Ekspert: 5G jest bezpieczne dla zdrowia, a czapka z folii nie chroni przed falami
Strach przed 5G rośnie. Sytuacja nasila się w dobie pandemii, bo autorzy spiskowych teorii łączą rozwój sieci z koronawirusem. W rozmowie z WP Tech kierownik Zakładu Badań Systemów i Urządzeń, Instytut Łączności – PIB rozwiewa obawy. "To tylko kolejny standard radiokomunikacji".
24.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 13:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bolesław Breczko, WP Tech: O strachu przed 5G mówi się coraz więcej. Ale zacznijmy może od wyjaśnienia, czym jest w ogóle sieć 5G.
Rafał Pawlak, Rafał Pawlak, Kierownik Zakładu Badań Systemów i Urządzeń, Instytut Łączności – PIB: Od strony fizyki zachodzących zjawisk i zasad propagacji fal radiowych, to praktycznie nic nowego. To po prostu nadal fale radiowe o konkretnych częstotliwościach, które zresztą są już używane w Polsce.
Na przykład: 700 MHz to częstotliwość wykorzystywana obecnie do transmisji Naziemnej Telewizji Cyfrowej (DVB-T), w paśmie 3,4-3,8 GHz pracują urządzenia w standardzie WiMAX, który jest używany np. w wielu miastach do monitoringu. Z kolei częstotliwości w zakresie 24-26 GHz występują np. w czujkach ruchu przed automatycznie otwieranymi drzwiami i w domowych systemach alarmowych. Są także stosowane w radarach antykolizyjnych instalowanych w samochodach - dbają o nasze zdrowie i bezpieczeństwo, choć często sami o tym nie wiemy.
Od strony systemowej oraz możliwości oferowanych użytkownikowi końcowemu sieć 5G to natomiast rewolucja. Zaoferuje nie tylko szybszy transfer danych, ale przede wszystkim większą pojemność, bo już teraz sieci 2G/3G/4G są miejscami nasycone prawie do limitu, a także bardzo niskie opóźnienia w przesyłaniu informacji – na poziomie 1 milisekundy.
To z kolei otworzy drogę do budowy inteligentnych miast (zarządzanie ruchem, autonomiczne samochody, inteligentne budynki, monitorowanie stanu środowiska), pozwoli na wprowadzenie teleopieki i telemedycyny (w tym np. zdalne operacje) i rozwój nowych gałęzi gospodarki. To, co może zaoferować sieć 5G, nie jest możliwe do osiągnięcia w sieciach 4G czy 3G, o 2G nawet nie wspominając. Ale z punktu widzenia operatorów telekomunikacyjnych sieć 5G to nic innego jak kolejny standard radiokomunikacji. Kolejny etap, który ma wymiar bardziej ewolucyjny niż rewolucyjny.
Ministerstwo Cyfryzacji i operatorzy komórkowi promują 5G oraz walczą o jak najszybsze wprowadzenie tego standardu w Polsce. Jednocześnie zawiązują się w społeczeństwie grupy, które sprzeciwiają się temu, bo twierdzą, że pole elektromagnetyczne będzie dla nich szkodliwe. Kto ma rację?
Zacznijmy od stwierdzenia, że pole elektromagnetyczne (PEM) może być niebezpieczne. W Instytucie Łączności zdajemy sobie z tego sprawę jak mało kto, bo na co dzień pracujemy z tym zjawiskiem. Ale tak samo niebezpieczna jest woda, w której można utonąć i samochody, które rocznie w Polsce zabijają 3,5 tysiąca osób.
Tak samo jak z wody i samochodów, tak z PEM trzeba korzystać bezpiecznie. Dlatego powszechnie obowiązują pewne poziomy graniczne, potocznie zwane limitami, które określają bezpieczne poziomy natężenia PEM w miejscach ogólnodostępnych i w miejscach pracy.
Rafał Pawlak, Kierownik Zakładu Badań Systemów i Urządzeń, Instytut Łączności – PIB
Obowiązujące w Polsce europejskie limity są 50 razy poniżej uznanego naukowo poziomu, przy którym pole elektromagnetyczne ma faktyczny wpływ na funkcjonowanie naszych organizmów. Z kolei ostatnie wydarzenia związane z pandemią pokazują, że telekomunikacja jest kluczowa dla funkcjonowania państwa. Mam tu na myśli w szczególności zdalną edukację i zdalną pracę. Zasadniczym aspektem jest jednak zapewnienie bezpieczeństwa.
Te same sieci telekomunikacyjne przecież wykorzystywane są np. w łączności służb ratunkowych i pozwalają dodzwonić się na numer alarmowy 112, żeby wezwać karetkę, czy też otrzymać SMS-a alertowego z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Co do przeciwników pola elektromagnetycznego i technologii tak w ogóle, to wolałbym pozostawić ten obszar ekspertom z innych dziedzin, np. socjologom.
Ze środowiskiem "anty-5G" mam styczność, czy to podczas posiedzeń komisji sejmowych, czy też w ramach pracy w Instytucie. Z tych doświadczeń wynika, że przedstawiane argumenty wielokrotnie nie mają oparcia w przywoływanych dokumentach, bądź też dokumenty przytaczane są wybiórczo i fragmentarycznie.
Z kolei wiemy, że pojawiły się zagraniczne raporty wskazujące na takie same mechanizmy i formy przekazu stosowane przez ruchy "anty-5G" zarówno w Polsce, jak i w USA, Wielkiej Brytanii czy też innych krajach. Raporty te jednocześnie wskazują na stosowanie dezinformacji i wykorzystywanie fake newsów.
Jaki skutek na ludzki organizm wywiera pole elektromagnetyczne, którego poziom jest powyżej limitów?
