1/5 ludzkości zagrożona życiem w… nieludzkim upale. Przez zmianę klimatu
Z 0,9 do ponad 20% - o tyle za życia wielu z nas może wzrosnąć odsetek ludzi, którzy mieszkają na terenie ze średnią roczną temperaturą przekraczającą 29°C. Normalne funkcjonowanie w takich warunkach jest praktycznie niemożliwe.
14.08.2023 14:29
Średnia temperatura w Polsce wynosiła w poprzednim roku 9,5°C. Z powodu globalnego ocieplenia wzrosła w pół wieku aż o 2°C.
Od krajów najgorętszych wciąż dzieli nas jednak przepaść. Najwyższe średnie temperatury dla całego roku występują w Mali oraz sąsiadujących Burkina Faso i Senegalu. W poprzednich trzech dekadach wynosiły one przeciętnie niemal 29°C.
Jeszcze w 1980 r. z roczną średnią temperatur powyżej 29°C musiało radzić sobie zaledwie 0,3% światowej populacji, czyli 12 milionów ludzi. W 2010 r. były to już 62 miliony, a więc 0,9% populacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Setki milionów lub miliardy
W 2070 r., a więc za życia wielu z nas, sytuacja może wyglądać diametralnie inaczej. Zakładając, że w tym czasie ludzkość osiągnie szczyt populacji sięgający 9,5 miliarda ludzi, narażone na życie w tak trudnych warunkach mogą być setki milionów ludzi. Przynajmniej setki.
Jeśli do tego czasu podwyższymy temperaturę Ziemi o 1,5°C, mowa o 420 milionach osób z 57 państw, czyli 4,5% populacji. Jeśli podgrzejemy planetę o 2,7°C, "wystawione" na taką średnią będą jednak już 2 miliardy ludzi ze 112 państw, a więc 21% osób.
Pierwszy scenariusz oznacza, że głosy naukowców zostaną wysłuchane i ograniczymy globalne ocieplenie właśnie do 1,5°C. Problem w tym, że podjęte w związku z tym zobowiązania polityczne blisko 200 państw nie są realizowane. Dlatego ogrzaliśmy naszą planetę już o 1,2°C, a próg 1,5°C możemy przekroczyć w mniej niż dekadę. I dlatego też o wiele bliżej jest nam do drugiego scenariusza – odpowiada on mniej więcej kierunkowi, w który pchają nas obecne działania polityczne.
Zobacz także
Nie rozwój…
Powyższe wnioski pochodzą z badania opublikowanego niedawno w prestiżowym czasopiśmie Nature Sustainability. Międzynarodowa grupa naukowców analizuje w nim, jak z powodu zmiany klimatu zmieni się tzw. nisza klimatyczna. Pisząc inaczej: ilu ludzi będzie musiało żyć w temperaturach, do których nie jest przystosowane.
W ramach badania skupiono się też na tym, ilu z nich będzie żyło na obszarach, gdzie średnia roczna temperatura przekroczy wspomniane 29°C. Próg ten wybrano nieprzypadkowo. Po jego przekroczeniu normalne funkcjonowanie ludzkiego organizmu jest praktycznie niemożliwe. Trzeba przy tym pamiętać, że mówimy o średniej rocznej temperaturze, a więc czasami będzie o wiele chłodniej, a czasami – o wiele, wiele cieplej.
Jak tłumaczą badacze, takie warunki przekładają się m.in. na łatwiejsze przenoszenie się chorób zakaźnych oraz większą liczbę innych chorób i śmierci. Inne konsekwencje to np. mniejsza wydajność pracy, mniejsza zdolność do uczenia się, więcej problemów w ciąży (w tym poronienia), większa agresja w społeczeństwie, więcej konfliktów i obniżenie plonów w rolnictwie. Tak trudne realia oznaczają też, że ludzie mogą być zmuszeni do migracji i będą próbowali szukać domów gdzie indziej.
- Nisza klimatyczna opisuje miejsce, w którym ludzie kwitną i rozwijali się przez wieki, jeśli nie tysiąclecia. Kiedy są poza niszą, nie rozwijają się - wyjaśnia prof. Tim Lenton z University of Exeter, główny autor badania.
… a przetrwanie
- Ludzie przyzwyczaili się do życia na określonych obszarach w określonych temperaturach. Kiedy sytuacja się zmienia, pojawiają się poważne problemy pod względem np. zdrowia fizycznego, zdrowia psychicznego, przestępczości i niepokojów społecznych - dodaje na łamach "The Guardian" dr Laurence Wainwright z Uniwersytetu Oksfordzkiego, który nie brał udziału w badaniu.
Podobnie wypowiada się związany ze Sztokholmskim Instytutem Środowiska dr Richard Klein, który zajmuje się międzynarodowym ryzykiem klimatycznym. - To badanie bardzo dobrze pokazuje bezpośrednie ludzkie cierpienie, które może spowodować zmiana klimatu. Autorzy nie używają tego słowa, bo odnoszą się do "kosztów ludzkich", ale życie poza niszą oznacza cierpienie z powodu nieznośnie gorącego i prawdopodobnie wilgotnego klimatu - tłumaczy.
Ogromna nierówność
Jak wskazują "The Guardian", to pierwsze badanie, w którym każdego obywatela traktuje się jednakowo. Poprzednie analizy skupiają się w dużej mierze na szkodach ekonomicznych spowodowanych przez zmianę klimatu, co wypaczało je w stronę bogatych.
- Szacunki ekonomiczne prawie zawsze bardziej cenią bogatych niż biednych, ponieważ mają oni więcej aktywów do stracenia i mają tendencję do przedkładania tych, którzy żyją teraz, nad tych, którzy będą żyli w przyszłości. W tym badaniu traktujemy wszystkich ludzi jako równych - tłumaczy prof. Lenton.
I podsumowuje, że takie podejście pokazuje "ogromną nierówność" kryzysu klimatycznego. Z powodu największych zmian w ekstremalnym narażeniu na ciepło najbardziej ucierpią bowiem ludzie z tych państw, które w przeliczeniu na mieszkańca odpowiadają za najmniejsze emisje gazów cieplarnianych.
Przykład? W przypadku ogrzania Ziemi o 2,7°C, w 2070 r. na średnioroczną temperaturę powyżej 29°C narażone będzie 600 milionów Hindusów, 300 milionów Nigeryjczyków i 100 milionów Indonezyjczyków. Jeśli ograniczymy wzrost temperatury Ziemi do 1,5°C, liczba narażonych w tych krajach ludzi spadnie odpowiednio do 90, 40 i 5 milionów.
W Polsce. Niemczech, Japonii, Korei Południowej czy kontynentalnej części USA ludzi zagrożonych życiem w takich temperaturach nie będzie w ogóle. Ani w gorszym, ani w lepszym scenariuszu.
Nie tylko nisza
Klein zwraca przy tym uwagę, że warunki do wspomnianego przez niego "cierpienia" mogą stworzyć też inne konsekwencje zmiany klimatu, nie tylko sam wzrost temperatury.
- Na przykład susza i pustynnienie mogą wystąpić już w niszy klimatycznej, sprawiając, że rolnictwo jest prawie niemożliwe. To samo dotyczy nisko położonych obszarów zagrożonych powodziami i podnoszeniem się poziomu mórz. Innymi słowy, istnieją regiony w niszy klimatycznej człowieka, które mogą stać się niezdatne do zamieszkania z innych powodów - wyjaśnia ekspert.
Nie można też zapominać, że w czasach "globalnej wioski" ilość zależności jest niezliczona. Dlatego zachwiania polityczne, gospodarcze czy środowiskowe w jednej części świata mogą znacząco wpłynąć na to, co dzieje się po drugiej stronie globu. "Międzynarodowa współpraca" nie oznacza tylko tego, że Europa ma dostęp do tańszej siły roboczej i rozległe łańcuchy dostaw. Oznacza też, że Europa odczuje, gdy te globalne łańcuchy zostaną zerwane.
Szymon Bujalski