Dylemat amerykańskiego lotnictwa. "Odchudzą" F‑35?

NGAD - jedna z wielu wizualizacji samolotu przyszłości
NGAD - jedna z wielu wizualizacji samolotu przyszłości
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

24.08.2024 09:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Amerykański program supermyśliwca kolejnej generacji NGAD notuje zadyszkę. Jedną z możliwych odpowiedzi na problemy USAF może być "odchudzony F-35".

W pierwszej połowie lipca Siły Powietrzne Armii Stanów Zjednoczonych (USAF) poinformowały, że program myśliwca nowej generacji NGAD (Next Generation Air Dominance) może paść ofiarą problemów finansowych wynikających z ograniczeń budżetu na rok podatkowy 2025. Choć Siły Zbrojne USA są najbogatszą służbą tego rodzaju na świecie, mimo wszystko nie mogą swobodnie dysponować środkami finansowymi tak, jakby nie było żadnych ograniczeń.

Stąd też Sekretarz USAF Frank Kendall stwierdził, że przyszły NGAD może wymagać reorganizacji programu oraz zmiany wymagań technicznych w celu redukcji kosztów. Dla przypomnienia, jeden przyszły myśliwiec 6. generacji ma kosztować 300 mln USD. Dla porównania, współczesny lżejszy F-35A kosztuje niemal 100 mln USD.

Jednym z pomysłów na redukcję kosztów ma być rezygnacja z kosztownego (4,4 mld USD do 2023 r.), rewolucyjnego silnika NGAP (Next Generation Adaptive Propulsion) o planowanej wysokiej wydajności przy niskim zużyciu paliwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Walka o kształt programu

Tym samym, mimo ogromnych wyzwań związanych z programami B-21 Raider (nowy bombowiec strategiczny) i LGM-35A Sentinel (nowy międzykontynentalny pocisk balistyczny – obydwa mają współtworzyć dwa z trzech segmentów amerykańskiej triady nuklearnej), USAF mają zachować możliwość kontynuacji równie ważnego programu NGAD. Obecnie został on jednak poniekąd zamrożony w celu weryfikacji niektórych wymagań.

Kendall stwierdził, że konieczne jest szukanie w niektórych obszarach prostszych, tańszych rozwiązań, czy też mówiąc wprost: kompromisów. Dzięki temu NGAD miałby uniknąć losu F-22A Raptor, również rewolucyjnej maszyny, w której wypadku koszty spowodowały redukcję zamówienia z 750 do mniej niż 200 szt. Raptor miał zastąpić bardziej masowego F-15, tymczasem leciwy Eagle wciąż jest w produkcji, a nowatorska maszyna nie.

Sam NGAD to zresztą nie tyle samolot (określany mianem platformy NGAD), co cały system – myśliwiec nowej generacji ma działać w złożonym ekosystemie, wspierany przez bezzałogowce różnych typów, współpracując z innymi maszynami załogowymi (zwł. F-35) oraz samolotami wsparcia (AWACS itp.). Również w tej kwestii może dojść do pewnych uproszczeń.

Na razie nie podano, z których zdolności, jakie miał zapewniać następca F-22, USAF mogą zrezygnować. Zapewne jest to głównym przedmiotem trwających ustaleń i konsultacji. Jest to pewien promyk nadziei, bowiem jeszcze w czerwcu niektórzy przedstawiciele Pentagonu wieścili możliwy koniec programu NGAD z powodów finansowych.

Tym niemniej, USAF musi się przygotować na potencjalne skutki ewentualnej rezygnacji z oszczędnych (20-25 proc. mniejsze zużycie paliwa) silników NGAP, szczególnie wobec wymagających dużego zasięgu wyzwań związanych z pacyficznym teatrem działań. Niektórzy amerykańscy komentatorzy uważają za możliwą remotoryzację w dalszej przyszłości, np. z wykorzystaniem silników Rolls-Royce.

Warto nadmienić, że ewentualna rezygnacja NGAD może doprowadzić do wybitnie niebezpiecznej sytuacji dla amerykańskich zdolności wytwórczych. USAF mogą bowiem z czasem zostać z zaledwie jedną firmą projektującą i produkującą myśliwce: Lockheed Martin. NGAD (i podobny F/A-XX, następca F/A-18 Super Hornet) miał być szansą dla innych wytwórców, zwłaszcza dla Boeinga, i tak borykającego się z innymi problemami.

