Rosyjski czołg po stronie Ukraińców. Niecodzienna akcja na froncie

Rosyjski czołg po stronie Ukraińców. Niecodzienna akcja na froncie

Rosyjski czołg T-72B3.
Rosyjski czołg T-72B3.
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | YURI KOCHETKOV
Przemysław Juraszek
08.05.2023 12:47, aktualizacja: 08.05.2023 16:27

Wojna w Ukrainie pełna jest niecodziennych sytuacji i nie zawsze przeciwnik jest oczywisty. "Mgła wojny" Karla von Clausewitza jest problemem od wieków i nawet dzisiaj powoduje przypadki tzw. ognia bratobójczego. Wyjaśniamy, dlaczego wciąż on występuje i jak go ograniczać.

Na Reddicie pojawiło się ciekawe nagranie rosyjskiego żołnierza, którego okop w okolicy miasta Kreminna w obwodzie ługańskim był ostrzeliwany przez rosyjski czołg. Nie jest to pierwszy przypadek wzajemnego ostrzału, ale jeden ze stosunkowo niewielu nagranych.

Problem wzajemnego ostrzału jest w zasadzie tak stary jak wojna i nawet mimo rozwoju technologicznego, do dzisiaj nie został całkowicie wyeliminowany. Trudno bowiem znać dokładną lokalizację żołnierzy przeciwnika jak i swoich w tak chaotycznym środowisku jak pole walki, gdzie kładzie się największy nacisk na wykrycie i jak najszybszą eliminację wykrytych celów.

Ponadto w przypadku wojny w Ukrainie nie pomaga fakt wykorzystania w zasadzie w sporej mierze identycznego sprzętu przez obydwie strony. Przykładowo Ukraińcy na swoich czołgach często mają flagi czasem malowane w różnych miejscach, a Rosjanie na swoich tylko symbol Z lub charakterystyczne klatki ze złomu na wieżach. Ewentualnie w użyciu są krótkofalówki, zwykłe telefony lub rzadziej szyfrowane komunikatory taktyczne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ukraińcy także szczególnie w początkowej fazie konfliktu w sporej mierze opierali się na telefonach i krótkofalówkach, ale z czasem sytuacja uległa poprawie ze względu na dostawy sprzętu z Zachodu. Ponadto Ukraińcy bardzo sprawnie zaadaptowali do działań wojennych sieć satelitów systemu Starlink. Te były kluczowym aspektem zeszłorocznej kontrofensywy, ale miały pewien problem.

Terminale Starlink, aby działać potrzebują sygnału GPS, który Rosjanie potrafią zagłuszać. Rozwiązaniem jest niszczenie przez Ukraińców mało licznych rosyjskich zestawów walki elektronicznej pokroju R-330Ż Żytiel. Ewentualnie okazało się, że pomocne jest umieszczenie anteny systemu Starlink w dziurze o głębokości około 50 cm lub otoczenie jej klatką Faradaya.

Komunikacja jest dzisiaj kluczem i jeśli jej nie ma, to przerażone widem zniszczenia załogi np. rosyjskich czołgów prewencyjnie strzelają do wszystkiego, co się rusza. Uwzględniając w to np. własną piechotę, która np. chwilę wcześniej zdobyła okupowany przez przeciwnika okop.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie