"Acoustic Kitty". Program CIA, który miał zamienić koty w szpiegów-cyborgów
Amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) znana jest z testowania niekonwencjonalnych metod, które miały wynieść jej zdolności wywiadowcze na zupełnie inny poziom i pozwolić na bycie o krok przed potencjalnym wrogiem. Amerykanie sprawdzali różne możliwości, również te, które u niektórych mogą budzić zdziwienie, a nawet oburzenie. Można do nich zaliczyć eksperymenty takie jak "Acoustic Kitty". Projekt zakładał zamianę kotów w podsłuchujące cyborgi. Jak to się skończyło?
11.02.2023 | aktual.: 11.02.2023 14:44
Odtajnione przez CIA w 2001 r. dokumenty rzucają nowe światło na wysiłki zmierzające do usprawnienia działań wywiadowczych USA. Wynika z nich, że agencja wydała miliony dolarów na próby wyszkolenia udomowionych kotów do szpiegowania Związku Radzieckiego w ramach projektu "Acoustic Kitty" (pol. "Akustyczny Kotek"), zrodzonego w latach 60. XX wieku.
Koty, które stawały się "cyborgami"
Szybkie, zwinne i chadzające własnymi drogami zwierzaki wydawały się idealnym materiałem na "szpiegów". Miały przenikać w miejsca, do których tradycyjni agenci nie mieli dostępu i bez wzbudzania zbędnych podejrzeń gromadzić informacje o sprawach wysokiej rangi. Oczywiście wcześniej musiały zostać uzbrojone w zaawansowany sprzęt szpiegowski. Koty stawały się wywiadowczymi "cyborgami" w trakcie jednej operacji.
Naukowiec i dziennikarz, który pracował m.in. dla "The New York Times'a", Stephen Kinzer w swoim reportażu "Doktor Śmierć. Sidney Gottlieb i najmroczniejsze eksperymenty CIA" opisał, jak wyglądał jeden z zabiegów wszczepienia sprzętu wywiadowczego do ciała zwierzęcia. Biało-szara kotka została uśpiona do operacji, którą przeprowadzał wykwalifikowany weterynarz w "nowoczesnym szpitalu dla zwierząt". Towarzyszył mu inżynier z Gottliebs's Technical Services i inni specjaliści.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W trakcie zabiegu lekarz wszczepił maleńki mikrofon do kanału słuchowego kotki. Następnie połączył go bardzo cienkim drutem z nadajnikiem o długości niecałych dwóch centymetrów, umieszczonym u podstaw czaszki zwierzęcia. Drut będący jednocześnie anteną przebiegał wzdłuż kręgosłupa, aż do ogona. Całość uzupełniono o paczkę mikrobaterii, które miały być źródłem zasilania całego "systemu" wywiadowczego.
Operacja, trening i kosztowna porażka CIA
Cały proces można określić brutalnym, bo w ciele zdrowych kotów umieszczano obce elementy, które bez ingerencji człowieka nigdy by się w nim nie znalazły. Z dostępnych dokumentów i publikacji na temat programu "Acoustic Kitty" wynika jednak, że niewielkich rozmiarów sprzęt nie miał większego wpływu na zwierzaki. Był to jeden z warunków, który uwzględniono w projekcie. Kot musiał zachowywać i poruszać się normalnie, a umieszczony w ciele sprzęt - nie ograniczać ich komfortu. Drapanie, lizanie lub próba jego usuwania mogłyby wzbudzać podejrzenia u podsłuchiwanych.
Operacja była tylko jednym z elementów przygotowania kocich "szpiegów". Zwierzęta przechodziły również serię testów i odtwarzały różne scenariusze operacyjne w laboratoriach. Okazało się, że koty faktycznie współpracują z agentami, ale do momentu, kiedy nie zaczną się nudzić, coś je rozproszy lub po prostu staną się głodne. Ostatni z problemów został rozwiązany poprzez wszczepienie kolejnego mechanizmu. Najprawdopodobniej jego zadaniem było kontrolowanie uczucia głodu poprzez stymulację odpowiedniego obszaru kociego mózgu.
Po serii treningów w laboratorium agenci uznali, że kot-cyborg jest gotowy do testu w rzeczywistym świecie. Jego pierwsza misja zakładała podsłuchanie rozmowy dwóch mężczyzn, którzy spotkali się przed ambasadą Związku Radzieckiego na Wisconsin Avenue w Waszyngtonie. Agenci na miejsce dotarli specjalną furgonetką, wypełnioną po brzegi sprzętem wywiadowczym. Ich zadanie miało polegać na wypuszczeniu kota i słuchaniu transmitowanej rozmowy.
Misja bardzo szybko okazała się fiaskiem. Kot, który wyskoczył z furgonetki, nie zdążył nawet dotrzeć na miejsce. Został potrącony przez taksówkę i zginął na miejscu. Efekty trwającego pięć lat projektu o wartości kilku milionów dolarów poszły na marne. Agenci CIA zabrali szczątki kota, aby uniemożliwić Sowietom przejęcie cennego sprzętu wywiadowczego. Projekt był jeszcze kontynuowany przez krótki czas, ale jak zaznacza Stephen Kinzer w swojej książce, CIA porzuciła ten pomysł razem z innymi dotyczącymi wykorzystywania zwierząt (ptaków, delfinów, psów czy pszczół) jako szpiegów w 1976 r. Agenci uznali, że ich używanie, szczególnie w przypadku zagranicznych misji, "byłoby niepraktyczne".
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski