Test telefonu Dell Venue Pro
Dell nie jest żółtodziobem jeśli chodzi o urządzenia mocno mobilne i systemy operacyjne od Microsoftu. Dawno temu, we wrześniu 2005 roku, kiedy o smartfonach mało kto marzył, wprowadził on na rynek kolejne już w swoim portfolio urządzenie Pocket PC - Axim X51v, z systemem Windows Mobile 5.0. Jednak nie dało mu to wiele - mimo porywającej jak na tamte czasy konfiguracji i bardzo przychylnych opinii, Dell wycofał się z tego rynku. Teraz powraca do gry, prezentując swój pierwszy smartfon z systemem Windows Phone 7. Jaki on jest? Bardzo różny, również względem swojego poprzednika.
Zestaw
Do testów telefon dotarł wraz z baterią, ładowarką, zestawem słuchawkowym oraz… dodatkową folią na wyświetlacz. To dosyć autorski komplet, biorąc pod uwagę grupę docelową odbiorców.
Wygląd
Na pierwszy rzut oka nic nas tu nie zaskoczy. Jaki telefon jest, każdy widzi - ekran, trzy klawisze dotykowe pod nim oraz głośnik i kilka innych elementów ponad. Po bokach również bez niespodzianek - strzałki głośności i spust aparatu na prawym boku, mikrofon, gniazdo microUSB i głośnik na dolnym oraz wejście jack 3,5 mm oraz klawisz zasilania na boku górnym. Lewy bok pozostał wolny od jakichkolwiek elementów. Tylny panel to również minimum - oczko aparatu fotograficznego oraz element doświetlający zdjęcia. Tym, co przyciąga znacznie większą uwagę, jest wysuwana po krótszym, dolnym boku telefonu sprzętowa klawiatura.
Prawie cały przedni panel pokryty został słynnym szkłem Gorilla Glass. Dłuższe boki telefonu wykonane zostały z przypominającego metal materiału, natomiast krótsze - z twardej gumy. Wszystkie one nieznacznie zachodzą na przedni panel telefonu. Tył obudowy w całości pokrywa plastikowa pokrywa z lekko wypukłym wzorkiem.
Wierzch panelu z klawiaturą QWERTY wykonany został z przyjemnej w dotyku gumy, natomiast klawisze - z miękkiego plastiku. Z kolei tylna powierzchnia panelu z ekranem to twardy plastik z wzorkiem podobnym do tego na tylnym panelu telefonu.
Ergonomia
Venue Pro to zawodnik kategorii ultra ciężkiej - przy wymiarach 122 x 63,5 x 15,2 mm jego masa to aż 192,8 grama. Zanim zdecydujemy się prowadzić za jego pomocą dłuższe rozmowy, lepiej wcześniej skusić się na kilka wizyt w okolicznej siłowni. W przeciwnym wypadku po 5 minutach rozmowy zafundujemy sobie rozgrzewkę, natomiast po 10 regularne zajęcia z hantlem. Wyjdzie praktycznie na to samo.
Nie wiadomo tylko jak połączyć to z koniecznością posiadania czułych opuszków palców. Przydadzą się one do wyczuwania klawiszy sprzętowych. W mniejszym lub większym stopniu wszystkich, bez wyjątku. Jakby tego było mało, górny i dolny panel są ścięte ku dołowi, tak więc korzystanie z klawisza zasilania będzie wymagać niemało treningu i wyczucia. Jeszcze więcej, gdy rozłożymy telefon - gmeranie za przednim panelem z ekranem w poszukiwaniu małego i mało wypukłego klawisza to prawie jak szukanie igły w stogu siana.
Nie zachwyca również logiką miejsce, gdzie znalazł się głośnik, czyli dolny bok. Płynność rozrywki będzie psuć mała głośność dźwięków dobiegających do naszych uszu - wszystko przez nasze palce, które w ferworze walki będą a to odsłaniać, a to zakrywać głośnik zewnętrzny. Zresztą to nie pierwsze zapożyczenie chybionego pomysłu od innego amerykańskiego producenta telefonów - Apple - i jego iPhone’a 4 (oraz wcześniejszych).
Umieszczając oczko aparatu fotograficznego pośrodku górnej krawędzi tylnego panelu Dell na nowo definiuje "wygodę" robienia zdjęć telefonem komórkowym. No, chyba że lubimy gdy na pierwszym planie kadrów widnieją nasze rozmazane palce próbujące utrzymać telefon w pozycji poziomo-nieruchomej. Jeśli nie, to zastosowanie będzie tu mieć słynne hasło wspomnianego już Apple’a: You’re holding it wrong (ang. źle go trzymasz - odpowiedź Apple usprawiedliwiająca tzw. "uścisk śmierci" - związany z problemami z zasięgiem - w iPhonie 4).
Kolejna niedoróbka, tym razem niekoniecznie zaczerpnięta z "jabłek", chociaż tam też (nie)obecna, to brak jakiejkolwiek diody sygnalizacyjnej. Nieodebrane połączenie, wiadomość, email, wpis w kalendarzu? Jeśli wcześniej nie usłyszeliśmy ich, to póki nie podświetlimy ekranu nie dowiemy się niczego.
Starczy tych minusów, bo plusy też tu odnajdziemy. Może nie tak duże jak plusy dodatnie, ale nie bądźmy aż tak drobiazgowi. Klawiatura sprzętowa to całkiem dobry pomysł w telefonie pod warunkiem, że nie jest to telefon z Windows Phone 7. Posiadają one bowiem tak czułe na dotyk ekrany, że znacznie szybciej pisze się na dużej klawiaturze ekranowej niż na sprzętowej, umieszczonej w dodatku na krótszym boku. Jeśli już zdecydujemy się na pisanie nie po ekranie, to będzie to doznanie jedynie w miarę wygodne. Może wielkość klawiszy nas nie zaskoczy, za to wygoda korzystania z nich - już może. Są one nie najmniejszej wielkości, odpowiednio wyprofilowane i o dobrze dobranym skoku. Warto jednak przy tym pamiętać, że przy otwartej klawiaturze telefon robi się dosyć długi, a jego wyważenie nie do końca jest idealne.
Z plusów ergonomicznych warto również wymienić… Hmm… W sumie tylko gabaryty telefonu. W przypadku nagłej sytuacji stresowej, np. na ulicy, może on posłużyć jako narzędzie do samoobrony - chowamy telefon w dłoni, zaciskamy w pięść i, za przeproszeniem, walimy na oślep - straty przeciwnika będą nie mniejsze niż gdybyśmy posłużyli się kamieniem czy inną cegłówką. Aha! Ten sposób polecany jest tylko dla lepiej zbudowanych mężczyzn. Kobietom wygodniej będzie skorzystać z własnej torebki, chociaż ich większa skuteczność bojowa przy porównaniu z testowanym Dellem może być dyskusyjna.
Spasowanie wszystkich elementów jest wzorowe - żadnych luzów (również w mechanizmie slidera), zero skrzypienia, wszystko pewnie do siebie dopasowane. Również sztywność urządzenia jest bez zarzutu, a sam sprzęt jest dobrze zbity. Przy złożonej klawiaturze środek ciężkości znajduje się poniżej połowy urządzenia, przy rozłożonej - w okolicach klawiszy sprzętowych. Wciąż nie wiadomo jak wygląda jego (nie)odporność na bardziej męskie traktowanie, ale na pierwszy rzut oka i kilku na deski (czyt. parkiet) - jak na zawodnika wagi ultra ciężkiej przystało - źle to nie wygląda.
Ekran
4,1 cala, rozdzielczość WVGA (480 x 800 pikseli), AMOLED i 16 mln kolorów - tyle wyczytamy z ulotki reklamowej. Brzmi bardzo zachęcająco. Po dokładniejszym przyjrzeniu się wyjdzie jednak na jaw, że nie wszystko złoto jak się już zaświeci. Pierwsze, co zwróci naszą uwagę, to ziarnistość obrazu - nie trzeba zakładać okularów babci, aby się o tym przekonać. Również balans bieli nas nie zachwyci. Niestety, nie będzie to wspomniane wyżej złoto, ale ordynarna żółta poświata. Zapewne dlatego fabryczny suwak określający nasycenie barw został przesunięty wyraźnie powyżej średniego poziomu - jest bardzo kolorowo, czasem aż za bardzo. Trudno ocenić czyja to wina - ustawień fabrycznych czy ekranu AMOLED. Z łatwością natomiast można stwierdzić, że wreszcie czerń jest czarna, a nie wypłowiała, jak czarna garsonka po 40 praniach w tzw. popularnym proszku do prania.
