USA wezmą przykład z Ukrainy? Też chcą zdalnie naprawiać swój sprzęt wojskowy
Kiedy na linii frontu w Ukrainie psuje się sprzęt wojskowy, Ukraińcy dzwonią do specjalnego call center, gdzie mają bezpośredni kontakt z amerykańskimi mechanikami i ekspertami. Jeden z takich helpdesków zlokalizowany jest nawet w Polsce. To tutaj Ukraińcy pozyskują wiedzę o naprawach m.in. HIMARS-ów. Amerykanie, widząc skuteczność tego rozwiązania, zaczęli rozważać jego wdrożenie w swojej armii, donosi serwis Task&Purpose.
06.02.2024 | aktual.: 06.02.2024 19:44
- To niezwykłe i nigdy sami nie próbowaliśmy czegoś takiego – przekazał Doug Bush, pełniący obowiązki zastępcy sekretarza armii ds. zakupów, logistyki i technologii. Jego zdaniem amerykańska armia powinna dokładnie przyjrzeć się, w jaki sposób wspiera swoich żołnierzy w terenie. Zdalne naprawy, nazywane "tele konwersacją" mogą bowiem znacznie uprościć naprawy sprzętu wojskowego i wyeliminować konieczność jego kosztownego i czasochłonnego transportu do specjalnych magazynów, a następnie z powrotem na linię frontu.
Amerykanie wynoszą cenne lekcje z wojny w Ukrainie
Amerykański serwis Task&Purpose przypomina, że takie rozwiązanie zaczęło funkcjonować już trzy miesiące po wybuchu wojny w Ukrainie, a oficjalnie armia USA utworzyła specjalistyczny helpdesk dla Ukraińców korzystających z amerykańskiej broni w lipcu 2022 r. w Jasionce. Pracujące w nim osoby zdalnie pomagały w naprawach i konserwacji sprzętu wojskowego. Ukraińcy mogli zadzwonić bezpośredni z linii frontu i dzięki szyfrowanym kanałom głosowym, połączeniom wideo i czatom przywrócić do działania haubice M777, systemy rakietowe HIMARS, czy Javeliny.
Są to rozwiązania, które stanowią cenne wsparcie dla Sił Zbrojnych Ukrainy i pomagają odpierać ataki rosyjskiego agresora. Warto przypomnieć, że FGM-148 Javelin (ang. oszczep) to nowoczesna broń przeciwpancerna, którą opracowano w 1989 r. w Stanach Zjednoczonych. Ze względu na swoją dużą skuteczność i łatwość obsługi cieszy się sporym uznaniem na całym świecie. Chwalą ją także Ukraińcy. Dzięki przenośnemu systemowi przeciwpancernych pocisków kierowanych typu "wystrzel i zapomnij" (ppk) mogą zwalczać ciężko opancerzone pojazdy np. rosyjskie czołgi podstawowe, ale też helikoptery, ale też niszczyć bunkry oraz fortyfikacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
M777 to z kolei lekkie haubice kalibru 155 mm, wyprodukowane przez brytyjski koncern zbrojeniowy BAE Systems. Zostały opracowane dla jednostek szybkiego reagowania Sił Zbrojnych USA i stopniowo zastępują haubice M198, znacznie cięższe (wykonane ze stali, a nie jak M777 ze stopów tytanu) i o mniejszej wartości bojowej. M777 jest również używana przez siły zbrojne Australii, Kanady, Indii czy Arabii Saudyjskiej. Zasięg haubicy w przypadku pocisków odłamkowo-burzących, szacuje się na 24,7 km, w przypadku pocisków z dodatkowym napędem rakietowym RAP – 30 km, a pocisków M983 Excalibur – 40 km. Maksymalna szybkostrzelność tego rozwiązania to pięć strzałów na minutę, a ciągła – dwa strzały na minutę.
Niezwykle cennym sprzętem wojskowym, który Ukraińcy chcą zachować w jak najlepszym stanie, są również systemy rakietowe HIMARS. Ta broń odpowiada za wiele spektakularnych ataków i zniszczeń w zasobach sprzętowych i ludzkich rosyjskiej armii. M142 HIMARS są wieloprowadnicowymi wyrzutniami rakiet, które wyprodukował amerykański koncern Lockheed Martin. Zamontowano je na podwoziu kołowym (pięciotonowej ciężarówce wojskowej FMTV 6x6). Pojazd może poruszać się z maksymalną prędkością 95 km/h, a jego zasięg szacuje się na około 480 km.
Jak już informowaliśmy, HIMARS może obsługiwać różnego rodzaju amunicję, w tym standardowe rakiety MLRS kal. 227 mm oraz nowoczesną amunicję kierowaną. Warto również wspomnieć o pociskach M30/M31, które zostały opracowane specjalnie na potrzeby tej wyrzutni. Są one naprowadzane na cel m.in. z wykorzystaniem GPS-u, a ich zasięg szacuje się na 30-70 km. Z wyrzutniami HIMARS można również łączyć pociski taktyczne MGM-140 ATACMS (Army TACtical Missile System), czyli broń precyzyjnego rażenia o zasięgu wynoszącym od 25 do nawet 300 km.
Karolina Modzelewska, dziennikarka WP Tech