Tragedia w kosmosie. Największe katastrofy w historii

Wyprawom kosmicznym towarzyszyły wypadki, które miały fatalne konsekwencje nie tylko dla członków załogi, ale całego programu kosmicznego. Winą za niepowodzenia można obarczyć braki techniczne, a także zlekceważenie sytuacji przez inżynierów i konstruktorów. Jakie tragedie stały się nieodłączną częścią programów kosmicznych?

Tragedia w kosmosie. Największe katastrofy w historii
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

APOLLO 1

Kiedy: 27 stycznia 1967 roku
Gdzie: Stany Zjednoczone
Załoga: Virgil Grissom, Edward White, Roger Chaffee
Co się stało: W czasie symulacji startu doszło do zwarcia, a następnie zapalenia się kabiny. Życie straciło trzech astronautów.

W latach 70. między USA i Związkiem Radzieckim rozpoczęła się nieoficjalna rywalizacja o zdobycie Księżyca. Obie strony starały się jak najszybciej skonstruować statek kosmiczny, który uniósłby w przestrzeń kosmiczną ludzką załogę. Stanom Zjednoczonym w wyścigu miał pomóc Apollo 1, pierwsza rakieta programu lotów księżycowych. Na kosmodromie statek pojawił się w sierpniu 1966 roku i już od początku stawiał czoła wielu problemom spowodowanym zbyt pospiesznym procesem konstrukcyjnym. Dodatkowe naprawy przeprowadzono na ostatnią chwilę, a podejście inżynierów nie spotkało się z aprobatą załogi.

Niedokończony projekt
Astronauci przygotowywali się do podróży kosmicznej w treningowych symulatorach. Kiedy dostarczono naprawioną łódź, okazało się, że pod wieloma względami nie odpowiadała modułowi ćwiczebnemu, mając jednocześnie dużo braków technicznych. Z tego powodu Virgil Grissom wnosił zastrzeżenie co do bezpieczeństwa lotu. Kabina była po brzegi wypełniona łatwopalnymi materiałami, znajdowało się w niej dużo niezabezpieczonych kabli, połączonych jedynie taśmą izolacyjną, a które znajdowały się pod stopami i szybko przecierały. Co więcej, wyjście ewakuacyjne było trudno dostępne.

Niebezpieczny tlen
Statek i właz miały podwójną powłokę, dlatego wewnętrzny moduł otwierał się do wewnątrz kabiny, drugi na zewnątrz. Co więcej, trzeba było jeszcze rozpieczętować wieko w osłonie aerodynamicznej, nakładającej się na statek podczas startu. W razie niecierpiącej zwłoki ewakuacji cały proces trwałby 90 sekund. Jeszcze kilka miesięcy przed tragedią odbyło się spotkanie między NASA i North American Aviation, które odpowiadało za konstrukcję statku. NASA miała uwagi co do obecności łatwopalnego materiału w kabinie.

Analiza nic nie wykazała
27 stycznia 1967 roku odbył się tak bardzo oczekiwany, przećwiczony wielokrotnie start promu kosmicznego. Przy wejściu do kabiny załoga poczuła dziwny zapach, jednak analiza nie ujawniła nic podejrzanego. Kabinę wypełniono czystym tlenem. O tym, że coś jest nie tak, świadczyły zakłócenia komunikacyjne w słuchawkach.

Pożar na pokładzie
Mniej więcej po trzech godzinach testy wstrzymano, a technicy starali się naprawić problem na linii. W tym czasie doszło do gwałtownego spadku napięcia jednego obwodu elektrycznego statku. Po dziesięciu sekundach usłyszano krzyk Rogera Chaffe’a: Pożar! Pożar na pokładzie! W tej samej chwili pozostali dwaj astronauci próbowali otworzyć właz wejściowy, a Chaffe utrzymywał łączność. Minutę później połączenie się urwało. Ciśnienie na statku osiągało 200–275% ciśnienia atmosferycznego, dlatego otwarcie wieka kabiny stało się fizycznie niemożliwe.

Tragedia postępu
Do Apolla 1 technicy dostali się dopiero po pięciu minutach, kiedy wszyscy trzej astronauci byli już martwi. Przyczyną ich śmierci nie były oparzenia, ale uduszenie dymem. Pożar wybuchł na skutek uszkodzenia izolacji kabla, znajdującego się w pobliżu wejścia. Z powodu tej tragedii bardziej skupiono się na zabezpieczeniach kolejnych promów kosmicznych. Najważniejszymi z nich było zastąpienie materiałów łatwopalnych niepalnymi i zmiana w technice otwierania włazu wejściowego. W kabinach nadal pozostawiono mieszankę 60% tlenu i 40% azotu.

SOJUZ 1

Kiedy: 24 kwietnia 1967 roku
Kraj: ZSRR
Załoga: Władimir Komarow
Co się stało: Spadochron nieszczęśliwie zaplątał się wokół kabiny. Władimir Komarow stał się pierwszym astronautą na świecie, który zginął podczas lotu kosmicznego.

Kiedy Jurij Gagarin miał już za sobą lot wokół Ziemi, w kwietniu 1967 roku planowało się start rakiety Sojuz 1 z innym astronautą na pokładzie, Władimirem Komarowem. Tak jak u amerykańskiej załogi Apollo 1, pośpiech sprawił, że nastały problemy z prawidłową konstrukcją statku. W odróżnieniu od innych ówczesnych lotów z ludzką załogą, Sojuz nigdy nie przeszedł pomyślnie żadnych testów...

Bój o księżyc
Po awarii Apolla 1 Sowieci chcieli przejąć pałeczkę pierwszeństwa w wyścigu na Księżyc. Rosjanie przygotowali śmiały plan – chciano, aby jednego dnia z Ziemi wystartowały dwa promy kosmiczne (Sojuz 1, a kilka godzin później Sojuz 2 z trzema członkami załogi). Moduły miały zbliżyć się do siebie i połączyć. Ten pomysł w rzeczywistości nie mógł zostać zrealizowany – przejście kosmonautów z jednego modułu do drugiego nie był technicznie możliwy.

Kłopoty od samego początku
Kiedy Sojuz 1 wstąpił na orbitę, błyskawicznie pojawiły się pierwsze problemy. Nie rozwinął się jeden z dwóch paneli słonecznych, ponieważ zaplątał się w jeden z elementów statku. Baterie promu dostarczały zbyt mało energii elektrycznej. Co więcej, zaczęły się trudności z utrzymaniem stabilności maszyny i orientacją, zasadniczą dla prawidłowego działania silnika hamującego i szczęśliwego powrotu z orbity. Komarow stawiał czoła coraz to nowym problemom, dlatego zdecydowano o jego przyśpieszonym powrocie na Ziemię.

Obraz
© Materiały prasowe

Nie pomogła nawet zręczność
Komarow musiał dać sobie radę z nieprzećwiczonymi wcześniej manewrami, łącząc sterowanie ręczne z automatycznym nawigowaniem. Dzięki opanowaniu mężczyzny i technicznemu obyciu udało mu się ustabilizować statek i uruchomić silnik hamujący. Nie mógł mieć jednak wpływu na to, że główny spadochron, ze względu na problem z czujnikiem ciśnieniowym, nie wysunął się, a ten zapasowy zaplątał się podczas otwierania ręcznego w tak niefortunny sposób, że łódź zaczęła niekontrolowanie spadać na Ziemię z prędkością prawie 130 km/h. Po upadku na orenburski step kabina roztrzaskała się i eksplodowała.

Zbyteczna śmierć?
Kontrola drugiego promu Sojuz 2, który na koniec nie wystartował, wykazała, że i ona miała identyczny problem konstrukcyjny ze spadochronem. Inżynierowie odkryli później, że jeszcze przed startem Sojuz 1 zawierał ponad 200 błędów konstrukcyjnych, przeoczonych przez przedstawicieli władzy, którzy nie liczyli się z ludzkim życiem. W końcu plan wygrania wyścigu o zdobycie Księżyca wymagał ofiar...

CHALLENGER

Kiedy: 28 stycznia 1986 roku
Kraj: USA
Załoga: Francis Scobee, Gregory Jarvis, Ronald McNair, Ellison Onizuka, Judith Resnik, Michael Smith i Christa McAuliffe
Co się stało: Krótko po starcie wybuchł główny zbiornik rakiety. Siedmiu astronautów zmarło na miejscu.

Challenger był drugim promem kosmicznym NASA wypuszczonym na orbitę okołoziemską. Jego pierwsza misja rozpoczęła się 4 kwietnia i skończyła się 9 kwietnia 1983 roku. Potem Challenger odbył jeszcze osiem misji kosmicznych. Pierwotnie został skonstruowany jaki maszyna testowa, przeznaczona do niszczycielskich prób, NASA jednak w fazie produkcji zdecydowała się przeobrazić go w pełnoprawny prom kosmiczny.

Najbardziej obciążona maszyna
Po swoim pierwszym locie w 1983 roku Challenger stał się prawdziwym koniem pociągowym NASA i w latach 1983–1984 wykonał 85% zamierzonych misji kosmicznych. Feralnego dnia start odbył się bez żadnych przeszkód. Po 73 sekundach nastąpił wybuch, a kabina spadała z prędkością 330 km/h na powierzchnię Atlantyku. Według NASA nie zachowały się żadne nagrania z dramatycznego upadku, a połączenie z kabiną zostało przerwane w momencie wybuchu.