Widoczność kolorów na ekranie jest dobra, a to dzięki podbitemu nasyceniu. Pomaga to dostrzec treści na ekranie przy sporym nasłonecznieniu. Jest zdecydowanie ponadprzeciętnie, jednak nie łudźmy się - do ideału jeszcze trochę brakuje. Jeśli umiemy odwrócić się do kogoś plecami, to najlepiej odwróćmy się nimi do słońca - dzięki temu znacznie łatwiej będzie dostrzec to, co telefon chce nam przekazać poprzez ekran.
Warto również zauważyć, że powierzchnia ekranu jest nieznacznie wypukła. Nie mam pojęcia czemu miałoby to służyć, ale ładnie powiela pod pewnym kątem treści wyświetlane na ekranie.
System
Windows Phone 7 widowiskowym systemem jest. I to jest fakt. Działa on szybko, płynnie i jest praktycznie nie do zawieszenia. Pod warunkiem, że nie działa on na testowanym Dellu. W przeciwnym wypadku zaoferuje on nam stabilność zbliżoną do gry w bierki na statku podczas sztormu. Opcje, które nie zawsze się uruchamiają, kilku- czy kilkunastosekundowe rozmyślania nad tym, czy rzeczywiście uruchomić to, co chcemy, tak samo długie zamrożenia systemu, a na dokładkę opcje czy funkcje, które naprawdę nie chcą się uruchomić - wczytywanie trwa kilka czy kilkanaście sekund, po czym telefon powraca do stanu sprzed uruchomienia. Jeśli będziemy mieć szczęście, to telefon przy kolejnym włączeniu odmówi uruchomienia jakichkolwiek opcji i funkcji (kalendarza, poczty, map, aplikacji YouTube itd.) - mi taka sytuacja zdarzyła się dwa razy w ciągu dwóch tygodni. Nie pomaga w tym momencie aktualizacja systemu do najnowszej wersji, gdyż taka właśnie została w telefonie już zainstalowana (m.in. funkcja kopiuj-wklej).
Poza tym poszczególne funkcje systemu również nie działają najlepiej, ale o nich będę pisać w odpowiednich fragmentach tekstu.
Ogólne działanie systemu można określić krótko: totalna pomyłka. Brakuje mu płynności i zwinności Windows Mobile 7 jakiego znamy (np. z HTC Mozart). Sytuacji nie poprawia fakt, że pozostałe elementy odpowiedzialne za obsługę telefonu również nie potrafią stanąć chociaż na najniższej wysokości zadania.
Na plus można zaliczyć jedynie pojawienie się opcji ustawienia punktu dostępowego dla MMS-ów. Jednak opcja ta musiała zostać najprawdopodobniej spersonalizowana pod lub przez Della - w aktualnej wersji systemu na innych telefonach (np. HTC Trophy) nie odnajdziemy tej pozycji. Czy ta funkcja działa? Nie wiem - znajomi już się przyzwyczaili, że gdy korzystam z telefonu z WP7, to nie warto przysyłać MMS-ów, bo i tak ich nie odczytam. W zamian za to ślą zdjęcia na maila - szybciej, wygodniej, często taniej i bardziej poręcznie.
Z formalnego punktu widzenia warto wspomnieć o wnętrznościach telefonu, chociaż od pozostałych telefonów z Windows Phone 7 nie różnią się one zbyt wiele. Ot, standard i minimum narzucone przez Microsoft, następnie przyklepane przez Della. Sercem jest tutaj procesor Qualcomm Snapdragon, który tyka z prędkością 1 GHz. Za mózg, czyli operacje graficzne, odpowiada układ Adreno 200 GPU. Do pomocy mają one 512 MB pamięci operacyjnej oraz pamięć wewnętrzną o wielkości 8 (w testowanym telefonie 7,06 dostępnych dla użytkownika) lub 16 GB, bez możliwości rozbudowy kartami pamięci. Wszystko to brzmi nieźle, ale żaden z tego pożytek patrząc na stabilność systemu.
Książka telefoniczna
Standardowa, jak na system. Zapiszemy w niej nazwę kontaktu, kilka numerów telefonów, adres, stronę WWW itd. Z pomocą w zwiększaniu ilości informacji o danym kontakcie przyjdzie nam natywnie obsługiwany Facebook, który zaimportuje jakie tylko się da. Feler? Brak możliwości wpływania na to która informacja z tak pobranego kontaktu zostanie zapisana lub usunięta.
