Pierwszy seryjny Tu‑160M2. Produkcję wznowiono po ponad 20 latach przerwy
05.02.2020 18:40, aktual.: 05.02.2020 22:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na początku lutego 2020 roku w Rosji wzniósł się w powietrze pierwszy seryjny bombowiec Tu-160M2. Budowę poprzednich maszyn tego typu zakończono w 1996 r., co oznacza, że produkcję bombowców wznowiono po ponad 20 latach. Po co Rosjanom samoloty, które – jak może się wydawać - wyciągnięto z muzeum?
Koncepcja budowy Tu-160 sięga lat 70. Zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie planowali wówczas – na podstawie jeszcze wcześniejszych prac koncepcyjnych - budowę nowoczesnych bombowców, wykonujących misje, które można scharakteryzować jako "szybko i wysoko".
Naddźwiękowe maszyny miały poruszać się na dużych wysokościach z bardzo dużymi prędkościami, co miało w jakimś stopniu chronić je przed obroną przeciwlotniczą nieprzyjaciela, podobnie jak m.in. rozpoznawczy samolot SR-71 Blackbird.
Amerykanie z czasem zweryfikowali ten pomysł. Zamiast planowanego według pierwotnych założeń bombowca B-1A zbudowali ostatecznie samolot B-1B Lancer. Ten, zachowując zdolność do wysokich i szybkich lotów, miał – do pewnego stopnia - obniżoną sygnaturą radarową (technologia stealth), a terytorium przeciwnika miał penetrować na niewielkiej wysokości, utrudniającej wykrycie i zestrzelenie.
Rosjanie pozostali przy starych założeniach i w połowie lat 80. zaprezentowali światu Tu-160. Potężny, technicznie (bo już nie koncepcyjnie!) nowoczesny bombowiec o zmiennej geometrii skrzydeł, przeznaczony do przenoszenia broni jądrowej.
Piękny i śmiercionośny
Samolot wyróżniał się pięknym i docenianym przez entuzjastów lotnictwa wyglądem. Przy długości sięgającej 54 metrów i 50 metrach rozpiętości skrzydeł (w skrajnym położeniu) był i pozostaje największym naddźwiękowym samolotem świata.
Jego osiągi nadal imponują. Przy masie sięgającej 275 ton, Tu-160 może przenosić 45 ton uzbrojenia, a jego maksymalny zasięg wynosi niemal 14 tys. kilometrów. Wyposażono go w potężne komory bombowe o długości niemal 12 metrów, mieszczące pociski manewrujące Raduga Ch-55 o zasięgu nawet do 3000 km.
Z czasem okazało się, że rola nosiciela pocisków jądrowych mocno ogranicza możliwość wykorzystania tych maszyn. Zmodernizowano je, umożliwiając przenoszenie nowszych typów uzbrojenia, w tym również konwencjonalnego. Modernizacji uległo również wyposażenie awioniczne i silniki.
Konieczne modernizacje
Zmodernizowana wersja oznaczona jako Tu-160M ma – zdaniem źródeł rosyjskich – dwukrotnie większe możliwości w stosunku do bazowej konstrukcji. Tu-160 mają za sobą chrzest bojowy – zostały użyte podczas nalotów na Syrię.
Jedna z misji była zarazem demonstracją możliwości tych samolotów, które wykonały lot wokół Skandynawii i Wielkiej Brytanii, by nad Cieśniną Gibraltarską wlecieć nad Morze Śródziemne, odpalić znad niego rakiety na cele w Syrii, i wrócić do Rosji nad Irakiem i Iranem.
Tu-160 wzięły także udział w szeroko komentowanej na świecie transkontynentalnej misji, podczas której przyleciały do Wenezueli.
Są także wykorzystywane podczas patroli, w czasie których zbliżają się granic państw NATO, często z wyłączonymi transponderami (urządzenie do identyfikacji). Zmusza to natowskie siły powietrzne do reakcji i wysyłania dyżurujących samolotów w celu przechwycenia intruzów. Misje takie są prowadzone również nad Bałtykiem, gdzie misje przechwytywania, znane pod nazwą air policing, wykonują także i polskie samoloty.
Wznowienie produkcji
Tu-160, wraz z jeszcze starszymi samolotami Tu-95, pozostają jednak reliktem minionej epoki, zaprojektowanym podczas Zimnej Wojny podobnie, jak choćby B-52 czy B-1B. Ta, warto podkreślić, zakończyła się ponad 30 lat temu.
Zupełnie nową jakość mają zapewnić samoloty zbudowane po reaktywacji produkcji – Tu-160M2. Plany Rosjan wymagały w tym przypadku reaktywowania linii produkcyjnej i wznowienia produkcji silników.
Co więcej, prototyp Tu-160M2, który wzniósł się w powietrze w 2018 roku, zbudowano z wykorzystaniem starego kadłuba z lat 90. Kolejnym etapem jest oblot maszyny seryjnej, który przeprowadzono na początku lutego 2020 roku.
