NASA mówi o pierwszych kosmitach. Naukowcy ostrzegają przed końcem świata
10.11.2019 08:50, aktual.: 10.11.2019 16:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Każdy kto kiedykolwiek wpatrywał się w niebo, na którym świecą miliony gwiazd zadaje sobie to pytanie. Do tej pory jesteśmy w stanie jedynie stwierdzić, że kosmos nie jest martwy.
Na obrzeżach jednej niewielkiej galaktyki, której średnica wynosi zaledwie 100 000 lat świetlnych, znajduje się zwyczajna gwiazda wraz z systemem planetarnym. Trzecia planeta od Słońca dosłownie tętni życiem...
Właśnie na tej niewielkiej planecie żyją istoty, które osiągnęły poziom inteligencji, dzięki któremu są w stanie zadawać sobie pytanie, czy są sami w kosmosie. Nie tylko rozważają tę możliwość, a nawet podejmują nawet pierwsze kroki, by znaleźć odpowiedź.
Czy doczekamy znalezienia odpowiedzi?
Możliwe, że już nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na jedno z najważniejszych pytań w historii ludzkości. Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (ang. NASA) przewiduje, że w ciągu następnych 20 lat znajdziemy dowody na istnienie życia pozaziemskiego. Nie będą to istoty inteligentne, ale mikroby, przynajmniej tak twierdzi Ellen Stofan, naukowiec z NASA.
- Moim zdaniem będziemy mieli silne oznaki w następnej dekadzie i ostateczne dowody w ciągu najbliższych dziesięciu do dwudziestu lat - powiedziała Stofan na konferencji naukowej w Waszyngtonie.
- Wiemy, gdzie szukać, wiemy, jak szukać i jesteśmy na to przygotowani od strony technicznej - twierdzi Stofan. Według Stofan nie będą to małe, zielone ludziki, ale mikroby. Dopiero za dwadzieścia lat przekonamy się o prawdziwości tej tezy.
Którędy droga?
Poszukując istot pozaziemskich nauka w pewnym sensie działa po omacku. Według danych, którymi operuje, nie ma innego przykładu życia niż to na Ziemi. Dla utworzenia statyk to zdecydowanie za mało.
Możliwe, że ludzkość miała ogromne szczęście. Przypadek sprawił, że ssaki przejęły kontrolę nad planetą, przodkowie ludzi ewoluowali i dzięki temu ludzkość rozkwitła.
Jednocześnie my, ludzie, sami kilkakrotnie prawie doprowadziliśmy do zagłady własnego gatunku. Wyniszczające wojny, widmo użycia broni biologicznej albo bomby atomowej mogły doprowadzić do całkowitego zniszczenia życia na Ziemi.
Przypadki i filtry
Zastanawiając się nad dalszym rozwojem ludzkości profesor ekonomii z George Mason University w Wirginii, Robert Hanson, stworzył tzw. Teorię Wielkiego Filtra. Opiera się ona na założeniu, że prędzej czy później każda rozwijająca się cywilizacja musi napotkać przeszkodę. W tym rozumieniu filtr jest barierą, przez którą cywilizacja musi się przebić, aby osiągnąć wyższy poziom.
Przeszkody, czyli filtry mogą być bardzo różne. Scenarzyści filmów katastroficznych je dobrze znają. Może to być globalna katastrofa naturalna, taka jak trzęsienie ziemi, epoka lodowcowa, czy uderzenie meteorytu lub śmiertelne zagrożenie, za które jest odpowiedzialny człowiek. Przykładem może być wojna atomowa lub biologiczna, lecz z pewnością przykładów znajdziemy o wiele więcej.
Zobacz także
Jednakże jeśli przeanalizować drogę jaką przebył świat, żeby nabrać współczesnych kształtów, zauważymy, że w historii Ziemi „filtrów” było bardzo wiele. Gdyby 66 milionów lat temu w ziemię nie uderzyła planetoida, dalej żyłyby dinozaury lub płyta indyjska nie napierała w płytę azjatycką, nie powstałyby Himalaje. To przyczyniło się do ocieplenia klimatu w Afryce i zaniku lasów pierwotnych, dzięki czemu pewien hominid został zmuszony rozpoczęcia swojej wędrówki.
Gdzie oni są?
Również naukowcy poszukiwali odpowiedzi na wciąż powracające pytania dotyczące występowania życia w kosmosie. W 1950 r. Enrico Fermi (1901–1954), włoski fizyk i noblista, sformułował historyczne pytanie: Gdzie Oni są?