Sama książka zintegrowana może być z Facebookiem - podgląd kontaktu, przesunięcie ekranu w prawo i już znajdujemy się na "ścianie" profilu danej osoby w tym serwisie. Standard, ale przydatny w przypadku Windows Phone 7.
Dźwięki
Jak sama nazwa wskazuje - telefon służy do prowadzenia rozmów. Te w testowanym urządzeniu są na dobrym poziomie - my jesteśmy słyszani przez naszego rozmówcę dobrze, podobnie jak i my słyszymy go bez większych zastrzeżeń. O ile nie liczyć charakterystycznego trzeszczenia głosu w słuchawce. W zasadzie za bardzo to nie przeszkadza, jednak niezbyt dobre wrażenie pozostaje. Jest nieźle, ale na wyższą półkę jakościową wdrapać czy dokrzyczeć się już nie uda.
Nic natomiast nie brakuje w kwestii informowania o przychodzącym połączeniu podczas słuchania muzyki na zestawie słuchawkowym. W takim przypadku dźwięk jest płynnie wyciszany i dopiero po jego wyciszeniu w słuchawkach rozlega się dźwięk dzwonka. Podobnie po zakończeniu połączenia, kiedy to muzyka zgłaśniana jest płynnie. Logiczne? Jak najbardziej. Ale jak do tej pory ze świecą szukać takiego rozwiązania u konkurencji.
Z niewiadomych przyczyn odebranie połączenia wymaga od nas wykonania dwóch ruchów - najpierw w celu odblokowania ekranu, a dopiero w drugiej kolejności reakcji na połączenie (odebranie lub odrzucenie).
Włączamy dźwięk na głośnik zewnętrzny i co słyszymy? W zasadzie niewiele. Wyrazistości tutaj jak na lekarstwo, dynamika jest zbliżona do rozpłaszczonej przez pociąg, dwuwymiarowej (2D) żaby, a basy brzmią jakby... nie, basy nie brzmią, bo ich po prostu nie ma. "Byle coś grało" to idealne określenie tego, co dobiega do naszych uszu.
Podłączamy zestaw słuchawkowy i pierwsze co rzuca się w uszy to... podobna żaba, jednak tylko trochę mniej rozpłaszczona (taka 2,5D). Jest trochę lepiej niż na głośniku zewnętrznym, ale nawet początkujący meloman z dezaprobatą pokręci głową. Nie pomaga tutaj brak jakiegokolwiek korektora muzycznego. Nie doświadczymy także nawet najprostszego pilota na przewodzie słuchawkowym. Może zatem jednak warto rozejrzeć się za alternatywnym zestawem słuchawkowym?
Multimedia
Wbudowany buczek poradzi sobie z formatami MP3, AAC+, WAV, WMA, czyli tym, co na rynku znamy od dłuższego już czasu. Do tego radio stereo z RDS-em w gratisie. Tak więc nie ma tu żadnych zaskoczeń.
Również nic nadzwyczajnego nie spotka nas w przypadku odtwarzacza wideo - formaty i kodeki takie jak MP4, H.263, H.264 oraz WMV nie stanowią dla niego żadnego wyzwania. Przynajmniej te zapisane w telefonie, bo prawdziwym wyzwaniem było dla mnie przesłanie zewnętrznego filmu na telefon - wszystko za pomocą aplikacji Zune. Poległem po ciężkiej walce.
Oprócz tego w telefonie odnajdziemy pełny zestaw czujników - położenia, zbliżeniowy oraz cyfrowy kompas. Standard.
Galeria
Podział na zdjęcia lokalne (z pamięci telefonu) i zdalne (Facebook, SkyDrive) ułatwia ogarnięcie materii. Te lokalne widzimy w podziale na trzy kategorie - wszystkie, według daty i ulubione, te zdalne - podpisane ich autorem i źródłem z sieci społecznościowej. Tylko tyle i aż tyle. Wystarczy, aby w pełni zapanować nad wszystkimi dostępnymi ujęciami.
