Marynarka Wojenna USA wraca do ołówków i kompasów po serii tragicznych kolizji
Marynarze byli przepracowani, a załoga w zbyt dużym stopniu polegała na komputerach – wynika z raportu przygotowanego dla US Navy, do którego dotarł New York Times. Jest on efektem dwóch kolizji z udziałem okrętów Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, w których zginęło 17 marynarzy.
28.09.2017 | aktual.: 28.09.2017 15:51
Więcej snu i koniec z ponad 100-godzinnymi służbami marynarzy – to jedno z wytycznych, które wejdą w życie na okrętach US Navy. Chociaż może się wydawać, że takie zasady powinny obowiązywać od dawna na statkach uzbrojonych w śmiercionośną broń, to jedynie okręty podwodne się do nich stosowały. Z raportu wynika, że marynarze pełniący służbę na mostku pracowali często powyżej 100 godzin tygodniowo, co w oczywisty sposób negatywnie wpływało na ich wydajność.
Oprócz tego okręty Marynarki Wojennej USA mają zacząć używać automatycznych systemów indentyfikacyjnych. Systemów tych używają wszystkie większe jednostki na morzu. Przekazują one informacje o pozycji, kursie i prędkości statków. Amerykańskie okręty, chociaż wyposażone w te systemy, to często ich nie używały, aby nie ujawniać swojej pozycji. Wraz z nowymi rozkazami ma się to zmienić.
Marynarze będą też zobowiązani do ręcznego śledzenia, przy pomocy mapy, kompasu i ołówka wszystkich jednostek, które znajdą się w odległości 4500 m.Dwie kolizje w pierwszej połowie 2017 z udziałem okrętów US Navy były właśnie skutkiem błędnych danych o pozycjach statków. Jedną z hipotez jest nawet zhakowanie sygnału GPS.