Odparowuje ludzi żywcem. Ukraińcy zniszczyli potężną broń Rosjan
Siły Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy informują za pośrednictwem kanału na komunikatorze Telegram, że zniszczyli rosyjski tzw. ciężki miotacz ognia TOS-1A Sołncepiok, którego możliwości przypominamy. Maszyna agresora, która odparowuje ludzi żywcem, została zlikwidowana w obwodzie chersońskim.
W atakach przeprowadzonych w niedzielę 17 grudnia, do listy strat po stronie rosyjskiej Ukraińcy dopisali 44 czołgi, 60 bojowych wozów opancerzonych i 38 systemów artyleryjskich. Agresor stracił też kolejną wyrzutnię pocisków termobarycznych TOS-1A. Jedną z ostatnich strat tego typu odnotowano w połowie listopada br. Sołncepiok został wtedy również zniszczony w obwodzie chersońskim. Kolejne udokumentowane zniszczenie TOS-1A pojawiło się dwa tygodnie później, w ostatnich dniach listopada.
Wyrzutnia pocisków termobarycznych
Uwieczniony na nagraniu zniszczony TOS-1A to sprzęt, którego historia sięga lat 80. ubiegłego wieku. Jego produkcję rozpoczęto bowiem w 1987 r., co było odpowiedzią na ideę utworzenia broni będącej w stanie razić jak największy obszar wystrzeleniem szybkiej salwy pocisków. Po latach produkowania prototypów, pierwszy zestaw TOS został oficjalnie zaprezentowany w 1999 r. podczas wystawy uzbrojenia w Omsku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generalnie rzecz ujmując TOS-1A stanowi niezwykle brutalną broń, która jest zdolna do niszczenia wszystkiego, co znajduje się w jej obszarze rażenia. Dzieje się tak za sprawą obecności głowic termobarycznych, które – jak wyjaśniał dziennikarz Wirtualnej Polski Przemysław Juraszek – są powszechnie nazywane "kuzynami broni jądrowej" z uwagi na obraz, jaki pozostawiają po eksplozji.
Konstrukcja Sołncepiok bazuje na podwoziu popularnego w Rosji czołgu T-72, na którym zainstalowano wyrzutnię 24 niekierowanych rakiet kal. 220 mm. Każda z nich zawiera 45 kg termobarycznego ładunku wybuchowego, który swoim działaniem różni się od konwencjonalnej broni.
Różnica polega na tym, że ładunek termobaryczny pobiera tlen z powietrza (nie ma go w strukturze pocisku). To sprawia, że przed eksplozją następuje rozprowadzenie ładunku w formie aerozolu. Temperatura w strefie zero (po wybuchu) osiąga natomiast nawet 3 tys. stopni Celsjusza, co sprawia, że TOS-1A dosłownie odparowuje ludzi, którzy znajdują się w epicentrum eksplozji.
Do obsługi rosyjskiego ciężkiego miotacza ognia potrzebna jest trzyosobowa załoga. Sprzęt waży z kolei ok. 46 t i może rozpędzić się do prędkości maksymalnej 60 km/h. Zasięg na pełnym zbiorniku paliwa wynosi natomiast ponad 500 km.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski