Facebook wiedział o planach szturmu na Kapitol? Zbagatelizowano zagrożenie, wynika z raportów

Dyrektor operacyjny Facebooka zbagatelizowała rolę firmy w zamieszkach, jakie kilka dni temu miały miejsce w USA. Do takich wniosków doszli eksperci w nowo opublikowanych raportach, które ukazały się w amerykańskich mediach.

Mark Zuckerberg
Mark Zuckerberg
Źródło zdjęć: © Getty Images | Chip Somodevilla

15.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W ostatnich dniach pojawiły się trzy nowe raporty dotyczące zamieszek w USA. Wszystkie wskazują na to, że w przeciwieństwie do stanowiska dyrektora generalnego Facebooka, Sheryl Sandberg, ludzie używali Facebooka do planowania ataku na Kapitol. Co więcej, z raportów wynika, że nadal to robią. 

Pierwszy raport został opublikowany w "New York Times" 14 stycznia. Wskazuje on na osoby, które na Facebooku i Instagramie zostały zradykalizowane przez ekstremistów. Mówiąc najprościej, osoby, które wcześniej nie publikowały kontrowersyjnych postów, zaczęli dzielić się teoriami spiskowymi, czy aktywnie komentować ekstremistyczne posty. 

Według przeglądu NYT wielu użytkowników "zmieniło się z dnia na dzień". Dalej czytamy w raporcie, że "podróż po ich profilach, pokazuje, w jaki sposób Facebook nagradza kłamstwa oraz umacnia skrajne poglądy". Zresztą firma przyznała się, że ma z tym problem jeszcze w 2017 roku.

Z kolei wg "Wall Street Journal", naukowcy zajmujący się danymi i kierownictwo firmy byli świadomi, że przemoc na Facebooku i Instagramie rozprzestrzenia się przed wydarzeniami z 6 stycznia i w ich trakcie. Dziennikarze na podstawie zebranych przez siebie danych twierdzą, że 6 stycznia raporty dotyczące pojawiania się nawołujących do przemocy treści wzrosły 10-krotnie. 

WSJ donowi również, że tego dnia Mike Schroepfer, dyrektor ds. technologii Facebooka, zapewnił pracowników, że firma "zastanawia się, jak umożliwić ludziom pokojową dyskusję i organizowanie się, ale bez nawoływania do przemocy". Jeden z pracowników podobno stwierdził, że "firma wystarczająco długo podsycała ten ogień i nie powinni być zaskoczeni, ze sprawy wymykają się spod kontroli". 

"Reuters" obawia się, że retoryka pełna nienawiści cały czas stanowi poważny problem na Facebooku. Agencja dotarła do pracownika firmy, który w obawie o swoje bezpieczeństwo zdecydował się nie podawać nazwiska publicznie.

Powiedział on, że "sygnały śledzone przez Facebooka obejmowały cyfrowe ulotki promujące wydarzenia, do których doszło w Waszyngtonie, a niektóre z nich zawierały wezwania użycia broni oraz szerzenie mowy nienawiści". 

Facebook obiecuje, że robią wszystko, co w ich mocy, aby platforma nie stała się narzędziem szerzenia nienawiści oraz nawoływania do przemocy. Jednak wciąż część grup czy wydarzeń o eksternistycznym charakterze pozostaje aktywna, jak podają amerykańskie media. 

Źródło artykułu:WP Tech
wiadomościspołecznośćfacebook
Komentarze (11)