Jedyny rodzimy owad Antarktydy. Może wyginąć przez zmiany klimatu

Jedyny rodzimy owad Antarktydy. Może wyginąć przez zmiany klimatu

Zmiany klimatu mogą wpłynąć na endemiczny gatunek owada na Antartydzie
Zmiany klimatu mogą wpłynąć na endemiczny gatunek owada na Antartydzie
Źródło zdjęć: © Domena publiczna | WIkimedia Commons
Adam Gaafar
04.07.2022 11:26, aktualizacja: 04.07.2022 12:39

Zmiany klimatyczne mogą doprowadzić do wyginięcia nielotnej muchówki Belgica antarctica, jedynego rodzimego owada Antarktydy. Przez dziesiątki milionów lat zwierzę wypracowało umiejętności przetrwania w mroźnym środowisku, dlatego zbyt wysokie temperatury są dla niego szkodliwe.

Chociaż Belgica antarctica osiąga zaledwie od 2 do 6 mm długości, jest największym wyłącznie lądowym zwierzęciem na kontynencie. Owad wyraźnie ewoluował, aby przetrwać w ekstremalnych warunkach, jednak ocieplający się klimat może zagrozić jego istnieniu.

Jedyny rodzimy owad Antarktydy

Cykl życiowy muchówki trwa dwa lata. Owad spędza większość tego czasu jako larwa. Jak zauważa serwis Science, zwierzę miało 40 milionów lat na udoskonalenie swojej strategii przetrwania. Owad jest w stanie przetrwać zamrożenie, jednak ginie, jeśli jego temperatura spadnie poniżej –15 st. Celsjusza.

W środowisku, w którym żyje B. antarctica, występują oczywiście znacznie większe mrozy. Owad radzi sobie z nimi kryjąc się pod ziemią. Muchówka nauczyła się również zamarzać podczas okresów zimowych.

Aby zapobiec uszkodzeniu tkanki wewnętrznej przez kryształki lodu, zimujące larwy wysychają, tracąc nawet 70 proc. wody z organizmu. Gdy są zamrożone, spędzają ok. 6 miesięcy w stanie zawieszenia zwanym diapauzą, podczas którego nie jedzą i nie poruszają się.

Naukowcy zwracają uwagę, że nawet niewielkie zmiany warunków środowiskowych mogą mieć duży wpływ na wskaźniki przeżywalności tych zwierząt. Wyższe temperatury mogą oznaczać obfitsze opady, co wiąże się z większą ilością śniegu i grubszą izolacją. W praktyce larwy mogą mieć mniejszą szansę na zamarznięcie w zimie.

Nicholas Teets z University of Kentucky i jego zespół postanowili sprawdzić, jak zmiany temperatur mogą wpłynąć na endemiczne owady Antarktydy. W tym celu zebrali larwy z kilku wysp mroźnego kontynentu i umieścili je w inkubatorach ustawionych na trzy temperatury: –5°C (odpowiada ona chłodnej antarktycznej zimie), –3°C (typowa zima) i –1°C (ciepła zima). 

Po 6 miesiącach naukowcy stwierdzili, że larwy w cieplejszym inkubatorze miały mniejszą przeżywalność, wolniej się poruszały i zgromadziły mniej energii niż te żyjące w chłodniejszych warunkach.

Mniejsze zapasy energii mogą oznaczać kłopoty z reprodukcją muszek, gdyż po wyjściu z diapauzy larwy szybko stają się osobnikami dorosłymi. Teets zauważa, że być może B. antarctica przystosuje się do tych zmian, gdyż cieplejsze zimy mogą być również krótsze, dzięki czemu owad zyska czas na zebranie większych zapasów energii latem.

Istnieje też jednak obawa, że jedyny rodzimy owad Antarktydy może stać się ofiarą szybko zmieniającego się klimatu. Zdaniem Teetsa kolejnym krokiem jest monitorowanie populacji muszek na wolności w celu ustalenia, jak reagują one na zmieniające się temperatury.

Warto przypomnieć, jaki wpływ na ocieplenie klimatu mają działania człowieka. Rocznie ludzkość z kolei emituje o atmosferty około 36 miliardów ton dwutlenku węgla - to ponad 148 razy więcej niż lądowe wulkany. Jak zwracał uwagę Konstanty Młynarczyk, zmiana temperatury zachodzi zbyt szybko, żeby ekosystemy naturalne zdołały się do niej zaadaptować, dlatego możliwe jest masowe wymieranie całych zespołów fauny i flory.

Adam Gaafar, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)