Dzieci znikają, znikały i będą znikać. Rozwiązanie problemu jest w zasięgu każdego rodzica
Gdybym tylko mógł, wszczepiłbym swemu dziecku chip pod skórę, by się nie zgubiło. Ale nie mam takich możliwości. Na szczęście są prostsze metody, także bardzo skuteczne.
18.07.2019 | aktual.: 19.07.2019 10:23
Najgorszy jest ten moment niepewności. Zniknęło… ale przecież nie mogło odejść daleko. Nasz krok i oddech przyspiesza. Nerwowo rozglądamy się w sklepie między alejkami. Czas zwalnia. Czuć wagę każdej upływającej sekundy. Zaczynamy wołać. Może usłyszy? Czasem słyszy...
Skoro ludzkość wysłała samochód na Marsa, chce wydobywać surowce na Księżycu, to dlaczego ma problem by upilnować dziecko? Przecież świat technologii wychodzi naprzeciw rodzicom już od lat. Specjalne aplikacje z lokalizacją, breloki i opaski z GPS, nawet operatorzy telefonii komórkowej uruchomili usługi lokalizacji telefonu dziecka. Narzędzi nie brakuje, więc może zaginięcia dzieci to marginalny problem?
W 2017 roku zaginęło 6759 osób poniżej 17. roku życia, w 2018 było to 5252 osób. Ale mniejsza liczba wynika ze zmiany przepisów dotyczących poszukiwań zaginionych. Izabela Jezierska-Świergiel z fundacji ITAKA podkreśla, że tak naprawdę ta liczba rośnie, a nie maleje. Powody zniknięć w przypadku nastolatków to głównie brak akceptacji, młodzieńcze problemy, depresje. W przypadku młodszych dzieci to głównie nieuwaga rodziców.
Mimo że mamy media, child alert, social media, internet, gadżety, może warto pójść jeszcze krok dalej? Może dla własnego spokoju może zachipować dziecko? Jako ojciec-panikarz, nie zastanawiałbym się ani chwili, jeśli gwarantowałoby to mojemu dziecku bezpieczeństwo. Jewgienij Czereszniew, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa w firmie Kaspersky Lab, już sobie wszczepił w rękę bioniczny chip.
Dzięki takiemu rozwiązaniu oprócz lokalizacji, dłonią może dokonywać płatności, czy przechodzić przez bramki w metrze. W Szwecji pod skórą urządzenie ma już ponad 3.5 tysiąca osób. Takie rozwiązania mogą budzić obawy o bezpieczeństwo czy etykę. Tylko, że jeśli na szali mamy np. życie naszego dziecka, granice prywatności zaczynają się zacierać.
Jednak mimo postępu technologicznego nadal brakuje nam jednego elementu w tym wszystkim. Zdrowego rozsądku.
Co prawda 99% dzieci do 13. roku życia, które zaginęły, znajduje się w ciągu kilku godzin. To właśnie te kilka godzin może być traumatyczne dla całej rodziny. Pamiętajmy, że nowe technologie nie zwalniają od myślenia. Żaden gadżet nie zastąpi zdrowego rozsądku. Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze, choć najtrudniej je dostrzec.
Nawet NASA, jak głosi legenda, w najgorętszym momencie kosmicznego wyścigu poświęcała ogromne pieniądze na zbudowanie długopisu, który działałby w stanie nieważkości. Rosjanie znaleźli prostsze rozwiązanie. Dali astronautom ołówki.
Nie tylko nowoczesne gadżety, których zawodności nie jesteśmy w stanie przewidzieć, mogą uratować nasze dziecko. Nie telefon z GPS, który może się zgubić, zalać, rozładować jest rozwiązaniem. Nie warto szukać kosmicznych rozwiązań prozaicznego problemu. Czasami będąc z dzieckiem na plaży czy w galerii handlowej wystarczy, że na ręce będzie miało opaskę z numerem telefonu rodziców. Ten oldschoolowy gadżet może być dużo bardziej skuteczny niż cała chmara satelitów krążących 20 kilometrów nad głową naszego dziecka.
Więc skoro tak dbamy o nasze rzeczy – ubezpieczamy samochody, mieszkamy na strzeżonych osiedlach, nie zapominajmy by dbać o to, co najcenniejsze – o nasze dzieci.
Pomoc w przypadku zaginięcia znajdziecie na stronie www.zaginieni.pl, telefon w sprawie zaginionego dziecka i nastolatka to 116 000.