Ameryka porzuca militarne projekty. Superbroń okazała się fiaskiem
17.03.2024 08:43, aktual.: 17.03.2024 09:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
8 marca Pentagon poinformował o zamknięciu programu superhaubicy XM1299, która miała uzupełnić starsze M109. Jest to kolejny skasowany w ostatnim czasie program.
W roku podatkowym 2025 zabrakło środków na kontynuację programu 155 mm armatohaubicy samobieżnej XM1299. Doug Bush, zastępca sekretarza Wojsk Lądowych USA ds. zakupów, logistyki i technologii, wyjawił, że prototypy zostały ukończone jesienią ubiegłego roku, lecz okazały się nie dość udane, by skierować je do produkcji. W sumie budowano aż 20 prototypów: dwa w celu ich zniszczenia w trakcie testów przeciwminowych i balistycznych, 18 kolejnych dla dywizjonu artylerii (US Army właściwie nazywa je batalionami), który miałby realizować dalsze testy.
Wśród problemów technicznych, jakie były powodem decyzji o rezygnacji z finansowania programu, znalazły się problemy techniczne: rekordowo długa lufa o długości 58 kalibrów (niemal 9 metrów) miała wykazywać w trakcie prób nadmierne zużycie.
Amerykanie porzucają kosztowny projekt
Dla porównania, większość nowoczesnych dział samobieżnych kalibru 155 mm ma lufy o długości 52 kalibrów (np. Krab), zaś amerykańskie działa samobieżne i ciągnione (rodzina M109, M777) - zaledwie 39 kalibrów. Równocześnie Dowództwo Przyszłości US Army planuje testować różne "istniejące rozwiązania", aby ocenić ich dojrzałość technologiczną. Może chodzić m.in. o ujawnioną niedawno M109-52, a więc zmodernizowane M109A7 z niemieckim działem identycznym, jak w Panzerhaubitze 2000.
Opracowywane w ramach programu ERCA (Extended Range Cannon Artillery, pol. działo artyleryjskie o wydłużonym zasięgu, dotyczy też ciągnionej M777ER) XM1299 miało zapewnić US Army przewagę zasięgu ognia nad każdym potencjalnym przeciwnikiem. Długa lufa działa w połączeniu z powiększoną komorą amunicyjną miały pozwolić na strzelanie nawet na 70 km z wykorzystaniem standardowej amunicji i na 130-150 km z wykorzystaniem amunicji z pomocniczym napędem strumieniowym. Również szybkostrzelność miała być wysoka - do 10 strz./min. i to przy masie zaledwie ok. 40 ton. Nowy system kierowania ogniem miał zapewniać wysoką precyzję ostrzału.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety amerykańscy artylerzyści wciąż będą mogli jedynie zazdrościć swoim polskim, francuskim czy niemieckim kolegom. Nie jest to jedyny taki przypadek w historii US Army.
Nie tylko XM1299 - tradycja rzecz święta
Miesiąc wcześniej ofiarą cięć budżetowych oraz zmian koncepcyjnych padł program FARA (Future Attack Reconnaissance Aircraft), w ramach którego US Army miała otrzymać nowe śmigłowce rozpoznawczo-bojowe. Miały one zastąpić wycofane już Bell OH-58D Kiowa. W programie rywalizowały śmigłowce Bell 360 Invictus i LM S-97 Raider.
Obok finansów głównym zastrzeżeniem były zmiany na polu walki - uznano, że rolę rozpoznawczą lepiej przekazać dronom. Tym samym śmigłowce szturmowe AH-64D/E Apache pozostaną bez wsparcia załogowych śmigłowców. Na ile drony wypełnią po nich lukę, czas pokaże. Z kolei we wrześniu 2023 r. US Army zarekomendowała zamknięcie programu M1A2 SEPv4 Abrams, który miał zastąpić zamówiony m.in. przez Polskę wariant SEPv3.
Nowa wersja pojazdów miała otrzymać nowoczesny system kierowania ogniem, wreszcie nieodstający od konkurencji, jak również nowe systemy łączności, autodiagnostyki czy złącze danych umożliwiające prowadzenie z wykorzystaniem amunicji programowalnej XM1147. US Army uznała, że obecna linia rozwojowa abramsa jest nieperspektywiczna ze względu na zbyt dużą masę czołgu (ok. 67 t, a z pełnym wyposażeniem nawet ponad 72 t) oraz zbyt paliwożerny silnik.
Wysiłki skupiono zatem nad zupełnie nową wersją, która ma być m.in. lżejsza, bardziej mobilna, tańsza w eksploatacji, a przy tym wciąż zapewniać ma bezpieczeństwo oraz dużą siłę ognia załodze. Z kolei w maju 2021 r. zamknięto program SLRC (Strategic Long-Range Cannon) dotyczący działa, które miało pozwolić na strzelanie na odległość aż 1000 mil (ok. 1600 km).
Prawdopodobnie powodem było wycofanie się Waszyngtonu z traktatu rozbrojeniowego INF, co pozwoliło uzyskać możliwość prowadzenia walki na duże dystanse w Europie bez szukania tak karkołomnych rozwiązań. Historia zna więcej podobnych przypadków: podobny do programu FARA program śmigłowca Boeing-Sikorsky RAH-66 Comanche został zamknięty w 2004 r. po wydaniu 7 mld ówczesnych dolarów.
Z kolei dawny odpowiednik XM1299, XM2001 Crusader (155 mm armatohaubica samobieżna na zmodyfikowanym podwoziu abramsa, chyba jeszcze bardziej rewolucyjna), został skasowany po wydaniu 11 mld dol. w 2002 r. Wszelkie rekordy pobił program Future Combat Systems, w ramach którego powstała cała rodzina lekkich pojazdów gąsienicowych, mających zastąpić niemal całe uzbrojenie ciężkie US Army. Zamknięty w 2009 r. program kosztował amerykańskiego podatnika 32 mld dol.
Marnotrawstwo?
Nie znaczy to, że środki zostały zmarnowane. Przeciwnie, US Army stale rozwija swoje zdolności, a równolegle budowane są zdolności krajowej zbrojeniówki. Pozornie nieudany, skasowany program może z czasem zostać "dawcą" technologii dla przyszłego, już udanego programu.
Ponadto przy realizacji projektów, takich jak FCS, działo XM907 czy FARA, amerykańscy inżynierowie zdobywają ogromne doświadczenie, pomagające podczas projektowania przyszłych modeli uzbrojenia. Losy wspomnianych projektów (a lista jest bardzo niepełna) mogą stanowić lekcję, że warto inwestować we własne prace rozwojowe: bez Crusadera nie byłoby XM1299, a bez XM1299 nie powstanie przyszłe amerykańskie "superdziało".
Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski