Huawei P9 z podwójnym aparatem Leica oficjalnie zaprezentowany. Mocny gracz wkrótce w sprzedaży
06.04.2016 16:00, aktual.: 04.08.2016 13:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koniec plotek i przecieków. Od kilkunastu minut wszystko jest już jasne - w Londynie zaprezentowano właśnie najnowszy flagowy smartfon od Huawei. Mowa oczywiście o modelu Huawei P9.
Pierwszy na świecie smartfon z podwójnym aparatem Leica ma - jak obiecuje sam producent - _ w wielkim stylu zrewolucjonizować fotografię mobilną _. Trzymamy za słowo. Oto nasza relacja z premiery. Chiński gigant pokazał dzisiaj oficjalnie światu modele P9 i P9 Plus. Oba smartfony, zgodnie z naszymi przewidywaniami i licznymi przeciekami, wyposażono w podwójny aparat marki Leica. Każdy z obiektywów posiada matrycę 12 MPix. Obecność kultowej firmy, zajmującej się fotografią, nie jest tu przypadkowa. Huawei nawiązał współpracę z Leicą, dzięki czemu ponadprzeciętne, ale nie doskonałe aparaty tego chińskiego producenta mogą zostać zastąpione o wiele lepszymi konstrukcjami. Czy Samsung ma zatem powody do obaw?
W końcu do tej pory, jak sami przyznaliśmy w naszym teście Galaxy S7, właśnie ta koreańska słuchawka ma najlepszy dostępny na rynku aparat w smartfonie. Przysłona f/2.2 nie jest zbyt imponująca, nawet w wydaniu firmy Leica. W S7 znajdziemy f/1.7. natomiast w LG V10 i LG G4 - f/1.8. Ta wartość ma duże przełożenie na jakość zdjęć. Ale nie zapominajmy tu o doświadczeniu firmy Leica. Może i mamy do czynienia z f/2,2, ale działa ono w parze z konstrukcją monochromatyczną, która odpowiada za zbieranie informacji o kontraście, jasności i natężeniu światła. Otwór przysłony można regulować manualnie.
Producent Huawei P9 chwali się dokładnie przemyślaną konstrukcją aparatu od podstaw po wykończenie - soczewki, sensory, algorytmy przetwarzania obrazu i wiele innych elementów ma "zrewolucjonizować fotografię mobilną". W P9 moduł aparatu RGB odpowiada za przechwytywanie kolorów, a jego monochromatyczny odpowiednik nadaje obrazom szczegółowości. Dwa tylne aparaty współpracują ze sobą, umożliwiając użytkownikom robienie bogatych w szczegóły i głębię zdjęć o nasyconych kolorach.
Mówiąc prościej, jeden obiektyw odpowiada za wykonanie zdjęcia kolorowego, drugi - monochromatyczny - robi je w czerni i bieli. Ma się to przekładać na lepszą jakość i większą szczegółowość wykonywanych fotografii. I to już jest coś. P9 sprawdza się - jak zapewniają producenci - również w tym, z czym wiele innych konstrukcji ma zazwyczaj spory problem - w warunkach słabego oświetlenia.
Drobiazgowa kalibracja aparatów w P9 i filtry będą odpowiadały za autentyczną kolorystykę, w czym specjalizuje się Leica. Wybierając monochromatyczny tryb robienia zdjęć, użytkownicy P9 wykorzystują aparat mono, który ma pozwalać na utrwalanie mocnych i sugestywnych czarno-białych obrazów wysokiej jakości.
W P9 mamy oczywiście do czynienia również z hybrydową ostrością (Hybrid Focus) autorstwa producenta. Ma się ona przejawiać szybkością, precyzją i stabilnością pracy obu aparatów. Polega ona na ustawianiu ostrości przy użyciu trzech metod pomiaru: laserowej, głębokości oraz kontrastu - automatycznie dobiera tę, która w danej chwili przyniesie najlepszy możliwy rezultat. Ten mechanizm będzie odpowiadał za fotografie wykonywane z większych odległości i pozwoli także na zmianę ostrości już po wykonaniu zdjęcia. Natomiast przy fotach robionych z dystansu do dwóch metrów od fotografowanego obiektu, ostrość będzie mierzył laserowy autofocus. Głębię ostrości możemy także regulować manualnie.
Funkcja szeroko otwartej przysłony będzie pozwalać użytkownikom P9 nieco poeksperymentować. Urządzenie daje możliwość kontrolowania głębi ostrości, dzięki czemu możliwe jest osiągnięcie efektów takich jak _ bokeh _ (obiekty w tle rozmywają się), przy jednoczesnym utrzymaniu pełnej ostrości na głównym obiekcie fotografii.
Jak widać, mamy zatem do czynienia z zupełnie innymi możliwościami niż te, które oferuje zaprezentowany niedawno LG G5. Smartfon Koreańczyków także posiada dwa obiektywy aparatu głównego, ale służą one uzyskaniu zdjęć szerokokątnych - o kącie widzenia szerszym niż ludzkie oko. Huawei stawia w swoim produkcie na zupełnie inne aspekty.
Ekran modelu P9 wykonano w technologii 2.5D, stającej się już powoli standardem wśród smartfonów i został wykończony aluminium z diamentowym szlifem. Projektanci wykorzystali tu szczotkowanie i polerowanie, by uzyskać półprzezroczystą powierzchnię metalu. Trzeba przyznać, że P9. jeśli chodzi o wygląd, wypada bardzo dobrze.
W P9 postawiono na 5,2-calowy ekran Full HD - to bardzo rozsądny wybór. Przy rozdzielczości Full HD bateria nie będzie wołać o podłączenie do ładowania po zaledwie jednym dniu, a wielkość ekranu pozwoli na wyświetlanie treści o zadowalającej jakości. Sercem P9 jest nowy, 64-bitowy procesor Kirin 95. (2,5 GHz). Akumulator o pojemności 3000 mAh w zestawie z energooszczędnym chipsetem i rozsądnie dobranymi parametrami wyświetlacza powinny spokojnie wystarczyć na dwa pełne dni intensywnej pracy.
Huawei zaprezentował również model P9 Plus. Ten został wyposażony w 5,5-calowy ekran z technologią Press Touch i pojemniejszą baterią 3200 mAh. P9 Plus posiada technologię dual-IC Rapid Charge, która zapewnić ma użytkownikowi sześć godzin rozmów, po zaledwie 10 minutach ładowania.
Zarówno w P9 jaki i P9 Plus zastosowano czytnik linii papilarnych, który dba o ochronę prywatności i danych użytkownika. Skaner pozwala na personalizację i zabezpieczenie urządzenia, zdecydowanie obniżając ryzyko niepowołanego dostępu i wykorzystania zgromadzonych na nim informacji. Nie mamy wątpliwości, że o tym czytniku podczas testu nie będziemy mogli powiedzieć złego słowa. Już te zastosowane w poprzednich modelach sprawiały się rewelacyjnie.
Urządzenia trafią do sprzedaży już 16 kwietnia, również w Polsce.
Ceny:
- P9: 3 GB RAM + 32 GB = 600 euro
- P9: 4 GB RAM + 46 GB = 649 euro
- P9 Plus: 4 GB RAM + 64 GB = 749 euro
Ceny w Polsce mogą się nieznacznie różnić. Jak udało nam się dowiedzieć, cena modelu podstawowego na pewno nie przekroczy nad Wisłą 300. zł.
Z Londynu: Jarosław Babraj / Sebastian Kupski