Mark Zuckerberg w Brukseli. Mogą go wziąć w krzyżowy ogień pytań

Mark Zuckerberg w Brukseli. Mogą go wziąć w krzyżowy ogień pytań
Źródło zdjęć: © East News | Christy Bowe
Marcin Lis

22.05.2018 12:46, aktual.: 22.05.2018 18:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przed Kongresem Mark Zuckerberg miał "spacerek". Większości senatorów nie wiedziała, o co pyta. Szef Facebooka nie powinien liczyć na powtórkę tego scenariusza w Parlamencie Europejskim. Choć pojawi się z własnej woli jako gość, to miło raczej nie będzie.

10 kwietnia 2018 r. Uwaga polskich mediów skupia się na obchodach ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej. W tym samym czasie na Kapitolu pojawia się kostyczny, wyjątkowo blady, wciśnięty w granatowy garnitur Mark Zuckerberg. Szef Facebooka ma wytłumaczyć się z wycieku danych użytkowników portalu. Pytać będą senatorowie. Na szczęście dla niego. Politycy, których średnia wieku oscyluje w granicach 70 lat, nie do końca rozumieją, jak działają media społecznościowe. Niektórzy mają problem z rozróżnieniem wysyłania e-maili od korzystania z komunikatorów. Po pierwszych pięciu godzinach potencjalna ofiara wyrasta na "bohatera", tłumaczącego nestorom, jak działa jego biznes. Nieliczne trudne pytania zbywa wymijającymi ogólnikami typu "to mój błąd" czy "jest mi przykro".

Na podobny scenariusz szef Facebooka nie powinien liczyć w Parlamencie Europejskim. Choć pojawia się tam z własnej woli, bo, jak przyznała w rozmowie z WP Tech przedstawicielka PE, instytucja "nie ma żadnych procesowych możliwości zmuszenia kogokolwiek, by się przed nią stawił" [za wyjątkiem komisarzy - przyp. red.]. Przejawem "taryfy ulgowej" była początkowa zgoda na spotkanie za zamkniętymi drzwiami, co jednak wywołało gorącą awanturę w Brukseli. Pomysł szybko upadł i półtoragodzinne spotkanie będzie transmitowane online.

Politycy nie odpuszczą

Fakt, że PE nie ma uprawnień "śledczych", a Zuckerberg weźmie udział w spotkaniu, nie przesłuchaniu, nie powinien go zbić z tropu. Szef Facebooka spotka się bowiem z Konferencją Przewodniczących PE uzupełnioną o szefa komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i praw człowieka. To oznacza, że naprzeciwko niego zasiądą "zwierzęta polityczne". Pytania o sposób traktowania danych osobowych, wycieki i aferę Cambridge Analityca przed kamerami zadawać będą m.in. Guy Verhofstadt czy Nigel Farage.

Z pewnością łatwych pytań nie zada także Claude Moraes, Brytyjczyk kierujący komisją wolności obywatelskich z ramienia frakcji socjalistów. Mark Zuckerberg odmówił bowiem wyjazdu do Londynu, by przed parlamentem opowiedzieć o aferze Cambridge Analytica. Ma za to czas, by w środę zjeść kolację z Emmanuelem Macronem. Brytyjska lewica nie ukrywa, że jej zdaniem na decyzję o Brexicie wpłynęła manipulacja danymi w mediach społecznościowych. Sam Moraes stwierdził, że wszystko, co dotychczas usłyszał od Zuckerberga, jest "niewystarczające".

Przedsmak tego, co zobaczymy, dał także Guy Verhohstadt, który zapowiedział, że Europejczycy mają prawo usłyszeć, w jaki sposób traktowane są ich dane. W końcu spośród 84 mln osób, których dotyczył głośny wyciek, 2,7 mln było Europejczykami. Wtórowała mu Vera Jourova, komisarz sprawiedliwości. Jak przypomniała, w UE mieszka więcej użytkowników Facebooka niż w USA. Od takiego zdania tylko krok do poważniejszej groźby.