Enrico Fermi miał na myśli oczywiście cywilizacje pozaziemskie. Jeśli w Drodze Mlecznej istnieje wiele zaawansowanych pozaziemskich cywilizacji, to dlaczego nie znaleźliśmy dotąd żadnych śladów w postaci ich sond, statków kosmicznych albo transmisji radiowych? Gdyby istniały istoty pozaziemskie, prawdopodobnie kolonizowałyby ogromne obszary kosmosu, pozostawiając po sobie wiele śladów. Pytanie, które zadał włoski fizyk zaowocowało powstaniem tzw. paradoksu Fermiego.
Polega on na sprzeczności pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia pozaziemskich cywilizacji i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia. Istnieją dwa rozwiązania paradoksu. Albo istnieją istoty pozaziemskie, ale nie udało nam się jeszcze z nimi skontaktować. Albo Ziemia jest jedyną planetą we wszechświecie, na której istnieje życie. Trudno powiedzieć, która z dwóch opcji jest bardziej przerażająca.
Ostatnio jednak pojawiła się inna teoria. Zakłada ona, iż istoty pozaziemskie opuściły świat fizyczny i weszły w wirtualną rzeczywistość, rodzaj „Matrixu”. Chociaż brzmi to jak szaleństwo, w tej dziedzinie nie można wykluczyć żadnej ewentualności.
Jedna z najstarszych planet
Nie zapominajmy o czynniku czasu. Zaawansowane cywilizacje mogą być oddalone nie tylko o miliony, a nawet miliardy lat świetlnych, ale możliwe też, że mijamy się z nimi w czasie.
Według ostatnich pomiarów wszechświat ma 13,82 miliarda lat. Wiek kosmosu ustalono na podstawie badań z teleskopu kosmicznego Planck, który bada promieniowanie reliktowe z okresu Wielkiego Wybuchu.
W czasach, gdy wszechświat był wielką mieszaniną składającą się z wolnych protonów, elektronów i fotonów, nie mogłoby powstać żadne życie. Znacznie później, gdy cząstki po raz pierwszy związały się z atomami wodoru, a następnie z innymi pierwiastkami, narodziły się pierwsze gwiazdy.
Pierwsze planety gazowe pojawiły się miliard lat po powstaniu wszechświata. Zaledwie pięć miliardów lat temu powstały układy planetarne, podobne do tego, w którym obecnie żyjemy. Ostatnie badania z wykorzystaniem danych z teleskopu Hubble'a dowodzą, że Ziemia jest jedną z najstarszych planet skalistych w Układzie Słonecznym. Oznaczałoby to, że jeśli istnieje inne życie we wszechświecie, ludzkość jest jednym z jego pionierów.
Kontaktować się, czy nie?
Kontakty z pozaziemskimi cywilizacjami nie są poruszane tylko w powieściach, czy filmach science-fiction. Stanowią przedmiot badań poważnych instytucji naukowych. Całkiem niedawno głos w tej sprawie zabrał naukowiec Michael Michaud z Europejskiego Instytutu Polityki Kosmicznej, którego działanie jest wspierane przez Europejską Agencję Kosmiczną. Według niego takie spotkanie, bezpośrednie lub pośrednie, niosłoby wraz z sobą dla ludzkości poważne konsekwencje.
- Pozostaje kwestia, kto by miał wiedzieć o kontaktach z pozaziemską cywilizacją , a kto nie - zauważa Maud. Problematyczne jest samo ustanowienie zasad dotyczących kontaktów z „obcymi”. Michaud zastanawiał się również nad tym, czy jest sens nadawania sygnałów w kosmos. Umożliwiamy innym odnalezienie nas bez zastanawiania się, jakie będą tego skutki, podkreśla naukowiec oraz dodaje:
- Kiedy doszłoby do kontaktu z obcą cywilizacją, nie wiedzielibyśmy, czego się spodziewać. Musimy być przygotowani na wszystkie ewentualności.
Michaud dopuszcza zatem scenariusze znane nam tylko z katastrofalnych filmów i książek. Pozaziemska cywilizacja mogłaby zniewolić ludzkość, a nawet celowo ją eksterminować.
