono przebazowanie czterech jednostek: Mariner, Ranger, Sea Hunter oraz Seahawk do bazy amerykańskiej marynarki wojennej Pearl Harbor–Hickam na Hawajach.
Amerykańska "Flota Duchów" przebazowana
Według części ekspertów wizyta amerykańskich bezzałogowców w Japonii może mieć na celu pogłębienie współpracy obronnej Waszyngtonu i Tokio. Część mediów branżowych stwierdziła, że wizyta amerykańskich USV ma duże znaczenie również biorąc pod uwagę rosnące napięcie w regionie.
W końcu flota dużych uzbrojonych okrętów bezzałogowych jest opracowywana przez Amerykanów jako przeciwwaga dla Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Zaledwie kilka dni wcześniej ponad setka chińskich samolotów wojskowych prowadziła działania w bliskiej odległości od wyspy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
ZOBACZ TAKŻE: Czy warto kupić hulajnogę elektryczną Sharp KS4-CEU?
Kontradmirał Casey Moton, dyrektor programu Unmanned and Small Combatants stwierdził, że oddelegowanie dwóch uzbrojonych bezzałogowców w region Indo-Pacyfiku pozwala prowadzić misje patrolowe. Dzięki temu amerykańskie dowództwo nie musi delegować droższych w eksploatacji klasycznych okrętów wraz z ich licznymi załogami, skoro część ich zadań mogą przejąć tańsze jednostki bezzałogowe.
"Flota Duchów" lekarstwem na przewagę ilościową Chin?
W 2018 roku Amerykanie uruchomili program Ghost Fleet Overlord, którego celem jest opracowanie stosunkowo tanich w pozyskaniu i eksploatacji dużych bezzałogowców. Nie byłoby w tym nic szczególnego, w końcu jednostki bezzałogowe odgrywają coraz większą rolę w działaniach na morzu, głównie w zwalczaniu min morskich, jednak amerykańskie USV mają być uzbrojone w wyrzutnie pionowe VLS osiągając przy tym rozmiary od 60 do 90 metrów i wyporność rzędu 2000 ton.
Obecne plany zakładają pozyskanie do dziesięciu dużych nawodnych bezzałogowców LUSV. Pierwsza jednostka miałaby zostać zakupiona w 2025 roku, a dziewięć pozostałych do roku 2028.
Jednocześnie trwają jednak prace nad dookreśleniem ostatecznych wymagań technicznych oraz doktryny użycia USV w zespołach składających się tylko i wyłącznie z platform autonomicznych oraz przy współdziałaniu z załogowymi okrętami. W tym celu w maju 2019 roku, utworzono jednostkę testową SURFDEVRON ONE.
Obecnie testy prowadzone są na czterech bezzałogowcach. Dwa z nich – Ranger oraz Nomad – to dawne statki cywilne, zaadaptowane do nowej funkcji. Najnowszy z USV – Mariner – został wprowadzony do służby w ubiegłym roku i został wybudowany od postaw na bazie wniosków z eksploatacji poprzednich bezzałogowców. Ostatnim z całej czwórki jest trimaran Sea Hunter będący platformą testową dla systemów zwalczania okrętów podwodnych. Kolejna jednostka – Vanguard, bliźniak Marinera, znajduje się w budowie.
Jednostki są w stanie przyjąć na pokład kontenery 20-sto oraz 40-sto stopowe z dodatkowymi pakietami sensorów i uzbrojenia. Dużym atutem jest fakt wyposażenia testowanych bezzałogowców w system zażądania walką Aegis , dzięki czemu dwa lata temu USV Ranger odbywał próbne strzelania z użyciem pocisków przeciwlotniczych SM-6 wystrzelonych z kontenerowych wyrzutni VLS. Bezzałogowce brały również udział w ubiegłorocznej edycji manewrów RIMPAC, skutecznie współdziałając z okrętami bezzałogowymi.
Komandor Scot Searles stwierdził, że do 2050 roku aż czterdzieści procent amerykańskich okrętów będą stanowić jednostki bezzałogowe. Oczywiście wdrożenie technologii bezzałogowych w celu hybrydyzacji US Navy ma pewne implikacje finansowe – USV są łatwiejsze w obsłudze i znacznie tańsze w budowie niż załogowe okręty takie jak niszczyciele czy fregaty. Oczywiście miałyby stanowić tylko i wyłącznie uzupełnienie klasycznych okrętów lub przejąć ich część zadań, a nie w całości je zastąpić.
Duże uzbrojone bezzałogowce pozwolą skierować niszczyciele oraz fregaty do większych, bardziej złożonych misji, a platformy autonomiczne można wykorzystać do stosunkowo prostszych zadań jak patrolowanie obszarów morskich, czy zwalczanie okrętów podwodnych przeciwnika. Oczywiście LUSV będą uzupełniać okręty załogowe, które na długo pozostaną głównym orężem US Navy.
Amerykanie liczą się z ilościową przewagą Chin i wychodzą z założenia, że w obszarze Indo-Pacyfiku bezzałogowe okręty mają mieć duże znaczenie z kilku prozaicznych powodów. Strata bezzałoowca jest mniej bolesna niż dużego okrętu wraz z załogą. Dodatkowo dotychczas powstające w ramach programu "Floty Duchów" jednostki są podobne o statków cywilnych, co utrudniłoby Chinom ich identyfikację. Najbliższe lata z pewnością przyniosą wiele nowości w zakresie dużych i uzbrojonych USV.
Szymon Rutkowski, konflikty.pl