Duży problem Ukraińców. Chodzi o rosyjskie bomby

Ukraińcy mają problem z rosyjskimi lotniczymi bombami korygowanymi. Choć nie jest to broń bardzo precyzyjna, cechuje się ona dużą siłą rażenia. Dzięki temu, że można jej używać z dużej odległości, zapewnia bezpieczeństwo atakującemu.

Rosyjski samolot Su-34
Rosyjski samolot Su-34
Źródło zdjęć: © Getty Images | Artyom Anikeev
oprac. KLT

07.12.2023 | aktual.: 07.12.2023 13:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Korygowane bomby lotnicze to narzędzia stosunkowo proste, ale Ukraina nie ma obecnie uzbrojenia, może prócz niemieckich systemów artyleryjskich, które pozwoliłoby jej się skutecznie bronić przed dość masowymi atakami z zastosowaniem tej broni - mówi PAP Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".

Rzecznik ukraińskich Sił Powietrznych, w niedzielę 3 grudnia, podkreślił, że rosyjskie bomby korygowane stanowią "realny problem" dla sił ukraińskich. Taka bomba, ważąca 500 kg, nie jest precyzyjna, ale zawiera dużo materiału wybuchowego. Jak mówi Jurij Ihnat, Rosjanie wykorzystują je masowo - w ciągu doby spada nawet 100 takich bomb.

Mariusz Cielma tłumaczy, że KAB (korygowana bomba lotnicza) to w tym wydaniu zwykła bomba odłamkowo-burząca, do której zamontowano skrzydełka i moduł nawigacji satelitarnej. Jest zrzucana z bombowca taktycznego z dużej wysokości, a następnie szybuje, korygując lot na wskazany cel. Jak wyjaśnia, jest to "proste rozwiązanie", które umożliwia Rosjanom operowanie bez konieczności podlatywania nad cel lub blisko linii frontu, gdzie działa ukraińska obrona przeciwlotnicza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- W ubiegłym roku widzieliśmy wiele nagrań z klasycznymi bombardowaniami, gdzie samolot nadlatuje nad cel i zrzuca typową bombę grawitacyjną. To jednak czyniło z rosyjskich samolotów łatwy cel dla sił ukraińskich i po jakimś czasie zauważyliśmy, że rosyjskie lotnictwo taktyczne nie operuje już blisko linii frontu - wyjaśnia ekspert.

Od wiosny strona ukraińska zaczęła informować o tym, że Rosjanie zaczęli używać bomb z modułem UMPK, umożliwiających atakowanie celów z odległości kilkudziesięciu kilometrów, czyli z dala od linii frontu. W ostatnim czasie te ataki stały się bardziej zmasowane.

- Bomby korygowane to nie jest nic nowego, na Zachodzie są stosowane od dawna. Nie wymagają zaawansowanej technologii - Rosjanie wykorzystują przy tym klasyczne bomby, których mają dużo, do tego montują prosty moduł, skrzydła i stateczniki. Taka bomba nawet jeśli ma kilkadziesiąt metrów błędu w trafieniu, to "nadrabia" to masą ładunku. Bomby z takimi modułami najczęściej ważą 500 kg, czasami to jest 250 kg – mówi Cielma.

Mariusz Cielma dodaje, że przed tego rodzaju bombami trudno się bronić. Są niewielkie, lecą szybko i odpalane są z dużej odległości - nawet kilkudziesięciu kilometrów. Ukraińcy nie posiadają samolotów ani systemów naziemnych, które mogłyby zestrzeliwać bombowce z takiej odległości.

Rosjanie atakują zazwyczaj grupami złożonymi z kilku maszyn, bombowców taktycznych, najczęściej Su-34. W grupie z nimi lecą śmigłowce Mi-8, które zagłuszają radary. Oprócz tego lecą z nimi myśliwce Su-35S, które mają zwalczać ukraińskie myśliwce.

Ukraińcy oczekują wsparcia

- To także wiadomość dla naszych zachodnich partnerów, że potrzebujemy broni, systemów obrony powietrznej dalekiego zasięgu i jak najszybciej samolotów F-16, które mogłyby walczyć z rosyjskimi samolotami – apelował Jurij Ihnat.

Mariusz Cielma w rozmowie z PAP potwierdził, że F-16 z rakietami średniego zasięgu (ponad 100 km) mogłyby dać Ukraińcom możliwość zestrzeliwania rosyjskich bombowców, utrudniając przy tym życie Rosjanom.

Źródło artykułu:PAP