Żaden z europejskich polityków raczej nie zapyta Zuckerberga o to, skąd jego koncern czerpie zyski, skoro jest dla użytkowników bezpłatny. O takie pokusił się 84-letni amerykański senator Orrin Hatch, który wyrósł na symbol niezrozumienia cyfrowej gospodarki po przesłuchaniu na Kapitolu. Większość członków Konferencji Przewodniczących to osoby urodzone po 1960 r. Trzy dekady młodsze od senatora Hatcha. Najmłodsza to 37-letnia Ska Keller reprezentująca Zielonych, którzy obok Liberałów ostrzą sobie zęby na tę rozmowę najbardziej. W końcu to te frakcje najmocniej promowały prawne wzmocnienie ochrony danych osobowych obywateli UE.

Plan spotkania

Także scenariusz wymaga od eurodeputowanych konkretnych pytań od samego początku. Nie będą bowiem mieli szans na zadanie ich wielu. Według naszych ustaleń, spotkanie otworzy o 18:20 szef PE Antonio Tajani. Następnie Mark Zuckerberg dostanie czas na swobodną wypowiedź. Dopiero po niej szefowie frakcji, przewodniczący komisji wolności obywatelskich oraz dwóch jej członków będą mieli szansę na zadanie pytania.

Być może tylko jednego, bo to, ile takich rund się odbędzie, uzależniono od pozostałego czasu. A tego jest niewiele - o 19:30 ma rozpocząć się konferencja prasowa szefa PE, który podsumuje rozmowę.

RODO

Na znaczenie tej polityki zwracają uwagę amerykańskie media. CNN wprost przypomina, że szef Facebooka nie może spodziewać się spacerku, bo ostatnie lata w Europie upłynęły pod znakiem ochrony danych osobowych, a ich finałem jest wejście w życie 25 maja Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych. Ten dokument zmusił koncerny, w tym Facebooka, do zmiany sposobu swojego działania, czego świadkami są internauci także w Polsce. W ostatnich tygodniach są zasypywani prośbami o uaktualnienie zgód na przetwarzanie danych osobowych. Wystarczyła groźba nakładania kar w wysokości do 4 proc. rocznych globalnych przychodów.

Także Marjory van den Broeke z biura prasowego PE przyznała, że rozporządzenie, którego współautorami byli eurodeputowani, wpływa na działalność Facebooka i to m.in. o nim rozmawiać będą chcieli politycy z szefem amerykańskiego koncernu. Do symbolu postawy Europejczyków w relacjach amerykańskich mediów urosła spraw sprzed 3 lat, gdy zerwane zostało porozumienie, pozwalające zbierać na amerykańskich serwerach dane Europejczyków.

Pieniądze

Nie sposób ukryć, że w czasach gwałtownej globalizacji i kurczenia się świata, dla Brukseli pochodzenie koncernu ma znaczenie. Zwłaszcza, gdy korzenie sięgają Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnich latach Komisja Europejska nakładała kary na Microsoft, Intel, Apple czy Google. Wszystkie sięgały kwot przekraczających miliard euro.

Właściciel najpopularniejszej wyszukiwarki musi zapłacić 2,4 mld euro, choć płatność jest wstrzymana ze względu na złożoną apelację. Producent iPhone’ów zgodził się zwrócić 13 mld euro zaległych podatków za lata 2004-2013 i 18 maja przelał 1,3 mld euro na specjalne irlandzkie konto. Ten spór znalazł się na ostrzu noża, bo gdy koncern próbował się uchylać od płacenia, Komisja Europejska w stan oskarżenia postawiła Irlandię, oskarżoną o przyznanie nielegalnej pomocy publicznej firmie. Ciągle trwa walka z Amazonem, który dzięki rejestracji w Luksemburgu unikał płacenia należnych podatków. Także Facebook poczuł, czym są unijne kary. Gdy próbował ukryć fakt przejęcia komunikatora WhatsApp, Bruksela stwierdziła, że ma zapłacić 110 mln euro.

Źródło artykułu:WP Finanse
mark zuckerbergfacebookwiadomości
Komentarze (10)