Radioaktywny miód? Znaleziono w nim ślady z prób jądrowych sprzed 70 lat

Miód może zawierać ślady radioaktywnego opadu. Nie ma  jednak powodu do obaw
Miód może zawierać ślady radioaktywnego opadu. Nie ma jednak powodu do obaw
Źródło zdjęć: © Pexels

21.04.2021 11:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nowe badania ujawniają, że ślady opadu radioaktywnego z prób jądrowych przeprowadzanych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nadal można znaleźć w amerykańskim miodzie.

Nowe badanie opublikowane w Nature Communications wskazuje na obecność radioaktywnego izotopu cez-137 w amerykańskim miodzie. Jego ilość jest na poziomie uważanym za nieszkodliwy, ale badania są dowodem na to, że środowisko pozostaje zanieczyszczone na długo po zakończeniu międzynarodowych testów jądrowych. 

- Był okres, w którym testowaliśmy setki broni jądrowej w atmosferze - wyjaśnił główny autor badania Jim Kaste, geochemik środowiskowy z Uniwersytetu William & Mary w Williamsburgu w Wirginii. - To spowodowało, że warstwa radioaktywnych izotopów pojawiła się w środowisku w bardzo krótkim czasie. 

Jednym z tych izotopów był cez-137, produkt uboczny reakcji uranu i plutonu, który często można znaleźć w śladowych ilościach w różnych typach żywności, co jest właśnie wynikiem skażenia w latach 50. i 60. XX wieku. Odkrycie, którego dokonał Kaste w ramach eksperymentu przeprowadzanego ze swoimi uczniami, zaskoczyło eksperta.

Poprosił on uczniów, by w czasie wakacji zebrali próbki owoców, orzechów i innych pokarmów, by w czasie zajęć sprawdzić, na jakim poziomie będzie stężenie cez-137 w tych lokalnych produktach. Wynik pomiaru słoju miodu były ponad 100-krotnie wyższe niż w przypadku innych produktów

- Byłem przekonany, że to jakiś błąd, ale powtórzyłem test kilkakrotnie, by mieć pewność - wyjaśnił Kaste. Aby dowiedzieć się, dlaczego w miodzie występuje tak duże stężenie izotopu cez-137, on i jego zespół innych produktów, oferowanych przez lokalnych pszczelarzy. 

Spośród 122 przebadanych próbek miodu 68 wykazało wykrywalne ślady radioaktywnego izotopu - pozostałość po atmosferycznych próbach jądrowych przeprowadzonych przez Stany Zjednoczone, ZSRR i inne kraje w okresie zimnej wojny.

Chociaż nie ma sposobu, aby dowiedzieć się, która z tych eksplozji spowodowała opad, który nadal można znaleźć w amerykańskiej żywności, można przynajmniej wyjaśnić, w jaki sposób izotop mógł się tak daleko i szeroko rozproszyć.

- Wiele detonacji w powietrzu było tak silnych, że dziesiątki radioaktywnych opadów zostało "wstrzykniętych" do stratosfery i rozprowadzone na całym świecie. Zanim jednak trafiły na ziemię wraz z deszczem, mógł minąć nawet rok od eksplozji - wyjaśnił Kaste. - Nic dziwnego, że radioaktywne zanieczyszczenia wykrywane są na każdym kontynencie, a nawet na dnie oceanów. 

Chociaż zanieczyszczenie może być wszechobecne, wysokie poziomy cezu-137 w miodzie w porównaniu z innymi źródłami żywności pokazują, że opad wydaje się koncentrować w nieoczekiwany sposób. Badania wskazały, że najbardziej zanieczyszczony miód pochodzi z regionów, gdzie gleby są ubogie w potas, który jest potrzebny roślinom do procesów metabolicznych. 

Ze względu na podobieństwo atomowe potasu i cezu, rośliny w przypadku niedoboru preferowanego składnika, wchłaniają ten radioaktywny. Tego typu zjawisko było już obserwowane po katastrofach, jak ta w Czarnobylu, ale naukowców zaskoczyło, że cez-137 może pojawić się nawet o po tylu latach i to w miejscach tak odległych od pierwotnych testów jądrowych. 

Jeśli jest coś pozytywnego w tym niepokojącym odkryciu, to fakt, że żaden z poziomów cezu-137 wykrywanych obecnie w miodach nie jest uważany za szkodliwy dla ludzi. Jednak dekady temu ten sam toksyczny opad mógł być potencjalnie bardziej niebezpieczny dla zdrowia ludzkiego, nie wspominając o innych organizmach.

Źródło artykułu:WP Tech
wiadomościnaukatesty jądrowe
Komentarze (30)