Ostrzeżenia Hawkinga
Zdaniem światowej sławy fizyka Stephena Hawkinga (1942–2018) kontakt z pozaziemską cywilizacją nie przyniesie ludziom niczego dobrego. Ludzkość może doświadczyć szoku kulturowego podobnego do tego, jakiego doświadczyły rdzenne plemiona w kontaktach z cywilizacjami europejskimi.
Taki szok kulturowy mógłby następnie doprowadzić do zniszczenia słabiej rozwiniętej kultury, w tym przypadku według Hawkinga – ludzkiej.
Jednakże Hawking jest przekonany o tym, iż nie jesteśmy sami we wszechświecie. Uważał, że istnienie żywych organizmów poza Ziemią za prawdopodobne, lecz tylko na najbardziej prymitywnym poziomie. Jednakże najbardziej prymitywne mikroorganizmy mogłyby stanowić zagrożenie dla naszej planety.
Wyobrażeniem Hawkinga o dojrzałej cywilizacji pozaziemskiej były obce rasy koczowników oraz nomadów. Jego zdaniem mogliby podróżować z planety na planetę i eksploatować jej zasoby mineralne.
- Przypuszczam, że mogliby kontrolować i kolonizować dowolne planety znajdujące się w ich zasięgu, powiedział fizyk. Dla ludzkości taki scenariusz z pewnością nie jest zbyt optymistyczny.
Przedstawiciel ludzkości
Coraz więcej głosów ze środowisk akademickich zachęca ludzkość do przygotowania się do kontaktu z cywilizacją pozaziemską.
- Astronomowie wciąż odkrywają planety, na których może istnieć życie, a obecne pokolenie może być świadkiem odkrycia życia pozaziemskiego. Jeśli okaże się, że nie jesteśmy sami we wszechświecie, zasadniczo zmieni to sposób, w jaki ludzkość patrzy na siebie i musimy się przygotować na wszystko to co za tym idzie - twierdzi John Zarnecki z brytyjskiego The Open University oraz Martin Dominik z Uniwersytetu w St. Andrews.
Obaj naukowcy uważają, że najlepszą platformą dla takich przygotowań jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. I rzeczywiście, ONZ już wyznaczyła swojego przedstawiciela do kontaktu z innymi cywilizacjami. W strukturach ONZ istnieje Komitet ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej, który według Zarneckiego oraz Dominika może zajmować się także spotkaniami trzeciego stopnia. Jedyne, co zastanawia ekspertów, to to, czy plan ewentualnego spotkania z istotami pozaziemskimi będzie oparty na wiedzy specjalistów, czy też zostaną przeważą interesy władzy i oportunizm?
Powód do refleksji
Jeśli ewolucja na innych planetach wygląda jak na Ziemi, powinniśmy się tego spodziewać. Dla biologa Simona Conwaya Morrisa z Uniwersytetu w Cambridge ten pomysł jest przerażający.
Morris jest pewien, że gdyby struktura molekularna obcych organizmów była taka sama jak nasza, kosmici mieliby podobną tendencję do przemocy. Dlatego, według Morrisa, powinniśmy spodziewać się najbardziej katastrofalnych scenariuszy:
- Jeśli istnieją inteligentne istoty pozaziemskie, wysoce prawdopodobne, że mogą być do nas podobne, a nasza niezbyt chwalebna historia daje nam powody do myślenia - uważa Morris.
Teolodzy natomiast reprezentują zupełnie inny pogląd na tę kwestię. Ted Peters, profesor na seminarium luterańskim w Kalifornii, nie podchodzi do tego problemu w tak pesymistyczny sposób. Uważa, że jeśli rzeczywiście dojdzie do spotkania z przedstawicielami inteligentnej rasy obcych, ludzkość może sobie z tym poradzić. Oczywiste jest, że potem świat już nigdy nie będzie taki sam.
- Ponieważ nasze tradycje religijne powstały w starożytnym świecie, którego poglądy są już przestarzałe, czy nowe szokujące odkrycia przełamią nasze dogmaty? Czy nasze religie są tylko związane z Ziemią i czy kontakt z inną cywilizacją zmieni nasze poczucie wyższości? - zastanawia się Peters.
Dotychczas nie doszło do kontaktu z cywilizacją pozaziemską, a przynajmniej jak dotąd nie został on oficjalnie potwierdzony. Jednak niewykluczone, że gdzieś w starym i ogromnych rozmiarów kosmosie żyją istoty inteligentne. Lecz gdyby jednak w przyszłości doszło do spotkania obu ras, warto przygotować się na wszystkie ewentualności.