Pepsi – czołowa potęga militarna świata. Mieli nawet okręty podwodne
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po co firmie, produkującej słodzone napoje, potężna flota wojenna? Połączenie marki Pepsi z okrętami wojennymi może wydawać się niecodzienne, jednak to właśnie amerykański koncern przeszedł do historii jako militarna potęga. Pod względem siły floty był nawet w światowej czołówce.
Skąd w ogóle zainteresowanie Pepsi – jednego z symboli Zachodu - Związkiem Radzieckim? Anegdota każe nam cofnąć się aż do roku 1959. Zimna wojna trwała wówczas w najlepsze, ale weszła w tamtym czasie w fazę krótkotrwałego odprężenia. Jego przejawem były m.in. narodowe wystawy – Rosjanie w Nowym Jorku i Amerykanie w Moskwie przygotowali ekspozycje, prezentujące osiągnięcia obu państw.
Obie wystawy były tłumnie odwiedzane, w tym przez przedstawicieli najwyższych władz. W amerykańskiej ekspozycji znalazło się również miejsce dla koncernu Pepsico. Jego ówczesny szef marketingu, Donald M. Kendall, trafnie podejrzewał, że gdy w pobliżu znajdzie się przywódca ZSRR – Chruszczow – warto będzie podsunąć spragnionemu człowiekowi szklankę zimnej Pepsi.
Rzekomo to właśnie wówczas przywódca Sowietów zakochał się w smaku Pepsi. Przychylność Chruszczowa otworzyła przed firmą możliwość ekspansji na zamkniętym dla zachodnich koncernów rynku, choć na pierwszą oficjalnie sprzedaną w ZSRR butelkę firma musiała poczekać jeszcze kilkanaście lat.
Przywódca ZSRR, Nikita Chruszczow, z kubkiem Pepsi w dłoni
Wódka za Pepsi
Po latach nie sposób stwierdzić, ile w tej opowieści prawdy a ile zgrabnej anegdoty, jednak w 1972 roku koncern Pepsico podpisał pionierską umowę z sowieckimi władzami. Na jej mocy firma mogła wejść na rynek ZSRR i otworzyć na terenie tego kraju fabryki. A ponieważ radzieckie ruble były w międzynarodowych rozliczeniach bez wartości, rozliczano się barterem – Rosjanie płacili dostawami wódki Stolicznaja.
W latach 80. Rosjanie wypijali – jak twierdzi m.in. Washington Post – miliard "porcji" (niestety, o nieustalonej objętości) Pepsi rocznie. Problem polegał na tym, że w tym samym czasie prowadzili krwawą wojnę w Afganistanie. A ponieważ zachodni konsumenci nie mieli zamiaru mieć krwi na rękach i kupować trunku, kojarzonego z opresyjnym reżimem, sprzedaż trunku znacząco spadła.
Redukcja floty
Co robić w sytuacji, gdy Rosjanie chcą Pepsi, ale nie mają jak za nią zapłacić? Z pomocą przyszło następujące pod koniec Zimnej wojny rozbrojenie, gdy czołowe mocarstwa dogadywały się w kwestii redukcji arsenałów.
Związek Radziecki wycofywał wówczas ze służby znaczną liczbę okrętów wojennych, więc pojawił się pomysł, aby zamiast niechcianej wódki zaoferować koncernowi Pepsico… jednostki z redukowanej floty. Czyli w praktyce surowce, jak choćby stal.
Butelki Pepsi przeznaczone na rosyjski rynek
Flota Pepsi
Koncern zgodził się na takie warunki. W rezultacie w 1989 roku Pepsico stało się właścicielem krążownika, niszczyciela i fregaty oraz 17 okrętów podwodnych. W tamtym czasie oznaczało to, że Pepsi jest 20. potęgą morską świata. Pod względem floty podwodnej rezultat był jeszcze bardziej spektakularny – producent napojów dysponował 6. flotą podwodną na świecie.
Co więcej, już rok później morska potęga Pepsi wzrosła jeszcze bardziej – w ramach kolejnego etapu rozliczeń Rosjanie przekazali bowiem kilka tankowców i zbiornikowców.
Rzecz jasna takie porównania to przede wszystkim żart – mają sens wyłącznie, gdy liczone są poszczególne sztuki, bez szacowania faktycznej zdolności bojowej, która w przypadku przeznaczonych do złomowania okrętów była zerowa. Pływające składowiska surowców miały jednak niebagatelną wartość 3 mld dolarów, co w krytycznym momencie pozwoliło utrzymać dostawy Pepsi na radziecki rynek.