Grabarze - terroryści w dawnej Polsce. Nieśli śmierć

Może się wydawać, że broń bakteriologiczna to wymysł naszych czasów - wszyscy pamiętamy panikę i strach przed listami, w których mógł być wąglik. Dawniej zagrożenie również istniało, a potencjalnymi terrorystami byli... grabarze.

Grabarze mogli być jak dzisiejsi terroryści.
Źródło zdjęć: © Pixabay.com | Republica
Adam Bednarek

- A mnie dlatego nic nie szkodzi, bo czarta mam przy sobie - tak jeden z oskarżonych o celowe zarażanie innych ludzi dżumą tłumaczył, dlaczego sam nie zachorował. Gdy w XVIII wieku w Europie i także w Polsce szalała epidemia, mieszkańcy szybko zaczęli podejrzewać, że jej rozprzestrzenianie to nie przypadek. Powszechnie sądzono, że komuś zależy na tym, by ludzie umierali. Podejrzenia padły rzecz jasna na lekarzy i grabarzy.

Najbardziej znany proces tych drugich odbył się w Lublinie w roku 1711. Grabarzy podejrzanych o celowe rozprzestrzenianie epidemii nazywano mazaczami. Z ciał zmarłych rzekomo wyjmowali mózgi i przygotowywali z nich śmiertelną substancję. Ta rozsmarowywana była później na drzwiach, klamkach czy w innych miejscach publicznych. Sposobem "mazaczy" miało być też zatruwanie wody.

- Kiedy nie będą ludzie umierali, to nie będziemy mieli co jeść - tłumaczył swoje postępowanie jeden z oskarżonych, Marcin Morawski. I tak opisywał działalność lubelskiej grupy składającej się w sumie z trzech "mazaczy":

"A tę maść robiliśmy z mózgu i kiszek żabich. Dostałem ich pięć w tych dołach, gdzieśmy kopali, a ta maść jest w gnoju gdzieśmy siedzieli. (...) Głów pięć rozbiłem z Jakubem trupich i kiszki wyjmowaliśmy z trupów i w skorupieśmy suszyli i tarli, a tego nas nauczyła w Warszawie, co mieszka na Nowem Mieście Stanisławowa Regina. (...) I sam dlategom tu przyszedł z Lublina, żebym to miasto zaraził".

Obraz
© flickr.com | Ell Duke

Wyrok był niezwykle surowy - trzech "mazaczy" skazano na karę śmierci poprzez ścięcie. Następnie ucięte głowy, wbite na pal, ustawione były na drogach publicznych.

Czy rzeczywiście grabarze byli odpowiedzialni za szerzenie zarazy? Na początku rzekomi "mazacze" nie przyznali się do winy. Jednak po okrutnym śledztwie pełnym tortur powiedzieli to, co funkcjonariusze chcieli usłyszeć. W trakcie procesu wycofali swoje zeznania, ale swojego życia nie uratowali. Sąd uznał ich za winnych.

Takich przypadków w Polsce było więcej. W Warszawie na początku XVIII w. dwóch grabarzy powieszono. Grupę "mazaczy" rozbito też w Poznaniu. Sześciu podejrzewano nie tylko o celowe szerzenie epidemii, ale także o bezczeszczenie zwłok czy kradzież.

Wiele wskazuje na to, że wszyscy zabici oskarżeni mogli być niewinni. Nagonka na grabarzy trwała, dopóki panowała choroba. Zresztą o celowe rozprzestrzenianie zakaźnej choroby podejrzewano biednych, żebraków, Żydów czy właśnie pracujących na cmentarzach od dawien dawna. Był to powszechny stereotyp - trzeba było znaleźć kozła ofiarnego i przyczynę choroby. "Ze względu na swoją brudną profesję stali się ofiarami niemocy swych bliźnich wobec nieustającej epidemii" - tłumaczyła Katarzyna Pękacka-Falkowska w swoim opisie tych zdarzeń.

Obraz "Triumf śmierci" Pietera Bruegla
© Wikimedia Commons CC BY

Innym powszechnym oskarżeniem była kradzież rzeczy należących do chorych, a później zmarłych. I co gorsza, sprzedaż ich ubrań czy pościeli. Niektórzy wykorzystywali panującą w mieście epidemię i liczyli na to, że kolejna śmierć mieszkańca nikogo nie zdziwi. Po morderstwie z premedytacją okradali mieszkanie trupa. Zdaniem historyków, o ile oskarżenie m.in. grabarzy o celowe szerzenie epidemii było przesadą, wynikającą ze strachu mieszkańców, tak kradzież rzeczy należących do zmarłych było powszechnym zwyczajem i szansą na dorobienie się na chorobie.

Nieszczęście grabarzy w czasach epidemii polegało na tym, że oni w większości naprawdę walczyli z chorobą. Spotykali się jednak z nieprzyjemnymi oskarżeniami. "Zajmowali się oni niewdzięczną, ale niezwykle ważną pracą usuwania z ulic, domów i szpitali zwłok ofiar zarazy, dzięki czemu ograniczano jednak rozprzestrzenianie się danej choroby zakaźnej" - pisał prof. dr hab. Andrzej Karpiński.

Wybrane dla Ciebie
Zginęło ponad 200 delfinów. Temperatura jezior sięgnęłą 41°C
Zginęło ponad 200 delfinów. Temperatura jezior sięgnęłą 41°C
IRIS-T dla Ukrainy. Niemcy wzmacniają tarczę powietrzną
IRIS-T dla Ukrainy. Niemcy wzmacniają tarczę powietrzną
Wyjątkowe zjawisko. Zamiast ogona wyrosła druga głowa
Wyjątkowe zjawisko. Zamiast ogona wyrosła druga głowa
Bardzo dobra wiadomość. Enceladus traci ciepło na obu biegunach
Bardzo dobra wiadomość. Enceladus traci ciepło na obu biegunach
Rosja przerzuca sprzęt. Ukraińcy nie mają wątpliwości, jaki jest powód
Rosja przerzuca sprzęt. Ukraińcy nie mają wątpliwości, jaki jest powód
Podwodne wysypisko śmieci. Odpady na głębokości 5 km
Podwodne wysypisko śmieci. Odpady na głębokości 5 km
Tu może uderzyć obiekt międzygwiezdny. Najwyższe ryzyko
Tu może uderzyć obiekt międzygwiezdny. Najwyższe ryzyko
Nowe czołgi T-80BWM. Rosjanin mówi prawdę o jakości maszyn
Nowe czołgi T-80BWM. Rosjanin mówi prawdę o jakości maszyn
Duże straty Rosjan. Zdjęcia satelitarne nie zostawiają złudzeń
Duże straty Rosjan. Zdjęcia satelitarne nie zostawiają złudzeń
Rosyjskie "mini-Sonciepioki" jadą na front. Co kryje ta nazwa?
Rosyjskie "mini-Sonciepioki" jadą na front. Co kryje ta nazwa?
Kluczowy test zaliczony. Indie testują spadochrony kapsuły Gaganyaan
Kluczowy test zaliczony. Indie testują spadochrony kapsuły Gaganyaan
Tak wjeżdżają do Pokrowska. Byli uważani za "drugą armię świata"
Tak wjeżdżają do Pokrowska. Byli uważani za "drugą armię świata"