Każde ze zdjęć możemy podglądnąć na pełnym ekranie, dowolnie powiększyć (gest "szczypania"), ustawić jako tapetę oraz udostępnić znajomym. Do wyboru mamy MMS, pocztę, microsoftowy dysk sieciowy SkyDrive oraz Facebooka. Zabrakło w tym miejscu Twittera, który jest nie mniej popularny. Pustkę odnajdziemy również w przypadku poszukiwania możliwości wysyłki zdjęć przez Bluetooth, o braku chociaż podstawowego menedżera plików nie wspominając. Ale kto by się przejmował takimi drobnostkami w Microsofcie?
Wiadomości
W pozycji poziomej pisze się je naprawdę wygodnie, co nie jest czymś niezwykłym w telefonach z Windows Phone 7. W pozycji pionowej mamy alternatywę - klawiaturę ekranową lub sprzętową. W zasadzie wybór jednego ze sposobów jest prosty i zależy od tego ile rąk chcemy angażować do tej czynności. Jeśli jedną - wybierzmy klawiaturę ekranową, jeśli mamy ich (tych rąk, nie klawiatur) nadmiar - sprzętową. Warto w tym miejscu uważać na środek ciężkości telefonu po jego rozsunięciu - nie jest on ani na środku, ani w jego bliskiej okolicy.
Poza tym wszystkie wiadomości są ładnie wątkowane, co zaoszczędzi nam trochę czasu jeśli chodzi o ogarnięcie skrzynki odbiorczej. W zamian za to dostaniemy małą zgadywankę w przypadku przypisania do jednego kontaktu przynajmniej dwóch numerów telefonu. W takim przypadku jeśli przyjdzie do nas wiadomość i będziemy chcieli natychmiast oddzwonić, to... nie zgadniemy, pod który numer powinniśmy to zrobić. Po dotknięciu nazwy nadawcy wiadomości pokazuje się jego pełny profil w książce telefonicznej. I tyle. Zgaduj zgadula, z którego numeru przyszła wiadomość. Oczywiście, jest to wina systemu, a nie telefonu, jednak dla końcowego użytkownika nie ma to większego znaczenia.
Biuro
Standard, jeśli chodzi o Windows Phone 7, czyli zdecydowanie powyżej przeciętnej jeśli spojrzeć na rynek. Możliwość podglądu, tworzenia oraz edycji dokumentów biurowych (Word, Excel, PowerPoint) to mocne strony pakietu. Do tego notatki OneNote współpracujące ze SkyDrive (dysk wirtualny) oraz SharePoint Server 2010 w standardzie - to kolejne plusy pakietu. Całość podana w estetycznej, przystępnej i przejrzystej formie - czego chcieć więcej?
GPS
Jest. Wbudowany i wspomagany (AGPS). Działa szybko i pokazuje całkiem estetycznie nasze aktualne położenie. To, oraz możliwość ręcznego popatrzenia sobie na mapę, to jedyne, co tutaj znajdziemy. Ulicy, tym bardziej drogi w Polsce, za jego pomocą nie odnajdziemy, gdyż mapy nie obsługują wyszukiwania czy wyznaczania tras w naszym kraju. O nawigacji głosowej nawet nie myślmy. Może podczas kolejnej aktualizacji systemu zapowiadanej na koniec 2011 roku uda się to wprowadzić, ale w nomenklaturze Microsoftu pół roku często oznacza 9 miesięcy i więcej. Cóż - co kraj, to obyczaj.
Komunikacja / Internet
HSPA (7,2 Mb/s w dół i 5,76 Mb/s do góry) to najszybsza technologia komórkowa, która pozwoli nam na łączność ze światem. Mało? W zasadzie nie ma potrzeby więcej, bo na udostępnienie Internetu innym urządzeniom nie mamy co liczyć - znów dają o sobie znać ograniczenia systemu. Gdyby transmisji danych było nam mało, to do dyspozycji otrzymamy WiFi, którego możemy trochę pomęczyć w standardach b/g/n. Jednak tylko i wyłącznie w momencie, gdy telefon nie ma zablokowanego ekranu - każde jego zablokowanie na dłuższą chwilę (kilka minut) wiąże się z zerwaniem połączenia z siecią WiFi. No cóż - choroba wieku dziecięcego w Windows Phone 7 zdaje się przybierać rozmiary grypy (epidemii?), nie zwykłego przeziębienia.
