Nie chcą ich nawet Rosjanie. Czołgi T‑14 Armata nie nadają się do użytku
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosyjskie wojska niechętnie przyjmują osławione czołgi T-14 Armata. Wszystko ze względu na ich zły stan techniczny – wynika z najnowszego raportu Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii dotyczącego sytuacji w Ukrainie.
Wywiad Obronny Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii opublikował raport, z którego wynika, że sami Rosjanie nie chcą korzystać z dostarczonego im sprzętu – donosi Defense Express. Ma to związek z licznymi awariami maszyn bojowych. W ostatnich miesiącach rozmieszczone na terenie Ukrainy siły rosyjskie niechętnie przyjmowały pierwszą transzę przydzielonych im czołgów T-14 Armata, ponieważ ich stan techniczny pojazdów pozostawiał wiele do życzenia.
Rosjanie nie chcą czołgów T-14 Armata
"Jak wcześniej informowano, Rosja pracowała nad przygotowaniem niewielkiej liczby czołgów T-14 Armata do pierwszego operacyjnego użycia w Ukrainie. Jednak w ostatnich miesiącach rosyjskie siły zbrojne niechętnie przyjęły pierwszą transzę T-14, ponieważ pojazdy były w tak złym stanie" – podano w raporcie. Trudno im się dziwić, ponieważ, gdyby taka maszyna odmówiła posłuszeństwa na polu walki, znajdujący się w niej żołnierze nie mieliby żadnych szans w starciu ze sprawnym sprzętem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brytyjski wywiad ma wątpliwości co do tego, czy rosyjskie czołgi T-14 Armata spełniały zwyczajowe normy dla nowego sprzętu, aby uznać go za sprawny. "Nie jest jasne, jakie dokładnie aspekty pojazdów spowodowały tę reakcję, ale w ciągu ostatnich trzech lat rosyjscy urzędnicy publicznie opisywali problemy z silnikiem i systemami termowizyjnymi T-14" – dodaje wywiad Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii.
Brytyjski wywiad zauważa, że jeszcze w 2021 r. Minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu określił planowaną na 2022 rok serię produkcyjną T-14 jako jedynie "eksperymentalno-przemysłową". "W związku z tym jest mało prawdopodobne, że jakiekolwiek rozmieszczone czołgi T-14 spełniły zwyczajowe normy dla nowego sprzętu, aby uznać go za operacyjny" – czytamy w raporcie Wywiadu Obronnego.
Awaryjny czołg T-14 Armata
Warto podkreślić, że zaprojektowany w 2014 roku czołg T-14 Armata był konsekwentnie nękany niepowodzeniami produkcyjnymi i usterkami technicznymi. Już podczas swojego inauguracyjnego wystąpienia podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie w 2015 r. prototypowy czołg T-14 zepsuł się na ulicy. W sieci pojawiło się nie nagranie, na którym widać jego nieudolną próbę holowania.
Co do jego specyfikacji – T-14 Armata jest określany mianem maszyny 4. generacji, a to co, wyróżnia go spośród innych maszyn, jest zastosowanie – po raz pierwszy w seryjnie produkowanym, współczesnym czołgu podstawowym – bezzałogowej wieży. Pozwala ona na umieszczenie całej załogi w kadłubie, co przekłada się na oszczędność masy i teoretycznie – na lepsze opancerzenie newralgicznych z punktu widzenia przeżycia załogi elementów czołgu.
Jak na ironię nowa konstrukcja awaryjnego T-14 Armata miała pozwolić na wyeliminowanie podstawowej wady rosyjskich czołgów – zauważa Łukasz Michalik. Dotyczy ona rozmieszczenia amunicji wewnątrz kadłuba w taki sposób, że przebicie pancerza powodowało jej detonację – często skutkującą efektownym oderwaniem wieży czołgu.
Konrad Siwik, dziennikarz Wirtualnej Polski