Czołgi na ulicach Waszyngtonu. Trump łamie zwyczaj na Dzień Niepodległości
Stany Zjednoczone mają najpotężniejszą armię na świecie. Mimo to parady wojskowe, takie jak w Moskwie czy w Warszawie na 11 listopada, są w Ameryce rzadkością. Nie przeszkadza to wcale Donaldowi Trumpowi, który zażyczył sobie armii w Waszyngtonie z okazji Dnia Niepodległości.
04.07.2019 | aktual.: 05.07.2019 12:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Trump przejmuje Waszyngton 4 lipca" - pisze CNN. "Trump zmienia święto 4 lipca w polityczny wiec" - pisze Aljazeera. "Waszyngton szykuje się na spektakl 4 lipca. Występuje Donald Trump" – pisze The New York Times. "Witaj na Wielkim, Głupim Festiwalu Narcyzmu Donalda Trumpa" – pisze Chicago Tribune.
Przeforsowany przez Donalda Trumpa pomysł organizacji defilady wojskowej z okazji Dnia Niepodległości 4 lipca nie przypadł do gustu wszystkim Amerykanom. Dzienniki i tygodniki opinii wprost piszą o totalitarnych upodobaniach prezydenta rodem z Rosji, Chin czy Korei Północnej.
Dzień Zwycięstwa w Rosji, Dzień Bastylii we Francji, Święto Niepodległości. Te dni tradycyjnie uświetnia wielka parada wojskowa. Biorą w niej udział zorganizowane pododdziały wojskowe, prezentowany jest ciężki sprzęt w postaci czołgów, transporterów opancerzonych, dział i lotnictwa. Stany Zjednoczone, choć mają się czym chwalić, to swoje przywiązanie do wojska wyrażają inaczej.
Żołnierze tak, czołgi nie
W każdym publicznym święcie w Stanach Zjednoczonych biorą udział żołnierze i weterani. Na wydarzeniach sportowych pojawiają się chorągwie jednostek wojskowych, a nad stadionami przelatują bombowce i myśliwce. Nawet na małych, lokalnych uroczystościach pojawiają się żołnierze. Mimo to przejazdy kolumn czołgów, transporterów opancerzonych czy wyrzutni rakiet są w USA rzadkością.
- W amerykańskiej tradycji obchodzenia Dnia Niepodległości nie było dotąd miejsca na czołgi i rakiety, klasyczny pokaz mocarstwowej siły - komentuje dla WP Tech dr Piotr Podemski, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego. - 4 lipca kojarzył się raczej ze świętem wolności, wywalczonej od wrogiego mocarstwa, a nawet pewnego prowincjonalizmu - swobody i luzu. Lokalne obchody, z piknikiem i fajerwerkami czy pokazami grup rekonstrukcyjnych odbywały się we wszystkich stanach i hrabstwach, niejako oddolnie, jako wyraz autentycznej radości zwykłych obywateli
- Amerykański patriotyzm jest bardzo mocno związany z wojskiem, jednak w centrum zainteresowania znajdują się żołnierze, a nie czołgi - mówi dla WP Tech amerykanista prof. Bohdan Szklarski z Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca Collegium Civitas. - Oddając szacunek wojsku, Amerykanie myślą przede wszystkim o ludziach, którzy służą krajowi i społeczności, nie o ciężkim sprzęcie.
"Trump i jego zabawki"
Kontrowersje związane z udziałem czołgów w paradzie z okazji Dnia Niepodległości mają też inny charakter. Nie tylko są sprzeczne z tradycyjnym udziałem wojska w obchodach, ale też mogą upolityczniać wojsko.
- Amerykańskie wojsko nie stanowi elementu władzy jak np. w Rosji czy Korei Północnej - mówi prof. Szklarski. - Armia podlega obywatelom, a nie konkretnej partii. Jeśli Donald Trump będzie mówił o "naszym wojsku" w rozumieniu jego administracji czy Partii Republikańskiej, to tym samym "przywłaszczy" sobie wojsko. Podejrzenia, że chce to zrobić są uzasadnione, bo byłoby to w jego stylu. Trump to dziecko, które widzi czołgi jako swoje zabawki.
Trump chciał czołgi już wcześniej
To nie pierwszy raz, gdy Donald Trump chce wykorzystać armię do podbudowania swojego wizerunku. Chciał zobaczyć czołgi w Waszyngtonie już podczas swojego zaprzysiężenia na 45-piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wtedy, dzięki dyplomatycznym zabiegom ministra obrony gen. Jamesa Mattisa, do parady nie doszło. Cena jej organizacji przekazana przez Pentagon okazała się zbyt wysoka nawet dla ambicji Trumpa. Opinia publiczna nigdy nie poznała tego "rachunku", ale plotki mówiły o kwocie zbliżonej do 100 mln dolarów.
Zarzut dotyczący tego, że Trump chce wykorzystać Dzień Niepodległości i wojsko do podbudowania swojego wizerunku, nie jest nieuzasadniony. Ostatnim prezydentem, który brał oficjalnie udział w obchodach Dnia Niepodległości był Richard Nixon, ale nawet nie przemawiał podczas uroczystości. W trakcie tegorocznych obchodów przewidziano natomiast przemówienie prezydenta przed Memoriałem Lincolna, płatne miejsca dla najhojniejszych darczyńców Donalda Trumpa, przelot myśliwców i Air Force One oraz paradę czołgów.
Pokaz fajerwerków, nieodłączny element obchodów Dnia Niepodległości w USA
- Trump wcale nie będzie pierwszym prezydentem, który przyjmie paradę czołgów w Waszyngtonie - mówi prof. Szklarski. - Wcześniej czołgi pojawiały się na inauguracjach prezydentów Roosvelta, Eisenhowera i Kennedy'ego, chociaż działo się to w czasach wojennych i zimnowojennych, a ich powrót teraz w innym kontekście może być zrozumiany jako oznaka militaryzacji polityki zagranicznej. Ocena działań Donalda Trumpa zależy przede wszystkim od tego, jak dana osoba odbiera jego osobę i jego prezydenturę.
- W przeciwieństwie do Rosji czy Korei Północnej, które to państwa z lubością epatują rzekomą militarną potęgą, Ameryka - choć posiada najsilniejszą armię na świecie i bierze udział w licznych konfliktach - wolała dotąd propagować raczej swą "soft power", miękką siłę, czyli atrakcyjność swej gospodarki i kultury - dodaje dr Piotr Podemski. - Wielkie parady wojskowe odbywały się w Waszyngtonie czy Nowym Jorku głównie z okazji fetowania zwycięstw w znaczących wojnach (np. obu wojnach światowych), a zatem oznaczały świętowanie ponownego nastania pokoju.