Najlepsze na E3. Nie miałeś czasu. Spokojnie, wybraliśmy typowe gry za ciebie

Najlepsze na E3. Nie miałeś czasu. Spokojnie, wybraliśmy typowe gry za ciebie
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam BednarekBarnaba Siegel

14.06.2019 21:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

E3 2019 za pasem. Jedni zapamiętają je za spektakularny występ Keanu Reevesa po prezentacji trailera do "Cyberpunka 2077". Inni kręcą nosem, że to najsłabsze targi od lat, pod względem nowych gier. Ale były tam gry, których nie można przeoczyć.

Electronic Entertainment Expo to od lat najważniejsze, globalne targi gier wideo. Pierwsza odsłona imprezy odbyła się jeszcze w 1995 roku. Przyjęło się, że to właśnie tam padają najważniejsze ogłoszenia, którym z reguły od razu towarzyszą gotowe prezentacje gier.

Chociaż teoretycznie targi trwają tylko 3 dni, imprezy i pokazy towarzyszące rozciągają się na niemal tydzień. Nowości jest tak dużo, że ciężko wyłapać wszystko, co najważniejsze. Redakcja WP Gry wybrała więc - naszym zdaniem - to, co koniecznie musicie zobaczyć

Powrót Jedi

"Gwiezdne wojny" w ostatnich latach wyjątkowo aktywne. Kolejne filmy dostajemy co rok - ale opinie są bardzo mieszane. O ile "Łotr 1" i "Han Solo" to kawał dobrego kina akcji, tak VII i VIII część głównej sagi to dość dziwaczne filmy. A co z grami? Fani sieciowego strzelanania dostali "Battlefronta 2" - a miłośnicy przygód dla jednego gracza mogą ostrzyć zęby na "Upadły Zakon".

Wkroczymy w mroczny czas pomiędzy III a IV epizodem filmu, czyli po upadku zakonu Jedi i rozkwicie Imperium. Na zaprezentowanym materiale widać, że nie brakuje ani jedi-trików, ani fajnych przestrzeni do walki. W sieci co prawda pojawił się pomruk defetyzmu i zarzucanie grze nudy. Cóż, faktycznie nie wygląda to jak oszałamiająca produkcja, godna 2019 roku. Ale solidnych gier akcji z Jedi w roli głównej nie warto omijać. Gdyby jeszcze tylko fabuła dopisała, a klimat choć odrobinę zbliżył się do słynnego "Jedi Academy"...

Bethesda w akcji – "Wolfenstein" i dwie nowości

Z jednej strony wielki zawód. To kolejny rok, w którym nic nie słyszymy o "The Elder Scrolls VI" – kontynuacji uwielbianej serii gier RPG, którą tylko zajawiono w 2018 roku. Poprzednik, "TES V: Skyrim", to pupilek wśród graczy. Wideo przeróbki, w których inna postać z filmu czy gry nagle ląduje w intrze do "Skyrima", czyli skuta łańcuchami na furmance, to już klasyka. No cóż, na "szóstkę" poczekamy.

A co Bethesda pokazała? "Wolfenstein: Youngblood", czyli kolejna część ze współczesnej serii tej kultowej strzelanki. O tej grze wiadomo już od dawna, ale twórcy zaprezentowali kolejne trailery i fragmenty rozgrywki. Jest ogniście. Córki dotychczasowego bohatera to chodzące petardy. Możliwość kooperacji nada mocnego kopa rozgrywce, która nawet w trybie solo wygląda na znacznie bardziej gęstą niż w przypadku "The New Collossus". Fabularnie może być oczko gorzej, ale chyba wszyscy to przeżyją. No, oprócz nazistów.

Ale są jeszcze dwie perełki. Wiadomo o nich niewiele, ale zwiastuny są tak świetnie zrobione, że z miejsca dopisujemy te gry do naszej listy oczekiwanych. W "GhostWire: Tokyo" trafimy do lekko futurystycznej stolicy Japonii, w której zetrzemy się z potworami i paranormalnymi zjawiskami. Brzmi sztampowo, ale wygląda mocarnie. Firmuje go też twórca kilku niezłych thrillerów – który, na szczęście podkreśla, że "GhostWire" nie będzie podobne do ostatniej, umiarkowanie pasjonującej produkcji '"The Evil Within".

Druga perełka "Deathloop". Już sama nazwa i estetyka trailera mile się kojarzą, bo trochę z marvelowskim "Deadpoolem", a trochę z filmami Tarantino. O tajemniczej grze wiadomo bardzo niewiele. Według domysłów akcja będzie toczyłą się wokół walki dwóch strzelców-asasynów, którzy literalnie nie rozumieją pojęcia śmierci.

Powrót mafii

Sam się sobie dziwię, ale na E3 moją uwagę zwróciła… strategia. Ale nie byle jaka. Już sam fakt, kto za nią stoi, jest intrygujący. Z jednej strony studio Paradox, mistrzowie gatunku. Z drugiej - ekipa założona przez Johna Romero. Czyli legenda branży, współtwórca takich klasyków jak "Doom" czy "Quake". Ich wspólna produkcja to "Empire of Sin".

Strategia przeniesie nas do lat 20. XX wieku. W Chicago zajmiemy się tworzeniem gangsterskiego imperium. Najpierw nasza kryminalna organizacja będzie zajmować się drobiazgami. Wyłudzeniami czy sprzedażą alkoholu pod kryjomu (to w końcu czasy prohibicji). Dopiero z czasem zacznie rozdawać karty w mieście i składać propozycje nie do odrzucenia.

10 czy 15 lat temu "Empire of Sin" mogło być grą jedną z wielu. Wówczas świat gangsterski był lubianym motywem w świecie gier. "Mafia" była klasykiem, nawet filmowy "Ojciec chrzestny" doczekał się wirtualnej wersji. Z czasem jednak tamten okres odszedł w zapomnienie - nawet "Mafia III" rozgrywała się pod koniec lat 70. i to w Nowym Orleanie. Też ciekawe czasy, ale jednak daleko im do klimatów rodem z kart powieści Puzo.

Nowa gra "znanego studia"

Remedy kojarzyć możecie z dwóch pierwszych części "Maxa Payne'a", horroru "Alan Wake" czy "Quantum Break". Na E3 studio pokazało swoją wcześniej zapowiedzianą grę "Control". Przyznaję - gdzieś mi ten tytuł umknął, a przecież premiera już w sierpniu. 18 gameplayu sprawiło, że "Control" zapadnie mi w pamięć.

Początek nie jest zbytnio emocjonujący. Bohaterka biega po pustym wieżowcu. Ale w wchodzi do pomieszczenia i… spada. Trafiamy w miejsce, które można byłoby pomylić z przestrzenią znajdującą się na statku kosmicznym. Przed nami latające platformy. Skaczemy i wspinamy się, przechodząc przez dziwaczny most. Potem wcale nie jest łatwiej. Dochodzimy do wielkiej areny, na której strzelają do nas złote manekiny.

"Control" wydaje się być ciekawą grą akcji. Nieoczywistą, tajemniczą, zaskakującą. Będzie płatać figle. Jeśli będzie dobrze się strzelać może to być jedna z ciekawszych gier tego lata. A powinno, bo walka zapowiada się ciekawie. Bohaterka może za pomocą lewitacji podnosić obiekty i ciskać nimi w rywali. Niby dobrze znana sztuczka, ale zawsze sprawia mi sporo frajdy.

Hakerzy i babcia

Wiem, że nie powinienem się nastawiać. Wiem, że się raczej zawiodę. "Watch Dogs Legion" może być dobrą grą, ale nie taką, jakbym na to liczył. Ten sam problem miałem już z "Watch Dogs 2" czy "Far Cry 5". Oczekiwałem, że twórcy na poważnie wezmą się za istotne sprawy. Niby zabierali głos, ale nie do końca. Zarówno "Watch Dogs 2" i "Far Cry 5" bały się pójść krok dalej - twórcy chcieli zadowolić wszystkich, przez co czasami musieli spłycić temat. Puszczali oko, gdy ja wolałem, żeby zachowali powagę.

Czy z "Watch Dogs Legion" będzie podobnie? Temat jest fantastyczny. Przenosimy się do Londynu przyszłości, miasta z jednej strony opanowanego przez służby, drony i inwigilację, a z drugiej mieniącego się kolorami i neonami. To czasy po brexicie, niezadowolenie mieszkańców rośnie. Do akcji wkraczają więc hakerzy, bojownicy o wolność.

"Watch Dogs Legion" nie ma jednego głównego bohatera. Na gameplayu pokazano mężczyznę, który pomaga chłopakowi walczącego z policją. Zaraz nadlatują drony, więc sterowana postać ucieka typową angielską taksówką. Mija barykady i automatyczne karabinki - Londyn przyszłości pełen jest takich miejscówek. Dociera na barykady, ale pociski wystrzeliwane przez bojowego drona zabijają. W innej grze pojawiłby się napis "zacznij od ostatniego punktu kontrolnego". W "Watch Dogs Legion" dla tej postaci to koniec - wcielamy się w kolejnego bojownika o wolność.

- To gra o herosach, których mamy w sobie. Bo bycie herosem nie jest już zadaniem dla kogoś innego. Jest zadaniem dla wszystkich - mówił Clint Hawking, dyrektor kreatywny "Watch Dogs: Legion". Podoba mi się ten przekaz. Bardzo uniwersalny, w kontrze do powszechnego "mój głos nie ma znaczenia". Może dzięki temu "Watch Dogs Legion" udowodni, że walka o istotne sprawy to zadanie, za które wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Przy okazji łatwiej będzie przeżyć głupoty, które irytowały w "Watch Dogs Legion". Jeden z mieszkańców może być fanatykiem selfie, a drugi aktywistą.

Barnaba wypisał już swoje obawy związane z "Watch Dogs Legion": niespecjalną grafikę i możliwe ograniczenia otwartego świata. Ja z kolei boję się, że przekonywanie mieszkańców, by dołączyli do ruchu oporu, nie będzie tak fajne, jak się wydaje. Obawiam się, że będzie to wyglądało sztucznie - szybko zorientujemy się, którzy mieszkańcy mogą stać się aktywni, a którzy nie. Więc szybko zdobywanie nowych członków stanie się zadaniem na siłę. Czymś, co trzeba wykonać, by móc kim grać.

Są obawy, ale chciałbym, żeby Ubisoft mnie zaskoczył. Premiera w marcu 2020.

e3 2019watch dogs legionwolfenstein