Pierwsze ludobójstwo. Sprawcą: homo sapiens
Homo sapiens nie został przyłapany na gorącym uczynku, ale jego alibi jest bardzo kruche. Wszędzie tam, gdzie przed milionami lat się pojawiał, siał zniszczenie. Człowiek rozumny na sumieniu ma nie tylko neandertalczyków.
12.07.2017 | aktual.: 12.07.2017 17:29
Co się stało z neandertalczykami? Co stało się z innymi mieszkańcami Ziemi, których było przecież nie tak mało? “Prawda jest taka, że mniej więcej od 2 milionów lat do 10 tysięcy lat temu świat był zamieszkany przez kilka gatunków człowieka jednocześnie” - pisze Yuval Noah Harari w książce “Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości”. Tak się składa, że wymierali akurat zaraz potem, gdy w okolicy pojawiał się homo sapiens. Zaskakujący zbieg okoliczności.
W Europie to neandertalczycy byli u siebie. Dostosowani do chłodniejszych niż w Afryce warunków, silni myśliwi posługujący się ogniem i narzędziami. Nie byli tak prymitywni jak może nam się wydawać. Ich mózgi rozmiarem co najmniej dorównywały naszym. Chowali swoich bliskich, opiekowali się chorymi i słabszymi.
Badania wykazały, że DNA współczesnych Europejczyków i Azjatów zawiera od 1 do 3 proc. domieszki pochodzącej od neandertalczyków. Czyli teoretycznie te dwa gatunki człowieka musiały się krzyżować.
"Jednak badania liczącego 49 tys. lat neandertalskiego DNA z jaskini El Sidrón w Hiszpanii dowodzą, że DNA z chromosomu Y neandertalczyków w najmniejszym nawet stopniu nie zostało przeniesione na ludzi współczesnych. To by sugerowało, że z jakiegoś powodu ludzkie kobiety i neandertalscy mężczyźni nie byli kompatybilni pod względem rozrodczym (...) Tak więc mimo że do kontaktów seksualnych neandertalskich mężczyzn z ludzkimi kobietami dochodziło zapewne wielokrotnie, to z tych związków niezwykle rzadko mogły narodzić się zdrowe dzieci płci męskiej" - pisze portal crazynauka.pl.
Wiemy więc, dlaczego “kuzyni” nie mogli się połączyć. Ale dlaczego nie mogli żyć razem? Cóż, pewnie z tego samego powodu, przez który Izraelczyk nie dogada się z Palestyńczykiem, a na świecie wpadano wcześniej na takie pomysły jak holocaust czy kolonializm. Niechęć lub strach przed odmiennym gatunkiem zwyciężyła.
“Niewykluczone zatem, że kiedy homo sapiens napotkali na swojej drodze neandertalczyków, doszło do pierwszej i najbardziej brzemiennej w skutki kampanii czystek etnicznych w historii” - sugeruje Harari.
W starciu jeden na jednego neandertalczyk pewnie zmiażdżyłby człowieka rozumnego. Yuval Noah Harari sugeruje jednak, że człowiek rozumny miał przewagę, bo znał bardziej rozbudowany język. Grupy mogły się ze sobą porozumiewać, opracowywać taktykę, budować więzi społeczne. Słowem, był mądrzejszy, więc mimo mniejszej siły lepiej radził sobie na polu walki. I wybił swojego wroga, kuzyna.
Pies przyjacielem człowieka
Ale nie neandertalczyka. Ciekawą hipotezę wysnuł Pat Shipman z Uniwersytetu Pensylwanii w Filadelfii, według którego “udomowienie” psa przyczyniło się do tego, że homo sapiens uzyskali przewagę. Czworonóg pomagał w polowaniach, więc to “nam” łatwiej było zdobyć zwierzynę. Neandertalczycy nie mieli co jeść, więc przepadli.
Czy lepsze umiejętności polowania, czy pomoc psa, czy może zwykłe ludobójstwo - chluby homo sapiens to nie przynosi. I choć pojawiają się głosy, że neandertalczycy wyginęli, bo nie dostosowywali się do nowych warunków, ekspansja homo sapiens jest jednak zastanawiająca.
Nieważne, gdzie pojawiał się człowiek rozumny - scenariusz zawsze się powtarzał. Była rdzenna ludność, a potem wyginęła.
Dotyczy to nie tylko innych gatunków człowieka. Tak samo działo się z fauną i florą. “Z zamieszkujących Australię 24 gatunków zwierząt o masie przekraczającej 45 kilogramów (100 funtów) wymarły 23” - pisze Harari. I działo się to “zaraz” po tym, gdy ich ojczystą ziemię odkrył homo sapiens. Stworzenia nie miały szans nauczyć się żyć obok człowieka, bo wcześniej go nie widziały. I trudno uznać, by większe stworzenia uznały go za zagrożenie. Za swoją naiwność zapłaciły słoną cenę.
Gdyby jeden z dawnych homo sapiens znalazł się na sali sądowej, jego adwokat zapewne broniłby się i zrzucił winę na przykład na zmiany klimatyczne. Ale weźmy takiego diprotodona, który “pojawił się w Australii 1,5 miliona lat temu i przetrwał co najmniej dziesięć zlodowaceń”. 25 tysięcy lat później już go nie było, podobnie jak 90 procent australijskiej megafauny. Za to człowiek rozumny miał się dobrze. Alibi homo sapiens jest więc liche.
Nie wierzcie w ani jedno słowo tych ludzi
A lista “morderstw” tylko się wydłuża. Według współczesnych szacunków w tym krótkim przedziale czasowym Ameryka Północna utraciła 34 z 47 zamieszkujących ją rodzajów wielkich ssaków, Ameryka Południowa zaś 50 z 60 - wylicza Harari. Dodajmy do tego zaburzenia w środowisku, jakie homo sapiens wywołał. Wypalając busz w Australii sprawił, że mógł rozwijać się eukaliptus, który był odporny na ogień. Zyskały na tym misie koala, ale inne mięsożerne i roślinożerne stworzenia miały pecha.
Ameryka Północna, Nowa Zelandia, nawet Madagaskar - wszędzie tam człowiek siał spustoszenie. Unikalne gatunki zwierząt, takie jak mamutak (mierzący 3 m i ważący 500 kg!) nie przetrwały spotkania z człowiekiem. Zabrakło im szczęścia żółwi z Galapagos - wyspy, która do XIX wieku była bezludna.
Uzmysłowienie sobie strat, jakie wyrządził homo sapiens, mogłoby być dobrą przestrogą. Naiwne jest jednak myślenie, że od tej niechlubnej tradycji się odetniemy.
W “Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości” Harari przypomina anegdotę o indianinie, który spotkał kosmonautów szykujących się do lotu na Księżyc w ramach misji Apollo 11. Indianin poprosił ich, by już na miejscu zostawili specjalną wiadomość od niego do duchów, powiedzianą w jego języku. Astronauci musieli nauczyć się jej na pamięć, by móc powtórzyć mieszkańcom Księżyca. Gdy wrócili do bazy, znaleźli kogoś, kto znał język plemienia i wyrecytowali wiadomość. Zdanie znaczyło: “Nie wierzcie w ani jedno słowo tych ludzi. Przybyli tu, by zabrać wam waszą ziemię”.
Słuszna przestroga, skoro człowiek niszczenie i zabieranie ma we krwi.