Wywołuje tzw. efekt termiczny, czyli prowadzi do ogrzania organizmu.
Jak jedzenie w kuchence mikrofalowej?
Dokładnie tak. Albo też podobnie jak działanie Słońca. W pogodny letni dzień gęstość mocy przenoszonej przez fale elektromagnetyczne ze Słońca docierające do powierzchni Ziemi często przewyższa 800 W/m2. Podczas gdy dla wszystkich instalacji radiokomunikacyjnych emitujących PEM polski limit wynosi 10 W/m2. Różnice widać. To oddaje skalę zjawiska.
A co ze zmianami na poziomie komórkowym? Co z wpływaniem na DNA, o którym ostrzegają niektórzy?
Takie efekty wywołuje promieniowanie jonizujące, a my poruszamy się wyłącznie w obszarach promieniowania niejonizującego. To wręcz fundamentalne, aby nie mylić tych dwóch pojęć. Nawet już samo określenie "promieniowanie" wydaje się w tym kontekście mieć negatywny wydźwięk i kojarzy się np. z wybuchem reaktora w Czarnobylu. Trzeba pamiętać, że wszystkie częstotliwości wykorzystywane obecnie do łączności radiowej, a nawet te znacznie wyższe, których wykorzystanie jest dopiero planowane, leżą w zakresie niejonizującym.
Gdzie możemy spotkać promieniowanie jonizujące?
Głównie w przestrzeni kosmicznej. Ziemska atmosfera blokuje sporo fal elektromagnetycznych pochodzących z kosmosu, ale nie wszystkie. Te, które dochodzą i są niebezpieczne, to np. promienie UV-A i UV-B, przed którymi trzeba się zabezpieczać ubraniem lub specjalnymi filtrami, np. w olejkach i kremach do opalania. Warto jednak wiedzieć, że są takie zastosowania, w których z promieniowania jonizującego korzystamy powszechnie. Znajdziemy je np. w szpitalach i przychodniach w pracowniach rentgenowskich.
Czy to oznacza, że całe zamieszanie związane z niebezpieczeństwem 5G jest zmyślone?
Sieć 5G, przy zachowaniu obowiązujących norm i limitów, jest w pełni bezpieczna. Rozumiem, że ludzie mogą mieć obawy, bo zawsze to co nowe, nieznane i jeszcze do tego niewidoczne gołym okiem, może budzić strach. Ale to nic nowego. Poprzednie pokolenia też już to przerabiały. Kiedyś tak samo było z parowozami, a później z radiem.
W dzisiejszych czasach to zjawisko spotkało się z megafonem, jakim jest internet. W sieci każdy może pisać, co chce bez odwoływania się do źródeł i badań naukowych - dlatego mamy takie poruszenie związane z 5G.
A co tzw. smogiem elektromagnetycznym? Szkodzi? Nie szkodzi? Też jest wymysłem?
Ja bym powiedział, że w ogóle nie ma czegoś takiego, jak smog elektromagnetyczny. To z zasady nieprawidłowe określenie, bo czym jest smog? To negatywny efekt spalania paliw stałych, w wyniku którego w powietrzu faktycznie tworzy się szkodliwa zawiesina. Tymczasem pole elektromagnetyczne pochodzi nie tylko od anten zawieszonych na masztach sieci komórkowych, ale wytwarzają je wszystkie urządzenia elektryczne i elektroniczne, nie tylko te radiowe, oraz sama Ziemia.
Po drugie, fale elektromagnetyczne emitowane ze stacji bazowych nie są niepożądanym produktem ubocznym, a efektem zamierzonym. Dlatego uważam, że nie ma czegoś takiego, jak smog elektromagnetyczny. Takie określenie jest używane wyłącznie po to, aby wywołać negatywne skojarzenia, np. stacji bazowej z czymś szkodliwym dla zdrowia.
Załóżmy, że nie przekonują mnie pana naukowe argumenty i chcę się odizolować od PEM. Jak to mogę zrobić?
To proste… Musi się pan tylko zamknąć w klatce Faradaya, szczelnej, bez żadnych otworów i z niej nigdy nie wychodzić. Oczywiście nie może pan również używać żadnych urządzeń elektrycznych.
A co z odpromiennikami? W internecie można kupić je już za kilkaset złotych? Znalazłem np. jeden tani odpromiennik, tylko 150 zł, w kształcie karty kredytowej do noszenia w portfelu.
No, to świetny interes dla tego, kto je sprzedaje. Ekranowanie przed falami elektromagnetycznymi jest oczywiście jak najbardziej możliwe. Na ten temat powstał niejeden doktorat czy habilitacja. Ale tak naprawdę jest to trudna sztuka inżynierska, którą zajmują się np. producenci sprzętu elektronicznego w celu zapewnienia odpowiedniego poziomu kompatybilności elektromagnetycznej.
Co do różnych gadżetów z internetu, to my kupiliśmy do Instytutu kilka takich odpromienników. Nie obserwujemy jednak żadnej różnicy w zasięgu i działaniu naszych telefonów. Może po prostu za mało wierzymy w działanie tych "cudownych wynalazków"… A zdecydowanie najciekawszym gadżetem, jaki widziałem z tego segmentu, były majtki dla mężczyzn chroniące przed Wi-Fi.
A folia aluminiowa? Zatrzyma promieniowanie?
Każda powierzchnia metalowa o wysokim przewodnictwie, w tym np. folia aluminiowa, ma właściwości tłumiące pole elektromagnetyczne. Jednak, żeby folia aluminiowa zadziałała jako ekran to musiałby pan się nią owinąć cały i szczelnie zasłonić wszelkie otwory. Dlatego o foliowej czapce radzę zapomnieć. Nie pomoże.