Z tych wszystkich dóbr bezprzewodowych skorzystamy za pomocą mobilnego Internet Explorera w wersji 9. Jaki będzie tego efekt? Bardzo dobry, bo to jedna z większych zalet Windows Phone’ów. Mobilna wersja Explorera działa nadzwyczaj dobrze (o ile w ogóle na Dellu - patrz filmik) - szybko wczytuje strony, ładnie je renderuje (choć nie natychmiast) i ogólnie nie ma się do czego przyczepić. No, może do braku obsługi Flasha. Protezą mogą być tutaj zewnętrzne aplikacje, ale daleko im będzie do wygody obsługi natywnego rozwiązania.
Jednak przeglądanie sieci na Dellu to nie sielanka. Dlaczego? Ano dlatego, że bardzo często będzie przypominać to walkę z wiatrakami. Użytkownik będzie chciał coś zrobić, a telefon się zaprze, powie "nie", zamrozi na kilkanaście czy kilkadziesiąt sekund ekran oraz wyświetlane treści i tyle. Jaka tego przyczyna? Na pewno amatorzy zagadek (nielogicznych) nie będą się nudzić (po raz kolejny) z tym telefonem.
Inne moduły w telefonie ponownie nas nie zaskoczą - przewodowy microUSB (2.0) oraz bezprzewodowy Bluetooth (2.1 z profilem A2DP) to w dzisiejszych czasach standard. I do takiego standardu ograniczył się Dell.
Aparat
5 Mpix, dioda LED, autofokus i geo-tagging to podstawowe funkcje aparatu w Venue Pro. Dodajmy do tego ustawienie czułości ISO, balansu bieli, tryb scen oraz kompensacja ekspozycji i otrzymujemy całkiem zaawansowane narzędzie do robienia zdjęć. Efekt? Zaskakujący, tym razem na plus. Jest on zdecydowanie lepszy niż to, co widzimy na ekranie. Zasługą tego jest zbyt duże nasycenie (czyt.: przesycenie) kolorów oraz problemy z odwzorowaniem podglądu kadru. Psuje to efekt.
Aparat w testowanym Dellu to dwie sprzeczności. Z jednej strony wykonuje on więcej niż przeciętne zdjęcia, jednak pod warunkiem, że ma do dyspozycji wystarczająco dużo światła, czyli w dzień. Wtedy, oprócz zauważalnych szumów na bardzo jasnych powierzchniach (niebo) i zauważalnym przesyceniu kolorów, niewiele można mu zarzucić. Co prawda nie jest tak dobrze jak np. w przypadku Nokii N8 (sporo mu jeszcze brakuje), ale wciąż jest bardzo dobrze.
Z drugiej strony późnowieczorne i (zwłaszcza) nocne zdjęcia to, nie przymierzając za bardzo, koszmar i horror w jednym kadrze (czyt. akcie). Koszmar, jeśli chodzi o próbę odpowiedniego ustawienia na nowo parametrów zdjęcia po każdym włączeniu aparatu i horror przy podglądzie efektów tychże prób. W zasadzie cokolwiek byśmy nie ustawili, to zdjęcia będą miały odcień mocno czerwony. Potwierdził to m.in. Fryderyk Ch., słynny pianista, będący z wizytą (i kamienną twarzą) w Parku Południowym we Wrocławiu.
Ponadto zrobienie wyraźnego zdjęcia wymaga sporej wprawy. O ile w słoneczny dzień nie będzie to po pewnym czasie większym problemem, o tyle na wieczorne lub nocne sesje w plenerze nie warto się wybierać bez imadła.
Mimo to ogólne wrażenia jeśli chodzi o zdjęcia są raczej pozytywne. Telefon to nie regularny aparat fotograficzny, a zdjęcia robione wieczorową porą zdecydowanie nie nadają się do albumu rodzinnego. W 95% bez względu na telefon, którym zostały wykonane.
720p (1280 x 720 pikseli) i 24 klatki na sekundę to podstawowe parametry filmów, jakie nagramy Dellem. Do wyboru dostaniemy również możliwość włączenia stałego doświetlenia ujęć i… nic więcej, nie licząc możliwości przywrócenia opcji do… ustawień fabrycznych. Po przejrzeniu filmowych opcji aparatu warto odłożyć telefon na kilka minut, gdyż śmiech który nas ogarnie i związane z tym trzęsące się dłonie nie pozwolą na stabilną rejestrację obrazu.