Dziecko Zimnej Wojny
Tu-160M2 został gruntownie zmodernizowany. Modernizacja objęła zarówno silniki NK-32M (największe silniki odrzutowe montowane w samolocie bojowym), jak i wyposażenie awioniczne. Unowocześniono m.in. systemy wymiany danych, a samolot – według źródeł rosyjskich – ma istotne możliwości prowadzenia walki radioelektronicznej i zakłócania systemów radiolokacyjnych przeciwnika.
Dzięki pokryciu płatowca specjalną powłoką zmniejszeniu uległa również sygnatura radiolokacyjna maszyny. Na razie trudno ocenić, na ile jest to skuteczne, jednak zachodnie analizy wskazują, że mimo prób ograniczenia będzie ona nadal bardzo duża – większa niż w przypadku 40-letniego B-1B Lancer.
Warto w tym miejscu nieco krytycznie podejść do oficjalnych doniesień, przedstawiających wyprodukowanie Tu-160M2 jako wielki sukces. Owszem - sukces - bo tylko nieliczne państwa są w stanie zbudować bombowiec strategiczny. Nie zmienia to jednak faktu, że "nowy" Tu-160 to realizacja koncepcji stworzonej w latach 70. i zmaterializowanej dekadę później. Samolot będący wehikułem czasu, przenoszącym nas do lat 80.
Długowieczne samoloty
Oponenci takiej tezy zapewne przywołają w tym miejscu fakt, że wiele sił powietrznych używa kilkudziesięcioletnich samolotów. Dobrym przykładem są amerykańskie B-52 czy choćby latające cysterny KC-135, które są na dobrej drodze, by osiągnąć 90, a może i 100 lat służby.
Jeszcze lepszym przykładem wydaje się niedawne wznowienie przez Stany Zjednoczone produkcji F-15 (w wersji F-15EX - było to o tyle proste, że ciągle realizowano zamówienia eksportowe), czyli samolotu, którego koncepcja narodziła się w latach 60., a pierwsze egzemplarze wzniosły się w powietrze w połowie lat 70. Czy nie należy mierzyć tych maszyn i Tu-160 tą samą miarą?
Nie. Dlaczego?
Nowy, ale stary
Powód jest prosty. Modernizacja awioniki czy silników jest ważna, ale kluczowa jest koncepcja użycia danego sprzętu, warunkowana jego możliwościami. A Tu-160 – ze swoimi ograniczeniami – w przypadku konfliktu z przeciwnikiem bardziej wymagającym niż tzw. państwo islamskie jest skazany na rolę, jaką napisano dla niego w latach 80.
Główną słabością wydaje się w tym przypadku brak, mimo zastosowania specjalnych powłok, właściwości stealth. Ogranicza to rolę Tu-160 do latającej platformy dla pocisków manewrujących, odpalanych spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej przeciwnika. W połączeniu z planowanym wdrożeniem przez Rosję pocisków hipersonicznych i montażem wyposażenia WRE wprowadzi to nową jakość, jednak w niczym nie zmieni faktu, że "nowa" rosyjska maszyna nie zyskała możliwości penetracji silnie bronionego obszaru.
A takie właśnie zadania są stawiane przed bombowcami nowej generacji, projektowanymi – i coraz bliższymi finalizacji – zarówno przez Stany Zjednoczone, jak i Chiny. Co warto podkreślić, dzieje się to mimo imponującego rozwoju broni typu "stand-off", czyli pozwalającej na wystrzelenie spoza zasięgu obrony przeciwnika.
Przewaga konkurentów
W praktyce wznowienie produkcji Tu-160 nie jest dowodem siły, ale słabości. Zostało wymuszone coraz bardziej palącą koniecznością modernizacji floty bombowców strategicznych, reprezentowanych przez Tu-95 i (źródła są rozbieżne) 15-17 sztuk Tu-160. Z drugiej strony warto podkreślić ogrom starań, włożonych przez Rosjan w ostatniej dekadzie w modernizację floty bombowców. Unowocześnione zostały zarówno Tu-95, Tu-160, jak i mniejsze, przeznaczone do wykonywania uderzeń bliżej macierzystych granic, Tu-22M.
Mimo tego Amerykanie wyprzedzają Rosjan o generację, dysponując - także już niemłodym - samolotem B-2. Po oblataniu bombowca B-21 Raider, dystans ten wzrośnie do dwóch generacji. Przewagę osiągną także Chiny, których przyszłościowy bombowiec Xian H-20 wydaje się, mimo bardzo oszczędnie dawkowanych doniesień, coraz bliższy finalizacji.
Podobny samolot planowali, i już lata temu zapowiadali, że niebawem zbudują, również Rosjanie. Chodzi o Tupolewa PAK DA, będącego rosyjskim odpowiednikiem planowanych maszyn amerykańskich i chińskich.
Choć oficjalne źródła wciąż deklarują rozwój PAK DA, a nawet - jak ogłoszono przed rokiem - rozpoczęcie prac nad prototypem, zdaniem niektórych ekspertów Rosja ma zbyt ograniczone zasoby. W kontekście problemów rosyjskiej gospodarki przedstawiany wcześniej harmonogram, zakładający oblot prototypu PAK DA w 2025 roku, wydaje się nierealny. Wznowienie produkcji Tu-160 oddala ten moment w czasie jeszcze bardziej.