CIA chciała wykorzystać pioruny, jako broń niezostawiającą śladów
Pomysły wywiadu i armii z czasów zimnej wojny nie przestają zaskakiwać dekady po jej zakończeniu. W niedawno odtajnionych dokumentach CIA znalazła się wzmianka o chęci bojowego wykorzystania piorunów.
Pod koniec lat 60. w CIA pojawiła się propozycja wykorzystanie piorunów, jako broni, która nie zostawia śladów pozwalających wyśledzić, kto był jej użytkownikiem i kto dokonał zabójstwa.
Zmobilizowanie burz i piorunów do walki w imieniu Stanów Zjednoczonych przeciwko Związkowi Radzieckiemu i krajom socjalistycznym miałoby wykorzystać cieniutkie metalowe pręciki. Miałyby one sprowadzać naturalne wyładowania elektryczne w miejsce wybrane przez CIA.
Pręty lub kable o grubości ułamka milimetra byłyby rozwijane z samolotów lub rakiet pozostających w górnych rejonach atmosfery. Idea była taka, że ładunek elektryczny z uderzenia pioruna schodziłby po kablu i wywoływał porażenie u osoby - celu.
Taka broń miałaby swoje zalety, jak wspomniany brak śladów mogących naprowadzić śledczych na działanie CIA i Stanów Zjednoczonych. Równocześnie miała też sporo wad, które ostatecznie przesądziły o tym, że śmiercionośne pioruny nie zostały wykorzystane przez CIA. Ich wykorzystanie byłoby możliwe tylko w czasie burzy, a osoba - cel musiałaby znajdować się bardzo blisko naprowadzającego kabla.