Rosja uziemi ogromne śmigłowce? Dotąd latały na ukraińskich silnikach
Rozbicie przez SBU siatki Wiaczesława Bogusłajewa, byłego szefa zaporoskich zakładów Motor Sicz, pozbawiło Moskwę dostaw silników D-136, używanych w rosyjskich śmigłowcach transportowych Mi-26 – zauważa serwis Defence24. Brak dostępu do przemycanych silników stanowi dla Kremla istotny problem, gdyż wciąż nie powstały ich rosyjskie odpowiedniki.
03.11.2022 | aktual.: 03.11.2022 22:29
Defence24 przypomina, że Motor Sicz był jedynym producentem silników używanych w Mi-26. Tymczasem trwające od kilku lat prace nad rosyjskim zamiennikiem PD-12W wciąż nie zostały dokończone. Obecnie Mi-26 – największy na świecie śmigłowiec transportowy produkowany seryjnie – jest napędzany dwoma silnikami D-136, których dostawy – przynajmniej oficjalnie – zostały wstrzymane po 2014 r.
Nielegalny przemyt silników
Silnik D-136 dysponuje mocą 11 tys. KM. Nic zatem dziwnego, że znalazł on zastosowanie w ogromnym śmigłowcu Mi-26, którego masa startowa sięga 56 t. Dwa ukraińskie silniki poruszają największym na świecie wirnikiem o średnicy 32 m. Warto wspomnieć, że w 2011 r. holding lotniczy "Helikoptery Rosji" zawarł z Motor Sicz wielomiliardowy kontrakt na zakup silników. "Po raz pierwszy podpisaliśmy pięcioletni kontrakt na kwotę 1,2 mld dol. Gwarantujemy jego wykonanie na czas i na odpowiednim poziomie jakościowym" – mówił wówczas Bogusłajew.
Zgodnie z umową Ukraińcy mieli dostarczać 250-270 silników rocznie, co powodowało, że do 2014 r. Rosja była głównym odbiorcą produktów Motor Sicz. Wiele wskazuje jednak na to, że również po tym czasie zaporoskie zakłady dostarczały swoje produkty Moskwie.
O nielegalnym procederze informuje na swojej stronie internetowej Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. "Przestępcy utworzyli transnarodowe kanały przerzutowe hurtowych partii ukraińskich silników lotniczych do kraju agresora" – czytamy w wydanym komunikacie. SBU podaje, że Rosjanie wykorzystali je do produkcji i naprawy nie tylko Mi-26, ale także śmigłowców szturmowych Mi-8, Ka-52 "Aligator" oraz Mi-28N.
"W celu obejścia ustalonych ograniczeń w handlu z Federacją Rosyjską organizatorzy przemytu wykorzystali kontrolowane struktury handlowe w trzech krajach Bliskiego Wschodu, Europy i Azji Wschodniej. To właśnie te firmy wysyłały "zamówienia" do ukraińskiego producenta (…). Jednak po otrzymaniu produktów wojskowych "pośrednicy" przetransportowali je do Rosji. Nieprzyjaciel wykorzystywał także swoich zagranicznych wspólników do naprawy i konserwacji własnych samolotów przy użyciu ukraińskich części zamiennych" – czytamy na stronie SBU.
Rosyjskie zamienniki
Jak zauważa Defence24, opieranie się na nielegalnych dostawach jest bardzo ryzykowane, zwłaszcza w przypadku tak ważnych maszyn jak Mi-26. Nie powinno zatem dziwić, że Rosjanie postanowili stworzyć krajowy zamiennik ukraińskiego silnika. Prace nad nim trwają już od dłuższego czasu i mają pewne opóźnienia.
W 2016 r. rosyjska firma Awiadwigatiel, należąca do koncernu United Engine Corporation, ogłosiła, że od dwóch lat pracuje nad silnikiem turbowałowym o roboczej nazwie PD-12W. Zgodnie z zapowiedziami, ma on osiągać moc 14,5 tys. KM, która zostanie ostatecznie zredukowana do 11,5 tys. KM. Producent twierdzi, że PD-12W będzie spalać o 18 proc. mniej paliwa niż silnik ukraiński. Ma być jednocześnie o 100 kg cięższy niż D-136.
Wstępne testy śmigłowca wyposażonego w silniki PD-12W mają rozpocząć się w przyszłym roku. Zatwierdzenie przedseryjnej partii jest natomiast planowane na 2025 r. (wtedy też mają zakończyć się prace rozwojowe). PD-12W jest ponadto kandydatem na silnik do chińskiego śmigłowca Advanced Heavy Lifter (w tym przypadku pod uwagę brany jest także silnik D-136T, zaprojektowany przez Iwczenko-Progress, a produkowany przez Motor Sicz).
Nawet jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Rosja przez najbliższe kilka lat będzie musiała borykać się z problemem pozyskiwania napędu do Mi-26. Być może Moskwie wystarczą przez ten czas nielegalne kanały przerzutowe i posiadane zapasy silników. Jeśli nie, przynajmniej część ogromnych rosyjskich śmigłowców będzie musiała zostać uziemiona.
Adam Gaafar, dziennikarz Wirtualnej Polski