Rosyjski ekspert nie przebiera w słowach. Mówi o stanie Marynarki Wojennej Rosji

Władysław Szurygin, rosyjski ekspert wojskowy, zabrał głos w sprawie Marynarki Wojennej Rosji. Jego zdaniem jednostka jest w tyle za innymi strukturami wojskowymi. Winę mają za to ponosić ciągłe modyfikacje istniejących projektów, co prowadziło do kolejnych opóźnień, a także samo kierownictwo sił morskich niezdolne do właściwej oceny sytuacji i podjęcia niezbędnych decyzji.

Ukraiński dron podczas ataku na rosyjski okręt desantowy "Oleniegorski Górnik" - zdjęcie ilustracyjne
Ukraiński dron podczas ataku na rosyjski okręt desantowy "Oleniegorski Górnik" - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Twitter | Ukraine Weapons Tracker
Karolina Modzelewska

19.03.2024 | aktual.: 20.03.2024 15:14

Na Telegramie, na kanale należącym do rosyjskiego eksperta wojskowego Władysława Szurygina, pojawił się wpis zwracający uwagę na ciężką sytuację Marynarki Wojennej Rosji. Szurygin podkreślił, że Rosjanie zaprzestali prawie wszystkich programów budowy statków, od lotniskowców po fregaty i korwety. Przypomniał też, że jedyny rosyjski lotniskowiec, czyli Admirał Kuzniecow, od 2017 r. przechodzi modernizację, która prawdopodobnie zakończy się dopiero w drugiej połowie 2024 r.

Marynarka Wojenna Rosji z problemami

"Jednym z głównych subiektywnych powodów jest skok, jaki zapanował przez te wszystkie lata w umysłach naszych admirałów, którzy zawsze chcieli otrzymywać nowsze i bardziej zaawansowane statki, co prowadziło do ciągłej modernizacji istniejących projektów i w rezultacie, do nowych opóźnień" - wyjaśnił ekspert. Dodał, że sankcje z 2014 r. i zerwanie kontaktów handlowych z Ukrainą miały katastrofalny wpływ na programy budowy i remontów okrętów.

Ukraina miała bowiem monopol na dostawy turbin czy innych, niezbędnych elementów okrętów. "Niemal natychmiastowe zerwanie powiązań gospodarczych z Ukrainą w 2014 r. doprowadziło do "zamrożenia" większości programów okrętowych. Kosztem ogromnych wysiłków na rzecz przywrócenia utraconych technologii i produkcji udało się je "odmrozić" dopiero pod koniec 2018 r." - zaznaczył Szurygin. Jego zdaniem w rezultacie rosyjska flota "zamieniła się w obóz cygański, w którym statki tego samego typu (statki siostrzane) zawsze można było policzyć na palcach jednej ręki".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szurygin odniósł się również do czasów współczesnych. Według niego rosyjscy dowódcy marynarki wojennej nie znali ani nie rozumieli szybko zmieniającego się charakteru wojny i roli w niej floty. "W rezultacie Flota Czarnomorska najpierw straciła inicjatywę, następnie wycofała się do wybrzeży Krymu, a do lata 2023 r. zmuszona była całkowicie przejść do defensywy, zamykając się w swoich bazach, skąd okręty tylko sporadycznie wypływały, aby wystrzelić rakiety manewrujące".

Rosyjski ekspert uważa, że Flota Czarnomorska została sama ze swoimi problemami, "co ostatecznie doprowadziło do tego, że dziś ukraińska Marynarka Wojenna, opierając się na zdolnościach rozpoznawczych sojuszników z NATO, przejmuje inicjatywę na morzu i poluje na statki floty za pomocą swoich dronów powietrznych i morskich".

Trudna sytuacja najwyraźniej została zauważona, bo rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu złożył 17 marca wizytę w kwaterze dowództwa Floty Czarnomorskiej na Krymie, o czym poinformowało we wtorek brytyjskie ministerstwo obrony. Według Brytyjczyków wizyta była motywowana ciągłymi sukcesami Ukraińców w przeprowadzaniu asymetrycznych morskich uderzeń w okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.

Ukraińcy regularnie wykorzystują roje morskich dronów typu kamikadze do ataków na okręty Floty Czarnomorskiej, o czym niejednokrotnie pisaliśmy. Jednym z ostatnich ich celów, który posłano na dno, była łódź rakietowa Iwanowiec projektu 12411, typu Mołnia (w kodzie NATO: Tarantul). Bezzałogowce typu kamikadze miały kilkukrotnie uderzyć w jednostkę, co doprowadziło do jej zatonięcia w pobliżu rosyjskiej bazy nad jeziorem Donuzław na okupowanym Krymie.

Nie jest do końca jasne, jakich urządzeń użyli wówczas Ukraińcy. Najprawdopodobniej był to któryś z bezzałogowców krajowej produkcji - Magura V5, Sea Baby czy Mariczka. Szczególnie ten pierwszy cieszy się dużą skutecznością. Ukraińska agencja wywiadowcza na początku marca donosiła, że przy jego pomocy uszkodzono rufę, prawą i lewą burtę okrętu patrolowego projektu 22160 Siergiej Kotow o wartości ok. 65 mln dolarów. Był to już 15. okręt agresora zatopiony podczas wojny z Ukrainą.

Magura V5 (ang. Maritime Autonomous Guard Unmanned Robotic Apparatus) często nazywany ukraińską superbronią to wielozadaniowy bezzałogowy statek nawodny nowej generacji, opracowany w Ukrainie. Jednostka może wykonywać różnorodne operacje, takie jak obserwacja, rozpoznanie, patrolowanie, poszukiwanie i ratownictwo, zwalczanie min, ochrona marynarki wojennej czy misje bojowe. Jego konstrukcja, w tym hydrodynamiczny kadłub V5, mają zwiększać manewrowość rozwiązania i utrudniać jego wykrywanie.

Urządzenie ma 5,5 m długości, 1,5 m szerokości i zdolność do poruszania się z maksymalną prędkością 42 węzłów. Zasięg bezzałogowca Magura V5 jest szacowany na ok. 833 km, a ładowność na 320 kg. Komunikacja bezzałogowca bazuje na sieci Wi-Fi Mesh (bezprzewodowej sieci kratowej) ze wzmacniaczem antenowym lub komunikacji satelitarnej. Jest to rozwiązanie, które można łatwo uruchomić z dowolnej zdalnej lokalizacji, co minimalizuje zapotrzebowanie na zasoby ludzkie do wykonywania misji.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie