Tylko cztery kraje mają tę broń. Kiedyś zakup planowała Polska

Holenderska marynarka wojenna potwierdziła pierwsze, udane wystrzelenie pocisku manewrującego Tomahawk z jednej ze swoich fregat. Holandia dołącza do bardzo wąskiego grona użytkowników tej broni dalekiego zasięgu.

Holandia to czwarty kraj na świecie posiadający Tomahawk
Holandia to czwarty kraj na świecie posiadający Tomahawk
Źródło zdjęć: © Królewska Holenderska Marynarka Wojenna
Mateusz Tomczak

Tomahawk to amerykańskie taktyczne pociski manewrujące, które do tej pory kojarzone były głównie z sojuszem AUKUS tworzonym przez Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Australię. Tylko te kraje posiadły bowiem pociski Tomahawk. Czwartym takim państwem została Holandia, która zakupowi Tomahawków nadała najwyższy priorytet w 2022 r., po inwazji Rosji na Ukrainę. Było to ważniejsze chociażby od pozyskania czołgów, których obecnie Holandia nie posiada i zmieni taką sytuację dopiero w 2027 r.

Co ciekawe, w 2015 r. zainteresowanie tymi pociskami wyrażała również Polska. Podjęto nawet wstępne wysiłki (formalne zapytanie, jakie Warszawa skierowała do Waszyngtonu) związane z pozyskaniem 24 sztuk, które postrzegano jako dodatkowe uzbrojenie dla przyszłych polskich okrętów podwodnych. Temat dość szybko upadł, o czym zdecydowało wiele czynników. Aktualnie o pociski Tomahawk starają się Japończycy, Kanadyjczycy i Niemcy.

Pociski Tomahawk wzmacniają potencjał militarny Holandii

Holenderska marynarka wojenna prowadziła swoje manewry na Oceanie Atlantyckim w pobliżu Norfolk we współpracy z marynarką wojenną Stanów Zjednoczonych. Były one częścią procesu "zbierania niezbędnych informacji przed operacyjnym rozmieszczeniem Tomahawków na pokładach holenderskich fregat".

"Dzięki broni dalekiego zasięgu Tomahawk marynarka wojenna może eliminować z morza strategiczne cele położone daleko w głębi lądu. To na przykład centra dowodzenia, instalacje przeciwlotnicze i inne jednostki wroga. Pociski te mają zasięg ponad 1000 km. Taka broń daje Królewskiej Marynarce Wojennej dodatkową siłę bojową. Przyczynia się to do odstraszania potencjalnych przeciwników" - napisało w komunikacie holenderskie ministerstwo obrony.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Potężna broń dalekiego zasięgu

Pierwsze wystrzelenie pocisku manewrującego Tomahawk było możliwe dzięki udziałowi fregaty HNLMS De Ruyter. Jest to okręt typu De Zeven Provinciën. Holenderska marynarka wojenna posiada kilka takich, cechują się długością ponad 140 m i wypornością przekraczającą 6 tys. t.

Pocisk manewrujący Tomahawk jest oceniany jako jedna z najcenniejszych broni, w jaką można uzbroić okręty wojenne. Wynika to z faktu, że zapewnia nie tylko duży zasięg, ale jednocześnie bardzo wysoką celność. Holandia starała się o najnowszy wariant tego pocisku - Block V.

"Silne odstraszanie wymaga silnej broni. De Ruyter po raz pierwszy wystrzelił pocisk Tomahawk. To ważny krok, aby dać naszej marynarce wojennej siłę uderzeniową, której potrzebuje w zmieniającym się świecie" – napisał po manewrach holenderski sekretarz stanu ds. obrony Gijs Tuinman.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie