Jeden robot zamiast 10 pracowników. Polska stocznia stawia na automatyzację
Polska stocznia Crist kupiła cztery roboty, które już od przyszłego tygodnia zaczną poważne testy. Kwestią czasu jest, kiedy ich śladem pójdą inne stocznie.
Krzysztof Kulczycki ze stoczni Crist na antenie Radia Gdańsk przyznał, że innej alternatywy nie ma. Brakuje pracowników, którzy chcieliby pracować w stoczniach, więc automatyzacja jest jedynym wyjściem.
- Zrobiliśmy pierwszy krok, wzorując się na istniejących już stoczniach, kupując te cztery roboty, które w tej chwili przeszły próby warsztatowe, a od przyszłego tygodnia rozpoczną testy na żywym organizmie. Wyliczyliśmy, że na wstępnym etapie robot zastępuje około 10 spawaczy - mówił Krzysztof Kulczycki.
Zdaniem Mateusza Kowalewskiego z serwisu gospodarkamorska.pl, w trakcie budowy statków coraz więcej będzie zależało właśnie od robotów.
- Ciekawym przykładem jest też automatyzacja terminali kontenerowych. W Chinach powstają pierwsze terminale, które są obsługiwane w 100 procentach urządzeniami sterowanymi zdalnie, bez czynnika ludzkiego - dodał Mateusz Kowalewski.
Spełnia się więc czarny scenariusz - roboty zabierają pracę człowiekowi. Chociaż w tym przypadku jest to jednak zadanie, którego człowiek podjąć się nie chciał, więc teoretycznie możemy spać spokojnie. No i nie wiadomo, czy pełna automatyzacja w firmach się sprawdzi. Wszak Elon Musk przyznał niedawno, że "ludzie są niedoceniani", a nadmierna automatyzacja Tesli była błędem.
Dlaczego? Według analiz, roboty zużywają prąd, a co za tym idzie - na wyprodukowanie jednego samochodu potrzebuje się dwa razy więcej prądu, niż w przypadku tradycyjnych fabryk.
Póki co człowiek jest w niektórych przypadkach niezastąpiony. Tylko co się stanie, gdy roboty będą bardziej energooszczędne? Powrotu raczej nie będzie.