To się nazywa odważny plan. ESA chce lecieć do Enceladusa
Rzadko kiedy, nawet w dzisiejszym świecie, zdarza się usłyszeć tak odważną koncepcję misji kosmicznej, która jednocześnie ma spore szanse realizacji. Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że rozważa realizację misji do Enceladusa, jednego z najciekawszych obiektów Układu Słonecznego.
Nie powinno to tak naprawdę dziwić, wszak długoterminowa strategia Europejskiej Agencji Kosmicznej Voyage 2050 od jakiegoś czasu już wskazuje na chęć Europy do wysłania misji kosmicznej do tego fascynującego globu. Teraz jednak mieliśmy wyjątkową okazję usłyszeć o niej coś nowego.
ESA przesądziła, że projekt trafi na listę priorytetów na najbliższe lata. Enceladus uchodzi dziś za najbardziej obiecujące miejsce w Układzie Słonecznym do poszukiwania biosygnatur. Pod lodową skorupą tego niewielkiego globu kryje się ocean ciekłej wody. Co jednak ważniejsze, w okolicach południowego bieguna księżyca istnieją szczeliny, którymi woda z tego oceanu wydostaje się w postaci gigantycznych pióropuszy wody na zewnątrz. Dzięki temu, jest to niepowtarzalna okazja, aby niejako zajrzeć pod spód tego lodu i zbadać skład tworzącej ocean wody.
Warto tutaj podkreślić, że w ramach planu ESA chce wysłać w kierunku Enceladusa nie tylko orbiter, ale także lądownik. Obydwa komponenty zostałyby niezależnie wystrzelone z Ziemi, złączone na orbicie przed rozpoczęciem podróży do Saturna. Po dotarciu na miejsce, lądownik miałby wylądować w rejonie wspomnianych wyżej Tygrysich Pasów, aby bez potrzeby wiercenia zbadać wodę docierającą na powierzchnię z wnętrza księżyca.
Musimy uzbroić się w ogrom cierpliwości
Zasadniczo jedynym minusem tego planu jest fakt, iż nie da się jednego roku ogłosić misji, a rok później wystartować w drogę. Przygotowanie misji, budowa instrumentów, znalezienie odpowiedniego okna startowego i transfer z Ziemi do np. Saturna to projekt rozpisany nie na lata, a na dekady. Jak zatem wygląda harmonogram? ESA musi formalnie przyjąć plan realizacji misji do 2034 r. Jeżeli tak się stanie, to sonda wystartuje - w zależności od trajektorii lotu i wybranej rakiety - dopiero w latach czterdziestych. Celem będzie dotarcie obu komponentów misji do Enceladusa w 2052 r. Po wylądowaniu na lodowej powierzchni księżyca Saturna, lądownik będzie działał przez około 30 dni. Zanim zatem zobaczymy zdjęcia z powierzchni minie jeszcze co najmniej 27 lat.
Warto jednak pamiętać, że tak naprawdę Enceladus jest jedynym miejscem, w którym ludzkość jest w stanie w sposób bezpośredni zbadać podpowierzchniowy ocean skrywający się we wnętrzu lodowego księżyca, jakich w samym Układzie Słonecznym jest pełno. Odkrycie w takiej wodzie związków organicznych, a być może dawnych lub obecnych śladów życia może tak naprawdę zrewolucjonizować naszą wiedzę o życiu we wszechświecie.
Gdyby bowiem udało się tam odkryć dowody na istnienie życia, nagle idea ekosfery - obszaru wokół gwiazdy, w którym woda na powierzchni globu może występować w stanie ciekłym - przestanie mieć znaczenie. Saturn, a tym samym Enceladus znajduje się daleko poza ekosferą Słońca. Gdyby tam udało nam się znaleźć życie, nagle istotnie wzrosłaby liczba potencjalnych celów poszukiwaczy życia pozaziemskiego także wokół innych gwiazd. W tym kontekście warto poczekać te 27 lat.