Pomysł na lżejszą maszynę

Pod koniec lipca szef sztabu USAF gen. David Allvin przedstawił koncepcję lżejszej maszyny, określanej mianem "build to adept" (zbudowany do adaptacji), co ma oznaczać łatwość wprowadzania modyfikacji w zależności od potrzeb. Jest to tylko teoretyczna koncepcja lekkiego myśliwca (właśc. samolotu wielozadaniowego), o której niewiele wiadomo prócz tego, że w jej przypadku zdolność dostosowania do nowych warunków pola walki ma być ważniejsza od wysokiej przeżywalności (tak ważnej w przypadku wielu starszych maszyn, ale też NGAD).

Gen. Allvin zasugerował konieczność szerokiego wykorzystania inżynierii cyfrowej i druku 3D podczas opracowywania i produkcji nowego samolotu. Samolot z rysunku koncepcyjnego przypomina mocno F-25, zachowując jego ogólny układ konstrukcyjny, wyjąwszy inaczej skonfigurowane wloty powietrza oraz najprawdopodobniej mniejsze gabaryty.

Byłaby to więc maszyna nadal dość zaawansowana, ale równocześnie znacznie tańsza. Dzięki temu samolot mógłby podlegać wymianie na nowocześniejszy wariant (czy wręcz model) częściej niż dziś przy podobnych kosztach. Ponadto miałoby to umożliwić masowe wprowadzenie samolotu do służby, zwiększając ogólną liczebność bojowego komponentu USAF – ma to być odpowiedź na stosunkowo liczne Siły Powietrzne ChRL.

Pomysł nie jest pod żadnym względem nowy. Co do możliwości stosunkowo szybkiej wymiany lub przynajmniej łatwej modernizacji samolotu, to tak zaczynał NGAD – według jednej z wstępnych koncepcji, F-22 miał być zastąpiony przez wiele niezbyt licznych typów wysoce wyspecjalizowanych maszyn. Zdaniem ówczesnego kierownictwa USAF, miało to pozwolić m.in. na obniżenie kosztów, co jednak już wówczas (ok. 2020 r.) nie brzmiało zbyt wiarygodnie.

Pomysł na lżejszy myśliwiec, uzupełniający "konia roboczego" F-35 i "topowy" NGAD również nie jest nowy, w 2021 r. USAF zgłaszała potrzebę zakupienia myśliwca "generacji 4,5", który byłby dostatecznie tani, by zastąpić masowo produkowane F-16 (czemu niestety nie podołano w ramach programu F-35), a z drugiej strony samolot ten oferowałby osiągi wystarczające również na przyszłym polu walki (wymagano np. otwartej architektury systemu misji).

Naturalnym kandydatem wydawał się być szkolny Boeing/Saab T-7 Red Hawk, który mógłby stać się bazą dla opracowania lekkiej maszyny bojowej (tak, jak koreański KAI FA-50 wywodzi się ze szkolnego T-50), ale na razie USAF nie wyraziła zainteresowania takim rozwiązaniem. Wydaje się bowiem, że USAF chce maszyny będącej jednocześnie rasowym samolotem bojowym, a przy tym taniej – poniekąd takim samolotem miał być F-35A i mimo przekroczenia pierwotnych założeń finansowych wskutek nadmiernej komplikacji programu JSF (zwłaszcza wersja F-35B jest kosztowna) niemal udało się to osiągnąć.

Czy da się zjeść ciastko i mieć ciastko? Nie, lecz być może USAF uda się z czasem znaleźć rozsądny kompromis, o ile program lżejszego myśliwca nie zostanie porzucony, nim się na dobre nie zacznie. Doświadczenia z przeszłości nie napawają bowiem optymizmem.

Idea lekkiego, taniego samolotu myśliwskiego jest oczywiście potencjalnie atrakcyjna, bowiem przy znacząco niższych kosztach użytkownik otrzymuje tylko niewiele niższe zdolności, przynajmniej na papierze. Nie może więc dziwić, że koncepcja ta wracała wielokrotnie niczym bumerang i niemal zawsze kończyła się jednocześnie na dwa sposoby: kto mógł, ten chętniej kupował jednak prawdziwe samoloty bojowe, a kto kupował lekkie i tanie myśliwce, ten źle kończył podczas walki.

Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (50)
Zobacz także