Wrócił z miejsca, gdzie nie można przetrwać. Zginął w Titanie

Wrócił z miejsca, gdzie nie można przetrwać. Zginął w Titanie

Ściana Rowu Mariańskiego na głębokości ok. 10 800 metrów.
Ściana Rowu Mariańskiego na głębokości ok. 10 800 metrów.
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commos | Victor Vescovo
Norbert Garbarek
23.06.2023 12:37, aktualizacja: 23.06.2023 22:36

Był w miejscu, które odwiedziło mniej ludzi niż Księżyc. Hamish Harding miał na swoim koncie wiele ryzykownych ekspedycji. Miliarder mógł się pochwalić nurkowaniem do najgłębszego miejsca na świecie, z którego wyszedł bez szwanku. Zginął jednak podczas wyprawy do wraku Titanica.

"Jeśli coś pójdzie nie tak, nie wrócisz" – mówił Harding przed wyprawą do Głębi Challengera w 2021 r. w rozmowie z indyjskim magazynem "The Week". Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z ogromnego ryzyka, jakie niosły ze sobą wszystkie jego ekstremalne wyprawy. Z tego zresztą był znany – lubił odkrywać miejsca na ogół niedostępne i takie, gdzie warunki do życia niemal nie istnieją.

Wyprawa do najgłębszego znanego miejsca na Ziemi

Ludzkość nie zna dziś głębszego miejsca na świecie. Głębia Challengera to punkt w Rowie Mariańskim, który osiąga 10 994 metry głębokości. Pierwsze jej badania sięgają roku 1875, kiedy to na korwecie badawczej HMS Challenger mierzono głębokość obszaru. Głębia zawdzięcza swoją nazwę właśnie owej jednostce.

Lista osób, którym udało się zejść niemal 11 km w głąb Pacyfiku, jest krótka, a na jej czele znajdują się Jacques Piccard i Don Walsh, którzy zanurzyli się w 1960 r. batyskafem Trieste. W Głębi Challengera był też reżyser filmowy James Cameron, który użył do wyprawy specjalnie zaprojektowanego jednoosobowego batyskafu Deepsea Challenger.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Hamish Harding był jedną z osób, które na własne oczy zobaczyły najgłębszy punkt na świecie. W trakcie ekspedycji z 2021 r. biznesmen wraz z amerykańskim odkrywcą Victorem Vescovo ustanowili rekord świata w najdłuższym czasie spędzonym w najgłębszej części oceanu. Jednocześnie rejs trwający 4 godziny i 15 minut sprawił, że obaj mężczyźni ustanowili rekord najdłuższej przebytej odległości w tej części oceanu. Harding odbył też lot w kosmos w ramach misji Blue Origin NS-21 w 2022 r.

To było przerażające, ale byłem tak zajęty robieniem tak wielu rzeczy – nawigacją i triangulacją mojej pozycji, że tak naprawdę nie miałem czasu się bać – mówił Harding o wyprawie na dno Rowu Mariańskiego w rozmowie z The Week.

Odkrywanie nieodkrytego

W ekspedycji Hardinga z 2021 r. chodziło jednak o coś więcej niż poznanie tych nieodkrytych obszarów. Rejsy na taką głębokość są doskonałą okazją do sprawdzenia, jak wygląda życie w miejscu, gdzie warunki dla większości organizmów na świecie są wyjątkowo niesprzyjające.

Na głębokości, w której implozji uległ Titan, oddziałuje ciśnienie 400-krotnie większe niż na lądzie. W przypadku Głębi Challengera można natomiast mówić o wartościach ponad 1000-krotnie większych w porównaniu z ciśnieniem atmosferycznym na lądzie. To miejsce, gdzie człowiek nie ma szans na przeżycie – podobnie zresztą jak zwierzęta. Na głębokości niemal 11 km brak jakichkolwiek rozwiniętych organizmów. Brak też szans na ratunek w przypadku niepowodzenia misji, bowiem nie istnieją jakiekolwiek jednostki ratunkowe, które mogą zanurzyć się tak głęboko.

