Ukraińcy konstruują własne aerostaty. Kosztują od 3 tys. dolarów za sztukę

Ukraińcy konstruują własne aerostaty. Kosztują od 3 tys. dolarów za sztukę

Aerostat produkowany przez ukraińską firmę Aerobavovna
Aerostat produkowany przez ukraińską firmę Aerobavovna
Źródło zdjęć: © ©Aerobavovna
Karolina Modzelewska
12.02.2024 12:37, aktualizacja: 12.02.2024 17:00

Ukraińcy korzystają z niewielkich balonów na polu walki. Są to urządzenia opracowane przez firmę Aerobavovna, służące do rozpoznania, retransmisji sygnałów, czy sterowania dronami. Ceny najprostszych modeli zaczynają się od 3 tys. dolarów. Za tyle można nabyć rozwiązanie zdolne do przenoszenia ładunków o masie kilku kilogramów i działania na wysokości ponad 500 metrów. Dla polskiego wojska to jednak za mało i dlatego Polska zdecydowała się na dużo droższe i dużo bardziej zaawansowane maszyny.

Coraz więcej armii stawia na aerostaty, które pozwalają widzieć znacznie więcej niż tradycyjne radary rozmieszczone na ziemi. W przypadku urządzeń wyposażonych w specjalistyczną aparaturę rozpoznawczą, wyniesionych na dużą wysokość, eliminuje się wyzwania związane z rzeźbą terenu, krzywizną naszej planety, czy różnymi innymi przeszkodami. Aerostaty wcześniej wykrywają obiekty pojawiające się nad danym obszarem, nawet te, które lecą nisko i tym samym pozwalają na szybszą reakcję na potencjalne zagrożenie.

Ukraińskie aerostaty nad polem walki

Takie rozwiązania można spotkać nad obszarami objętymi działaniami wojennymi w Ukrainie. Już wcześniej z zaawansowanych technicznie balonów korzystali Rosjanie, a teraz sięgają po nie także Ukraińcy. Defence Blog informuje, że są to urządzenia opracowane przez ukraińską firmę Aerobavovna z Kijowa. Jak można przeczytać na jej stronie internetowej, misją przedsiębiorstwa jest "wyposażenie Sił Zbrojnych Ukrainy w nowoczesne aerostaty, które dorównują produktom pochodzącym z krajów rozwiniętych".

Aerobavovna w swojej ofercie posiada różne aerostaty. Ich ceny zaczynają się od 3 tys. dolarów (w przypadku urządzeń o ładowności do 5 kg), co według firmy oznacza, że takie urządzenie kosztuje cztery razy mniej niż komercyjny dron. Najprostsze wersje nie wymagają zasilania elektrycznego ani paliwa. Korzystają z niego bardziej zaawansowane modele, gdzie wykorzystuje się akumulatory lub agregaty prądotwórcze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Aerostaty wypełnione helem mogą pozostawać w powietrzu od kilku dni do kilku tygodni. Ich obsługa jest prosta, a firma oferuje jednodniowe szkolenia dla operatorów balonów. Urządzenia dostarczane są w specjalnych kontenerach transportowych, wyposażonych w wyciągarki i zbiorniki z helem. Według Aerobavovna mniejsze aerostaty przy pomocy 2-3 osób można przygotować do działania już w 15 minut.

Balony powstają z elementów, które w większości są produkowane w Ukrainie, ale niektóre części pochodzą od zagranicznych dostawców. Serwis UAwire zwraca uwagę, że sama powłoka balonu jest stosunkowo niedroga w porównaniu z systemami, które są instalowane na aerostacie. Zaznacza też, że balon wypełniony helem nie jest pod ciśnieniem i bardzo powoli traci gaz oraz wysokość. Od jego trafienia przez siły wroga (o ile nie jest to bezpośrednie, niszczycielskie uderzenie) do momentu, kiedy urządzenie dociera do ziemi, mija ok. trzech godzin. Łagodne opadanie zmniejsza ryzyko uszkodzenia ładunku przenoszonego przez aerostat.

Aerostaty dla Polski. Droższe i bardziej zaawansowane

Do grona użytkowników wojskowych aerostatów niedługo może dołączyć również Polska. Na początku lutego Amerykański Departament Stanu wyraził zgodę na sprzedaż nam czterech rozpoznawczych aerostatów. Koszt zakupu sprzętu wraz z pakietem logistycznym został przez Amerykanów oszacowany na 1,2 mld dol. (ok. 4,8 mld zł). Czyli około 300 mln dolarów za sztukę. Warto jednak zaznaczyć, że Polska nabędzie znacznie bardziej zaawansowane technicznie i większe urządzenia niż te produkowane przez Ukraińców. Jak informował już Łukasz Michalik, dziennikarz WP Tech, aerostaty będą uzupełnieniem dla naziemnych stacji radiolokacyjnych, a także samolotów wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW (AWACS), kupionych przez Polskę w Szwecji.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie