Młoda firma z Polski podbija kosmos. Astronika lata na Marsa i Jowisza

Astronika, polska firma z sektora kosmicznego działa zaledwie od 6 lat, a już ma na koncie współpracę z największymi graczami.

Michał Szwajewski
Michał Szwajewski
Bolesław Breczko

15.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:03

Rozmawiam z Michałem Szwajewskim z Astroniki. To polska firma sektora kosmicznego, która zbudowała dla NASA moduł, który miał wkopać się na 5 metrów w głąb Marsa. Moduł dostał nazwę Kret. Po kilkudziesięciu centymetrach Kret przestał się zagłębiać, bo gleba go otaczająca okazała się zbyt sypka. Rozwiązaniem problemu było przyciśnięcie modułu drążącego innym modułem, kopiącym.

Bolesław Breczko, WP Tech: Kto wpadł na pomysł, żeby kreta walnąć w głowę łopatą?

Michał Szwajewski, dyrektor ds. rozwoju projektów i biznesu Astronika: To nie była jednoosobowa decyzja. Nad rozwiązaniem myślała grupa inżynierów z Astroniki, niemieckiego DLR i amerykańskiego JPL.

Wydane miliony dolarów, poświęcone lata przygotowań i projektowania, a misja mogłaby się nie powieźć, bo marsjańska gleba okazała się zbyt sypka. Nie przewidzieliście tego?

Nie byliśmy w stanie. Neil Armstrong przed postawieniem nogi na Księżycu myślał, że zapadnie się po kolana w pyle, a okazało się, że staje na twardej ziemi. U nas było odwrotnie.

Ale na Księżycu nie było przed Armstrongiem zaawansowanych łazików, które mogą wiercić w glebie, jak Curiosity na Marsie.

Curiosity jest przeznaczony do innych zadań i znajduje się w innym miejscu. W pionierskich misjach kosmicznych czasem trzeba założyć pewne rzeczy, bo nie da się ich wcześniej sprawdzić. To ryzyko, które podejmują osoby zajmujące się eksploracją kosmosu.

Co teraz słychać u kreta?

Kopie dalej, choć już dawno skończył mu się zakładany okres działania. Daliśmy mu chyba duszę Polaka, bo wykonuje zadanie, pomimo że nie powinno być to już możliwe. Trochę na przekór wszystkim.

Na ile metrów już się dokopał i czego się tam dowiedział?

Tak naprawdę to wie tylko wąska grupa sterujących nim osób. Kiedy na po raz pierwszy sprawdzano zagłębienie Kreta, było to około 30-35 cm. Od tamtej pory przechodził różne perypetie, na przykład właśnie wspomnianą przez Pana procedurę walnięcia łopatą, a później osypywanie go dodatkowymi porcjami regolitu. Co jakiś czas napływają do nas informacje jego kolejnych postępach, co oznacza, że stosowane prace naprawcze najprawdopodobniej są skuteczne. Jednak odpowiedź na pytanie, jak głęboko Kret jest w stanie wejść pod powierzchnię Marsa i czego się tam dowie, poznamy pewnie dopiero na początku przyszłego roku. Na razie dzięki Kretowi dowiedzieliśmy się, na przykład, jak różna bywa marsjańska gleba.

Po co to wszystko? Po co inwestować miliony w eksplorację głębokiego kosmosu, gdy na Ziemi mamy dużo ważniejsze problemy, jak np. kryzys klimatyczny?

Kosmiczne technologie prędzej czy później wracają na Ziemię. Np. żeby zbudować bazę na Księżycu, musimy zbudować technologie, które pozwolą tam przetrwać. Potem to wróci, jako np. nowoczesne oczyszczalnie ścieków czy systemy zasilania. A to już konkretnie przekłada się na ochronę środowiska. Tak samo było przecież z bateriami słonecznymi, powstały na potrzeby satelitów, a teraz produkują prąd dla domów.

