Zaczęli zrzucać bobry z samolotów. Amerykanie mieli ku temu istotny powód

Bobry spadające na spadochronach z nieba mogą brzmieć, jak dobry żart. Tak jednak nie jest, bo w latach 50. XX wieku Amerykanie zastosowali taką taktykę, aby poradzić sobie jednocześnie z nadwyżką populacji bobrów, jak i spadochronów, które były pozostałością po II wojnie światowej.

Amerykanie zrzucali bobry na spadochronach - zdjęcie ilustracyjne
Amerykanie zrzucali bobry na spadochronach - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2008 Getty Images
Karolina Modzelewska

04.08.2023 17:00

W latach czterdziestych XX wieku rosnąca populacja bobrów w Idaho stawała się coraz większym problemem. Urzędnicy postanowili wyłapywać zwierzęta z zaludnionych obszarów i przenosić je w często odległe miejsca, gdzie mogły spokojnie żyć i przynosić korzyści dla środowiska. Ich transport nie zawsze był łatwym zadaniem. Pokonywanie odległych dystansów odbijało się na stanie zdrowia zwierząt. Niektóre nie dożywały końca podróży, zwłaszcza że wiele docelowych miejsc nie było skomunikowanych żadnymi drogami i trzeba było korzystać z transportu konnego.

Bobry, które "skakały" ze spadochronami

Władze Idaho wymyśliły, że rozwiązaniem tej sprawy może być zrzucanie bobrów na spadochronach z pokładów samolotu. W 2015 r. The Times pisał, że świat dowiedział się o tej dość ciekawej praktyce za sprawą początkowo błędnie oznakowanego nagrania, na które natknął się amerykański historyk. Nagranie zostało opublikowane przez Towarzystwo Historyczne Idaho na YouTube i bardzo szybko zyskało popularność.

Serwis IFL Science, który przypomniał o nagraniu i praktyce zrzucania bobrów z samolotów, zaznaczył, że władze Idaho musiały coś wymyślić, aby rozwiązać "bobrzy problem", a eksterminacja bobrów nie wchodziła w grę. Są to bowiem zwierzęta, które generują wiele korzyści w miejscach, gdzie występują. Za ich przeniesieniem w inne miejsca przemawiały też względy ekonomiczne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

WWF Polska w artykule "O borze mówimy dobrze" z 2020 r. przekazało, że "bobry rocznie wykonują prace retencyjne, które można wycenić na 100 milionów złotych, a robią to za darmo". Budowane przez nich tamy pomagają w gromadzeniu wody, co jest zbawienne w okresach suszy (podniesienie się poziomu wód gruntowych zmniejsza też ryzyko erozji gleb), spłycają falę powodziową, stabilizują poziom wód gruntowych, a także pełnią funkcje oczyszczające wodę - wyliczyło WWF.

Cały eksperyment wymagał doświadczonych pilotów, którzy dostarczali bobry w wyznaczone miejsca. Według IFL Science para zwierząt (samiec i samica) były umieszczane w specjalnie przygotowanym pudełku. Następnie do pudełka mocowano 7-metrowe spadochrony ze sztucznego jedwabiu z czasów II wojny światowej. W kolejnym kroku zwierzęta były transportowane i zrzucane niedaleko zbiorników wodnych. Oczywiście realizacja takiej misji wymagała odpowiednich warunków atmosferycznych.

Zdaniem Amerykanów eksperyment zakończył się pomyślnie, a ładunek 76 bobrów, które zostały "zrzucone" z samolotu jesienią 1948 r., dotarł prawie w całości w docelowe miejsca. Podróży nie przeżył tylko jeden bóbr, ale jak wykazuje IFL Science - "prawdopodobnie była to wina bobra", który z niejasnego powodu skoczył lub spadł z pudła, znajdując się ok. 23 metry nad ziemią.

Strategia spadochronowa w przenoszeniu inwazyjnych gatunków nie zyskała jednak dużej popularności z biegiem czasu. Sami Amerykanie też jej nie kontynuowali. Earth Sky donosi jednak, że w miejsca, gdzie w latach 50. XX wieku przesiedlono bobry, są bardziej zielone, a bujne, wilgotne obszary wokół tam bobrowych są mniej podatne na pożary.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)