Rejs batyskafu Triest, jednostka przed zanurzeniem.
Rejs batyskafu Triest, jednostka przed zanurzeniem.© Wikimedia Commons

Nie oznacza to jednak, że na dnie Rowu Mariańskiego nie ma śladów życia. Wręcz przeciwnie. Choć Głębia Challengera jest całkowicie jałowa, istnieją miejsca, gdzie odnotowano wysoki poziom aktywności mikrobiologicznej.

W badaniu zespołu Ronniego Gluda z 2013 r., którego wyniki opublikowano w "Nature Geoscience" wskazywano, że ekstremalne warunki: wysokie ciśnienie, brak światła i pożywienia nie są przeszkodą dla różnych bakterii. Próbki z płytszych obszarów Rowu Mariańskiego zawierały mniej mikrobów w porównaniu z próbkami pobranymi z Głębi Challengera.

"Ciśnienie na głębokości 11 km jest zbyt duże, aby funkcjonowały tam organizmy potrzebujące do życia wapnia. Jego brak sprawia, że kości się rozpuszczają" – wyjaśnia Ram Karan, naukowiec cytowany przez "Times Of India". Właśnie dlatego w najgłębszych miejscach na świecie można zaobserwować przede wszystkim ksenofiofory, amfipody, skorupiaki (np. Hirondellea gigas) skrzykwy oraz odkryty w Rowie Mariańskim Pseudoliparis swirei, tzw. ślimak mariański. Wszystkie z nich są prostymi organizmami, które wykształciły się do życia w trudnych warunkach.

Najgłębsze miejsca na świecie

Na całym świecie znanych jest mnóstwo głębokich miejsc, gdzie warunki do życia są wyjątkowo trudne lub niemożliwe. Jednym z przykładów jest Rów Atakamski (Peruwiańsko-Chilijski), który mieści się we wschodniej części Oceanu Spokojnego. Jest wyjątkowy, bo ma długość 5,9 tys. km, co sprawia, że jest najdłuższym na świecie.

W liczącym 8 065 metrów głębokości obszarze Victor Vescovo i Osvaldo Ulloa odkryli niezwykle rzadkie formy życia (strzykwy i głębinowe organizmy z rodzaju Peniagon). Naukowcy w 2018 r. dowiedli, że na największych głębokościach zachodzą procesy chemosyntezy.

Kolejny rów, którego głębokość przekracza 9 km leży w Oceanie Atlantyckim. Rów Portorykański znajduje się w zachodniej jego części i rozciąga się na długość ok. 1,5 tys. km oraz 120 km szerokości. Najgłębszy punkt tego rowu Głębia Milwaukee sięga do 9 219 metrów pod poziomem morza.

Rekordzistami, zaraz za Rowem Mariańskim, są natomiast dwa obszary. Pierwszy z nich, Rów Tonga jest drugim pod względem głębokości rowem oceanicznym na Ziemi. Osiąga 10 882 metry, mieści się w południowo-zachodniej części Oceanu Spokojnego i łączy się z niewiele płytszym Rowem Kermadec.

Wspomnieć należy też o Rowie Kurylsko-Kamczackim, który jest znany jako siedlisko trzęsień ziemi. Zlokalizowany u wybrzeży Kamczatki powstał jeszcze w okresie kredy, kiedy to w wyniku podbicia płyty Pacyfiku utworzył się również szereg wulkanów.

Wyprawy w każde z tych miejsc są dla naukowców ważne przede wszystkim z uwagi na chęć poznania świata. Miejsca całkowicie ciemne, bez dostępu do światła, a przy tym wyjątkowo chłodne, bo osiągające temperatury rzędu 1 do 4 st. Celsjusza mogą przyczynić się do odpowiedzi na pytanie, jak powstało życie na Ziemi.

Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)