Dwa lata z absurdami RODO. Pozytywne strony są… zaskakujące

Dwa lata z absurdami RODO. Pozytywne strony są… zaskakujące

Dwa lata z absurdami RODO. Pozytywne strony są… zaskakujące
Bolesław Breczko
25.05.2020 12:04, aktualizacja: 25.05.2020 15:35

Dokładnie dwa lata temu RODO sprawiło, że otwierając dowolną stronę w internecie, klikamy bez czytania, kolejny przycisk "zgadzam się". Wbrew pozorom RODO ma też pozytywne efekty, choć są one zaskakujące.

Z RODO jest trochę jak z działem IT w firmie. Jeśli działa tak jak powinno to o nim nie słyszymy i wydaje się zbędne. Zauważamy je dopiero, gdy przestaje działać poprawnie.

Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych weszło w życie w całej Unii Europejskiej 25 maja 2018 roku. Podstawową ideą tego rozporządzenia jest najwyższa dbałość i bezpieczeństwo danych osobowych Europejczyków, które dzięki rozwojowi cyfryzacji były do tej pory zbierane, przetwarzane i sprzedawane prawie bez żadnych ograniczeń. To m.in. przez brak RODO dzwonili do nas co chwilę nowi telemarketerzy.

Absurdy w służbie zdrowia

Chociaż założenia RODO są szczytne i niezwykle potrzebne w cyfrowym świecie, to jego wprowadzenie przysporzyło sporo problemów i absurdów. Opowiadał o nich na łamach WP Tech dr Maciej Kawecki. Wymienił np. wypadek autobusu na Zakopiance, po którym dzieci nim podróżujące zostały przewiezione do kilku różnych szpitali. Rodzice nie mogli dowiedzieć się, gdzie i w jakim stanie są ich dzieci, bo administratorzy szpitali mówili, że przez RODO nie mogą udzielić takiej informacji.

W dniach po wprowadzeniu RODO Europejczycy zdziwili się, że nie mogą wejść na niektóre amerykańskie strony. Rozporządzenie bowiem obowiązuje nie tylko firmy i instytucje działające na terenie UE, ale wszystkie, które zbierają dane o jej obywatelach. Niektóre strony z poza UE stwierdziły, że nie opłaca im się dopasowywać do nowych, europejskich zasad i łatwiej im po prostu odciąć Europejczyków od swoich usług. Postąpiły tak np. gazety LA Times i Chicago Tribune.

Absurdy w polityce

W Polsce RODO urosło do rangi politycznej, gdy Kancelaria Sejmu, w związku z postanowieniem prezesa UODO, odmówiła publikacji list poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Po długiej, politycznej przepychance listy poparcia do KRS w końcu zostały opublikowane.

Pomimo licznych potknięć i absurdów RODO jest oceniane przez ekspertów jako potrzebny zbiór przepisów. Jego wprowadzenie doprowadziło nie tylko do zwiększenia świadomości publicznej tematu danych osobowych, ale też do innej "interesującej" sytuacji. Dzięki RODO dowiadujemy się… jak często wyciekają nasze dane.

Poznaliśmy skalę wycieków

Przed RODO wiedzieliśmy, że dane osobowe z różnych baz wyciekają lub są wykradane. Jednak o poszczególnych zdarzeniach dowiadywaliśmy się długo po fakcie i często z nieoczywistych źródeł. Dziś firmy mają 72 godziny na publiczne poinformowanie o wycieku lub wykradzeniu z ich baz danych. Przed RODO dowiadywaliśmy się o tym np. od samych przestępców lub w ogóle.

W 2015 doszło do jednej z najgłośniejszych kradzieży baz danych w czasach "pre-RODO". Wykradzione zostały dane ok. 15 tysięcy klientów Plus Banku, za które sprawca chciał 200 lub 400 tysięcy złotych (w zależności, czy bank zapłaciłby od razu czy nie). Bank nie zapłacił, sprawca opublikował dane w internecie, a bank nie informował i zaprzeczał, że do włamania i kradzieży w ogóle doszło.

W czasach "post-RODO" firma, która w ciągu 72 godzin nie poinformuje, że dane jej klientów wyciekły może zostać ukarana wysoką grzywną. Dzięki temu w ciągu ostatnich dwóch lat dowiedzieliśmy się, że ofiarami ataku lub własnej nieuważności padły m.in.: sklep internetowy Morele.net (2,5 mln rekordów), samodzielny zakład opieki medycznej w Kole (dane 50 tys. pacjentów), Bank PEKAO SA (upublicznił 1,5 tys. CV i listów motywacyjnych kandydatów) , księgarnia internetowa XLM.pl (35 tys. rekordów), Politechnika Warszawska (wszystko wskazuje, że sprawca nadal posiada dostęp do wewnętrznych systemów szkoły i publikuje wiadomości z konta administratorów)
.

Nowy rozdział ochrony danych

W 2020 ochrona danych osobowych wchodzi w nowy rozdział. Chociaż bezpieczeństwo danych w sieci nadal jest priorytetem, to dochodzą nowe wyzwania. Dziś takim gorącym tematem jest prywatność w zakresie walki z pandemią koronawirusa. Kontrowersje budzi np. wprowadzona przez polski rząd aplikacja Kwarantanna Domowa, która zmusza osoby objęte kwarantanną do udostępniania policji swojej lokalizacji i wysyłania zdjęć. Jeszcze większe kontrowersje budzi planowana aplikacja ProteGO Safe, którą mieliby zainstalować sobie wszyscy. Aplikacja śledzi kontakty między ludźmi i pozwala na zidentyfikowanie osób, które miały kontakty z zakażonymi koronawirusem SARS-CoV-2. Chociaż takie rozwiązanie skutecznie zostało zaimplementowane np. w Singapurze, to w Polsce i Europie spotyka się z głosem sprzeciwu.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)