Call of Duty: Modern Warfare Remastered - odświeżona wersja hitu pokazuje, dlaczego gry wojenne musiały się zmienić

Call of Duty: Modern Warfare Remastered pokazuje podejście twórców do światowych konfliktów. W 2007 roku oglądaliśmy "nieodległą przyszłość", która bardzo szybko stała się rzeczywistością. I to autorów gier wojennych chyba przerosło.

Call of Duty: Modern Warfare Remastered - odświeżona wersja hitu pokazuje, dlaczego gry wojenne musiały się zmienić
Źródło zdjęć: © Activision/WP
Adam Bednarek

21.10.2016 | aktual.: 22.02.2017 12:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Call of Duty Modern Warfare nie zestarzało się ani trochę. Owszem, to również zasługa odświeżonej wersji, bo dzięki niej gra z 2007 roku wygląda bardzo współcześnie. Ba, potrafi nawet zachwycić - poprawiona grafika cieszy oko świetnym oświetleniem, masą szczegółów, jakością tekstur. Oczywiście Modern Warfare Remastered nie ma szans w starciu z tegorocznymi premierami, ale też nie ma się czego wstydzić. Gdyby ktoś nie wiedział, że oryginał wyszedł w 2007 roku, po nowej wersji by się tego nie domyślił.

Nawet gdyby oprawa była gorsza to i tak Modern Warfare zachwyciłoby mnie po raz kolejny. To po prostu rewelacyjna strzelanina, z niesamowitym klimatem. Tutaj każdą misję się przeżywa. Twórcy idealnie wyważyli tempo - wiedzieli, kiedy przyspieszyć, a kiedy uspokoić akcję. Zawsze są jednak wielkie emocje. Bez względu na to, czy szturmujemy budynek telewizji, czy ukrywamy się w krzakach. Pamiętałem niektóre zadania z czasów, kiedy grałem w oryginał, a mimo to kunszt autorów zrobił na mnie tak samo duże wrażenie. Zaskoczyło mnie to, jak poziomy Call of Duty Modern Warfare są genialnie zaprojektowane. Od początku do końca czujemy się jakbyśmy oglądali thriller.

Pod względem oprawy i rozgrywki Modern Warfare Remastered to gra współczesna. Niczym nie odbiegająca od aktualnych hitów. 9 lat w branży to kawał czasu, a po tej odsłonie Call of Duty tego nie widać. I tylko jedna rzecz zdradza, że dzisiaj taka gra by nie wyszła. Że przez to Call of Duty mimo wszystko jest inne, trochę teraz nie pasuje. Czas i miejsce akcji.

Współczesność. Call of Duty Modern Warfare rozgrywa się w 2011 roku. Gdy debiutowała oryginalna wersja, była to “nieodległa przyszłość”, teraz to już “nieodległa przeszłość”, ale i tak czuło się (i nadal czuje), że tak naprawdę ta odsłona Call of Duty dzieje się teraz. Mamy konflikt na Bliskim Wschodzie, mamy starcia z rosyjskimi ultranacjonalistami - jest związek z aktualną sytuacją na świecie.

Z czasem strzelaniny od tego odeszły. Seria Call of Duty skupia się obecnie na fikcyjnych konfliktach, rozgrywających się nawet w kosmosie. Battlefield zaliczył romans ze współczesnością, ale później dał sobie spokój z wojną, przerzucając się na starcia policjantów i złodziei. Nowa odsłona powraca do okresu I wojny światowej. Wszystko z daleka od bieżących wydarzeń.

Po zagraniu w Modern Warfare Remastered utwierdzam się w przekonaniu, że to celowy zabieg. Grając w było nie było grę z 2007 roku (bo kampania jest nieruszona, twórcy tego wydania poprawili jedynie oprawę) czułem się nieswojo. Miałem wrażenie, że ktoś każe mi odwzorowywać prawdziwe wydarzenia. Na przykład w scenie, gdy patrzymy na świat oczami porwanego prezydenta fikcyjnego kraju. Jedziemy przez okupowane miasto, gdzie na cywilach wykonywane są masowe egzekucje. A w końcu trafiamy na plac, na którym odbywa się “nasza” egzekucja. Mocne, szczególnie dzisiaj, gdy podobne nagrania zalewają serwisy informacyjne.

Oczywiście nie jestem naiwny - wiem, że w 2007 roku na świecie również było niewesoło. Zresztą to właśnie Call of Duty Modern Warfare stało się bohaterem ciekawego eksperymentu. Fragmenty gry zestawiono z filmami z rzeczywistych wojennych akcji. Można było się pomylić, co jest fikcją, a co rzeczywistością.

“Doniesienia z Krymu, jak początek Call of Duty” - pisał jeden z dziennikarzy. I tego typu porównania z aktualnymi wydarzeniami musiały być dla twórców serii Call of Duty przytłaczające. Nic dziwnego, bo było ich coraz więcej. W Modern Warfare 2 mamy scenę, gdy na lotnisku można strzelać do cywili. W Modern Warfare 3 oglądamy zamach terrorystyczny na ulicach Londynu, widziany oczami rodzica, który traci córkę. Niby to tylko fikcja, ale jeśli przypomnimy sobie niedawne wydarzenia z Europy, to te sceny są zwyczajnie przerażające. Rzeczywistość dogoniła wymysły twórców.

Prawda, w 2007 roku na Bliskim Wschodzie również się walczyło, więc tak naprawdę niewiele się zmieniło. Jednak inaczej patrzy się na konflikty, gdy można je śledzić na portalach społecznościowych. Inaczej ogląda się wirtualne egzekucje, gdy wcześniej widziało się prawdziwe, emitowane na Facebooku czy Twitterze. Inaczej patrzy się na sceny zamachów, gdy wie się, że te w Europie nie są wyjątkiem potwierdzającym regułę, a realnym zagrożeniem.

Dlatego twórcy musieli od swojej wizji współczesności odejść. Żeby gra była też rozrywką, a nie dokumentem. Dobrze by się stało, gdyby i taka poważna produkcja powstała, ale po zagraniu w Modern Warfare Remastered lepiej rozumiem twórców, którzy wolą od skojarzeń z aktualnymi konfliktami odejść.

Warto zagrać w Modern Warfare Remastered nie tylko dlatego, że to ciągle świetna gra, która dzisiaj wygląda znacznie lepiej niż oryginalna wersja. To też dowód na to, jak zmieniła się perspektywa twórców. Jeszcze 9 lat temu chcieli pokazać, jak mogą wyglądać przyszłe konflikty. Od Modern Warfare się zaczęło. I bardzo szybko się z tego pomysłu wycofano, bo rzeczywistość dogoniła wirtualny świat.

Komentarze (1)