Twitter jak TikTok, a nie Facebook. Jack Dorsey podjął decyzję: nie chce politycznych reklam
Politycy mają dotrzeć do wyborców poglądami, a nie portfelami - tak w skrócie można podsumować nową filozofię Twittera. Politycznych reklam w serwisie nie będzie. Jack Dorsey zrobi jednak wyjątki.
Od 22 listopada Twitter wolny będzie od politycznych reklam. "Zdecydowaliśmy o zakazaniu globalnej reklamy politycznej na Twitterze. Uważamy, że zasięg przekazu politycznego powinien być osiągnięty, a nie kupiony" - napisał na swoim twitterowym profilu Jack Dorsey, szef serwisu.
O ile pogląd wydaje się sensowny, tak martwi skupienie się na "osiąganiu przekazu". Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jakie treści roznoszą się po internecie. Pyskówka ma większe szansę na "podanie dalej" i serduszka niż merytoryczny komentarz w nie cieszącej się popularnością sprawie. Skoro Twitter nie dopuści kupowania reklam, to niewykluczone, że właśnie na takie zachowanie postawią politycy.
Nie wszystkie reklamy związane z polityką wylecą. Możliwe będą spoty zachęcające do pójścia na wybory. Ciekawe, co z tymi, które będą radziły pozostanie w domu. Facebook zadeklarował, że wyczyści takie reklamy z serwisu.
Filozofia Twittera i Facebooka na temat politycznych reklam znacząco się różni. W trakcie wystąpienia na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, które miało miejsce 17 października, Mark Zuckerberg przyznał, że Facebook rozważał zakazanie reklam politycznych. Ostatecznie jednak pomysł został odrzucony.
Twitter uznał jednak, że obecny system demokratyczny nie jest gotowy na konsekwencje, jakie niesie ze sobą "płacenie za zwiększenie zasięgu mowy politycznej".
Decyzję Twittera pochwaliła m.in. Hillary Clinton. Trudno się dziwić. Donald Trump w 2018 roku był największym politycznym reklamodawcą na Facebooku. Niektórzy w braku reklam mogą widzieć nadzieję na wyrównanie szans.
Twitterowi bliżej do TikToka. Jak poinformowali twórcy aplikacji, w TikTok nie zobaczymy reklam związanych z polityką. Nie będzie spotów kandydatów ani nawet światopoglądowych treści. Autorom zależy na tym, by TikTok dalekie było od politycznych sporów - ma to być aplikacja, w której miło spędza się czas. Jak widać Twitter aż tak radykalny nie będzie, ale i tak decyzja jest odważna.
Obserwujemy dwa zupełnie inne podejścia do wpływu reklam politycznych na demokrację. Facebook chce dopuścić spoty, Twitter - wręcz przeciwnie. Co bardziej opłaci się głosującym?