Innym przykładem jest poszukiwanie minerałów, których na Ziemi jest mało lub są trudno dostępne. Na razie to jeszcze pieśń przyszłości, ale myślę, że kiedyś będziemy wydobywać metale np. z asteroid.

Czy robienie biznesu kosmicznego w Polsce to łatwa sprawa?

Jak wszędzie tak i u nas są wady i zalety. Oczywiście kraje Europy Zachodniej mają bardziej rozwinięte przemysły kosmiczne. W takiej Francji, w której istnieje on od lat 60. Dochodzi już do zmiany pokoleniowej. U nas sama branża ma dopiero 8 lat, a ludzie w niej pracujący są stosunkowo młodzi. Myślę, że średnia wieku to około 35 lat.

Biznes kosmiczny w Polsce ma te same problemy, co każdy inny biznes. Wpływają na niego takie sprawy, jak sytuacja ekonomiczna kraju, warunki administracyjne, a nawet decyzje polityczne. Teraz czekamy na przyjęcie Krajowego Programu Kosmicznego, który określi skalę wsparcia rządu dla branży. Bo nie ma co się oszukiwać, z pieniędzy prywatnych nie da się sfinansować misji kosmicznych.

Za to w Polsce na pewno nie brakuje talentu i ludzi ambitnych i głodnych pracy w branży kosmicznej. Wiele osób zdobywa doświadczenie za granicą, aby potem wrócić do Polski i kontynuować karierę. Myślę, że jeszcze kilka lat i będziemy naprawdę silnym graczem na europejskim rynku kosmicznym.

Wybiera się pan na Marsa z Elonem Muskiem?

Nie, kwestie wagowe raczej eliminują mnie z podróży.

A co pan o nim myśli? Zarówno jego biznes kosmiczny jak i sama jego osoba budzą kontrowersje.

Mam do niego bardzo duży szacunek. Kieruje SpaceX w genialny sposób, chociaż nie jest wcale geniuszem inżynierii. Proszę zauważyć, że chociaż sam promuje się na takiego lekkoducha, to firmę SpaceX rozwija w bardzo przemyślany sposób. Świetnie wyczuł moment, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych będzie potrzebował nowych rakiet i silników. Przecież Amerykanie latali na ISS na pokładzie Sojuzów, a wcześniej kupowali silniki do własnych rakiet od Ukrainy. Teraz zbiera gigantyczne granty od rządu, bo przecież zarobki z komercyjnych wystrzeleni satelitów to tylko procent tego, co wydaje.

Musk wiedział też dobrze, kogo zatrudnić zwłaszcza na samym początku. Ściągał z emerytury doświadczonych inżynierów NASA, którzy pracowali przy programie Apollo. To nie jest tak, że rzucił 100 mln dolarów, które zarobił w dolinie krzemowej i powiedział: lecimy w kosmos. To wszystko jest bardzo dobrze zaplanowane i realizowane. Zresztą w branży kosmicznej jest takie powiedzenie: "jeśli chcesz zarobić milion, to najpierw musisz wydać miliard."

Która, jedna misja Astroniki ekscytuje pana najbardziej?

Na pewno Insight, czyli Kret była przełomowa dla Astroniki. Teraz mamy kolejną, arcyciekawą misję JUICE o eksploracji lodowych księżyców Jowisza. Bierzemy też udział w misji Luna 27 z Roskosmosem, w której projektujemy urządzenia trzymająco-zwalniającej dla wiertnicy, która będzie wysłana na Księżyc. Mamy też dużo mniejszych misji związanych z cubesatami (małymi satelitami na orbicie okołoziemksiej - przyp. red.)

Pozwolę sobie powtórzyć pytanie, która, jedna misja escytuje pana najbardziej?

To tak, jakby kazał mi pan wybrać, które z moich dziecko kocham bardziej, a ja kocham je tak samo. Jeśli miałbym wybrać jakiś sposób podziału, to misje planetarne jednak fascynują mnie najbardziej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)