Obraz
© materiały własne

Utajnione nagranie
Pięć lat po katastrofie w amerykańskich magazynach pojawił się zapis z nagraniem głosu z kabiny. Nie udało się jednak potwierdzić, czy jest autentyczne. Inżynierowie NASA odkryli, że przyczyną eksplozji było uszkodzenie uszczelnienia jednej z rakiet. 35-metrowy stalowy walec silnika odczepił się i zanurzył w zbiorniku z ciekłym tlenem.

Kapitan wszystko widział
Kabina z załogą oderwała się od rakiety – wybuch jej nie uszkodził, a astronauci nadal byli przy życiu. Niektórzy członkowie załogi przeżyli długie sekundy upadku przy pełnej świadomości. Znalezione resztki statku potwierdziły, że pilot Michael Smith próbował uruchomić obwody elektryczne. Załoga wiedziała, że nie ma żadnych szans. Spadający moduł uderzył w wodę, która przy tak dużej prędkości upadku była jak beton. Nie było żadnej możliwości, aby astronauci mogli przeżyć.

Morderca mróz
Głównym podejrzanym tragedii stał się silny mróz, który zapanował w nocy na kosmodromie. Mógł w tej sposób przyczynić się do zesztywnienia gumowej uszczelki, a także tego, że specjalny uszczelniacz w szparze stracił potrzebną elastyczność. Gorące gazy po zapaleniu się silnika dokończyły dzieło zniszczenia, naruszając uszczelkę oraz zewnętrzną izolację, powodując tragiczny wypadek.

SOJUZ 11

Kiedy: 30 czerwca 1971 roku
Kraj: ZSRR
Załoga: Gieorgij Dobrowolski, Wiktor Pacajew, Władisław Wołkow
Co się stało: W czasie lądowania przedwcześnie otworzył się zawór odpowietrzający.

Jak mówi sama nazwa, Sojuz 11 był jedenastym lotem programu Sojuz. Celem misji było spotkanie z pierwszą sowiecką stacją Saljut 1, na której prowadzono obserwacje, pomiary i eksperymenty. Wypuszczenie Sojuzu 11 planowano na 6 czerwca 1971 z kosmodromu Bajkonur. Start przebiegł bez problemów, tak samo jak pierwsza korekcja drogi i połączenie z Saljutem następnego dnia. Astronauci stali się w ten sposób pierwszymi ludźmi, którzy wstąpili na pokład Saljutu 1, ponieważ poprzednia misja została przedwcześnie ukończona.

Konserwacja narzędzi technicznych
Przez pierwsze dni załoga testowała system pokładowy stacji i przyłączyła wszystkie panele solarne ze swojego statku do sieci elektrycznej Saljutu 1, czym zwiększyła pobór mocy energii elektrycznej o 50%. Kosmonauci badali teleskop ANNA i aparaturę do mierzenia jonosfery ERA. Dużo czasu poświęcali obserwacji i robieniu zdjęć powierzchni ziemskiej.

Pożar na pokładzie
Misja nie obyła się bez komplikacji. Tą najbardziej istotną był pożar na pokładzie, który wybuchł na pokładzie stacji po zwarciu elektrycznym. Astronauci go ugasili, ale poprosili o zgodę na natychmiastowy powrót. Centrala początkowo nie zgodziła się, później jednak uznano, że pobyt w stacji może być bardzo ryzykowny. 29 czerwca załoga zabezpieczyła zebrane materiały, zamknęła hermetyczne wieko i po 23 dniach pobytu w kosmosie odłączyła statek od stacji.

Źle zamknięty otwór
Według niektórych źródeł załoga zaobserwowała problemy z hermetycznym zamknięciem między kabiną pilotową i stację. W centrali dało się słyszeć roztrzęsiony głos Władisława Wołkowa: Wieko nie jest hermetyczne! Co mamy robić? Kontrolerzy uspokajali mężczyzn, że nie mają się czego obawiać. Kosmonauci sprawdzili zamknięcie, a kontrolka alarmowa zgasła. Potwierdzenie włączenia silnika hamowania było ostatnim komunikatem, jaki dostał się na ziemię. Statek bez problemu podszedł do lądowania, przeleciał przez atmosferę i wylądował w wybranym wcześniej miejscu na terenie Kazachstanu.

Zbyt późno na ratunek
Załoga nie reagowała nawet po wylądowaniu, dlatego technicy zdecydowali się otworzyć kabinę. Znaleźli w niej mężczyzn niedających znaku życia. Według oficjalnego stanowiska przyczyną śmierci był gwałtowny spadek ciśnienia, który został uchwycony przez narzędzia pomiaru 30 minut przed wejściem do atmosfery. Kosmonauci nie mieli najmniejszych szans na przeżycie, bo już po 15 sekundach stracili przytomność. Nie pomogła szybka interwencja ratowników.

Źródło artykułu:Świat na dłoni
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)