Jakość wideo jest na zaskakująco niskim poziomie. Poza wzorową płynnością trudno będzie znaleźć inne jego plusy. Na kolana, in minus, oczywiście, rzuca ziarnistość obrazu - cierpi na tym bardzo mocno wyrazistość całego filmu. Poza tym jakość dźwięku, który zlewa się w jeden wielki szum. Na koniec jasność obrazu, która także nie zachwyca. Zapewne wprawne oko znalazłoby jeszcze kilka niedociągnięć, ale jak mówi staropolskie przysłowie z kategorii audio-wideo: leżącego się nie kameruje.
Drugiej kamery do wideorozmów nie odnajdziemy tutaj - póki co Microsoft nie przewidział takiej możliwości w swoim mobilnym systemie operacyjnym.
Bateria
Teoretycznie 1400 litowo-jonowych mAh w smartfonie nie powinno na wiele wystarczyć, jednak praktyka jest trochę inna. Owszem, o tym gdzie zostawiliśmy ładowarkę nie zapomnimy, jednak przy umiarkowanym korzystaniu z telefonu, nawet przy pełnej synchronizacji danych (jedno konto email), 36 godzin czuwania jest jak najbardziej w zasięgu ogniwa. W tym czasie będziemy mogli wykonać łącznie około 30-40 minut rozmów, wysłać trochę wiadomości, sprawdzić pocztę oraz to, co dzieje się u naszych znajomych na Facebooku. Niemało, a telefon w tym czasie nie będzie się upominać o kontakt z kontaktem. Nakarmienie prądem w zupełnie rozładowanego Della trwa niespełna dwie godziny. Ile bateria wytrzyma przy wyłączonej synchronizacji danych? Nie wiem, nie sprawdzałem. A to dlatego, że moim zdaniem korzystanie ze smartfonu bez synchronizacji danych po prostu mija się z celem.
Podsumowanie
Dell Venue Pro to telefon, który potrafi się wyróżnić. Ekran 4,1 cala (AMOLED), klawiatura QWERTY, bardzo fajna jakość zdjęć, efektowny Windows Phone 7 czy estetyczny wygląd to atrakcyjne cechy, których nie sposób mu odmówić.
Jednak jest to również telefon, który potrafi się wyróżnić niezliczoną ilością niedoróbek i wad. Na pierwszy plan wysuwa się bardzo (!) niestabilne oprogramowanie, które psuje całą zabawę z urządzeniem. Do tego dodajmy zaczepno-obronne gabaryty, średnio wygodne opakowanie całości (ścięte boki obudowy), często niereagujący na dotyk, w żółtych odcieniach i ziarnisty wyświetlacz oraz mało wyczuwalne przyciski. Złe umiejscowienie oczka aparatu oraz głośnika zewnętrznego, źle umieszczony środek ciężkości po rozłożeniu klawiatury, słabej jakości zestaw słuchawkowy bez pilota i zapewne jeszcze kilka innych - lista minusów jest naprawdę długa i równać się z nią może jedynie list 6-latka do świętego Mikołaja.
Czy zatem Dell Venue Pro to zły telefon? Nie, to po prostu telefon, który znacząco odstaje od tego, do czego zdążyły nas już przyzwyczaić inne telefony z systemem Windows Phone 7 (jak choćby HTC Trophy czy HTC Mozart).
Tak - to telefon, któremu oszałamiający sukces zdecydowanie nie grozi. Głównie przez to, że znacznie obniża poprzeczkę, jeśli chodzi o urządzenia z mobilnym systemem Microsoftu. I miejmy nadzieję, że inni producenci nie pójdą tą drogą.
Moja końcowa ocena w skali od 1 do 10 to 4.
Wady:
- bardzo (!) niestabilne oprogramowanie
- gabaryty i kształt urządzenia
- ziarnisty wyświetlacz o żółtawym odcieniu
- wyświetlacz nie zawsze reaguje na dotyk
- mało wyczuwalne przyciski sprzętowe
- źle umiejscowione oczko aparatu oraz głośnik zewnętrzny
- fatalna jakość zdjęć wieczorem/w nocy
- słabej jakości zestaw słuchawkowy bez pilota
Zalety:
- 4,1-calowy ekran AMOLED
- wzorowa jakość materiałów
- sprzętowa klawiatura QWERTY
- ponadprzeciętna jakość zdjęć w dzień
- skuteczność bojowa porównywalna z damską torebką ;-)